XII

236 42 8
                                    

Spędzenie nocy w motelu - bo tylko na niego było go stać, nie było zbyt dobrym pomysłem. Zawieszony między parą w pokoju po lewej i parą w pokoju po prawej musiał wysłuchiwać się w ich miłosne ekscesy. Uwierzcie, że nie było lepszego lekarstwa na złamane serce, niż właśnie taka „przygoda".

Z samego rana pojechał do swojej matki, by tam zostawić bagaż ze swoimi rzeczami. Kolejny raz omiotła go potępiającym spojrzeniem, po chwili serwując ciepłe śniadanie, które przygotowała również i dla jego młodszej siostry. Ta mała istotka chyba najbardziej ucieszyła się z wizyty starszego brata, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego zawsze ma skwaszoną minę, kiedy tylko pojawia się w rodzinnym domu.

Wczesnym popołudniem postanowił wrócić do mieszkania Kihyuna po resztę swoich rzeczy. Naprawdę musieli od siebie trochę odpocząć. Jeżeli po takiej rozłące od razu się pokłócili, to czy w ogóle był jeszcze sens ciągnąć to wszystko?

Ranili się nawzajem.

Wszedł do środka, z miejsca prawie zabijając się o buty porozrzucane po całym przedpokoju. Skomentował to jedynie cichym westchnięciem.

Idąc dalej, w kierunku salonu, musiał przejść przez ich przestrzenny salon, w którym kochali się po raz pierwszy, by „uczcić nowe mieszkanie". Niektórzy jedli fasolę z czarnym sosem, a oni mieli właśnie taką tradycję.

Właśnie w tym salonie, na kanapie - leżał Kihyun. Zwinięty w kłębek, wtulając się w bluzę obserwującego go chłopaka wcale nie wyglądał na osobę, która byłaby zdolna do zranienia kogokolwiek. Jak to możliwe, że z tych wspaniałych ust padały tak ostre słowa?

Poszedł do kuchni.

-Chang... - Usłyszał cichy głos, gdy kończył rozkładać ostatnie talerze na stole.

-Dlaczego nie jesteś w studiu? - Zapytał sucho.

Kihyun wahał się przez chwilę między podejściem, a pozostaniem w bezpiecznej odległości. W dłoni nadal trzymał bluzę, do której jeszcze kilka chwil temu tam ochoczo się wtulał.

-Zadzwoniłem rano do menadżera - wyjaśnił. - Powiedziałem, że źle się czuję i zostaję w domu.

-Mhm... - Mruknął, siadając na swoim niepisanym miejscu.

Zapadła cisza, podczas której Yoo nadal stał w tym samym miejscu ubrany jedynie w żółta koszulkę i opinające czarne bokserki, a Changkyun spokojnie popijał swoją herbatę.

-Nie zamierzasz usiąść? - Zapytał w pewnej chwili. - Nie zrobiłem tego omletu tylko po to, żeby wystygł.

-Ah.. Tak, tak - zreflektował się, szybko siadając naprzeciw swojego chłopaka. Chociaż w obecnym momencie nie był pewien tego statusu.

-Smacznego - mruknął, wstając od stołu z do połowy opróżnionym kubkiem. Zamierzał skierować się w stronę kanapy.

-Dlaczego nie zostaniesz przy stole...? - Zapytał cicho. - Uciekasz przede mną...?

Kihyun doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli Chang dzisiaj opuści to mieszkanie, to zapewne w najbliższym czasie nie będzie dane im się spotkać. Może faktycznie nie miał dla niego czasu, olewał go, nie raz wybierał towarzystwo innych niż spokojny wieczór w jego objęciach. Ale po tych czterech latach nie zmieniło się na pewno jedno - Kochał go.

-Nie chcę ci przeszkadzać - nie ruszył się nawet o krok.

-Ty nigdy mi przecież nie przeszkadzasz... Usiądź, proszę - był szczerze skruszony.

Zrobił tak, jak go poproszono.

-Dzisiaj zostaje cały dzień w domu - zagadnął Ki - Jeżeli będziesz chciał, to wyłączę nawet telefon, komputer, wszystko co tylko chcesz. Dzisiaj będę tylko twój - zapewniał, ale doskonale widział, że nie przynosi to zamierzonego efektu. Changkyun nadal pozostawał obojętny - Słuchaj... - Nie dawał za wygraną - Ja... Wczoraj byłem trochę podpity. Naprawdę nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego, co powiedziałem.

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz