LVII

213 30 20
                                        

To musiało być jakieś cholerne déja vu, bo jak można było wytłumaczyć to, że przed chwilą wybiła godzina zamknięcia kawiarni, a on wlepiał swój wzrok w pewnego niefrasobliwego klienta, który zjawił się dosłownie dziesięć minut temu, zajmując miejsce tuż przy jednym z wielgaśnych okien, których mycia Changkyun nigdy nie podejmował się ze szczególnym entuzjazmem.  Od dawno przeżywanych chwil, ta scena różniła się jedynie jednym... Osobą.

-Wiesz, że nie mogę zamknąć, kiedy tutaj jesteś, nie? - Zapytał, stawiając mu na stoliku zamówione ciastko.

-Miałem po ciebie przyjechać - Popov wyszczerzył się w tym swoim zniewalającym uśmiechu, i to zapewne nie na widok słodkości.

-Prawda - przytaknął. - Ale nie musiałeś włazić mi brudnymi butami do środka - skrzyżował ręce na piersi, krytycznie oceniając bałagan.

-Przepraszam - mruknął zabierając się za jedzenie. - Ale na zewnątrz się rozpadało, a ja zaparkowałem całkiem daleko...

-I dlatego postanowiłeś przyjść mokry tutaj?

-Bałem się, że mi uciekniesz - wzruszył ramionami. - Ja bym uciekł - kontynuował. - Jakiś facet, którego nie znasz oferuje ci podwózkę. To całkiem dziwne.

-Jak dobrze, że doprawiłem twoje zamówienie arszenikiem - westchnął, przysiadając się naprzeciwko.

Jinsang zastygł na chwilę, by po niej z jeszcze większym entuzjazmem kontynuować jedzenie.

-Co masz zamiar zrobić?

-Myślałem nad zostaniem tutaj chwilę - przyznał szczerze. - Zawsze możesz zamknąć kawiarnię i możemy jakiś czas posiedzieć we dwóch. Nie mam zamiaru cię molestować czy zmuszać do czegokolwiek.

-Twoje zachowanie mówi zupełnie, co innego - zmrużył oczy. - Nawet paralizator przygotowałem.

-A wiesz, że kiedyś ktoś użył tego wobec mnie - wtrącił, jako ciekawostkę. - Strasznie nieprzyjemne uczucie - westchnął. - Ale żeby nie było... Dziewczyna zrobiła to przez pomyłkę.

-Mniejsza - uciął temat. - Nie możemy tutaj zostać.

-Dlaczego? - Posmutniał.

-Spędziłem tutaj cały dzisiejszy dzień... Naprawdę mi się dziwisz, że nie chce widzieć tego miejsca przez następny miesiąc, a i tak  zobaczę je jutro?

-W takim razie, dlaczego tutaj pracujesz? - Zmarszczył czoło.

-Bo kocham tę robotę - prychnął. - Ale wolałbym na dzisiaj wziąć z nią separację.

-Szkoda - wydął dolną wargę, co dodatkowo dodawało mu swoistego uroku. - Myślałem, że będę miał chwilę, żeby trochę z tobą na spokojnie porozmawiać. Ciągle widzimy się w jakimś biegu. Albo ty gdzieś idziesz albo ja - westchnął. - Dlatego myślałem, że...

-Dobrze - przewrócił oczami. - Możemy chwilę zostać i przeczekać, aż deszcz przestanie padać. Ale jeżeli za godzinę nadal będzie taka sama sytuacja, to idę po parasolkę do pokoju socjalnego i uciekam.

-Zgoda! - Nawet nie potrzebował chwili na zastanowienie się.

Jinsang ewidentnie musiał być zmęczony, chociaż sprawnie starał się to kryć za licznymi uśmiechami i zaczepkami. Niejednokrotnie jednak to zmęczenie przemykało przez jego twarz, zdradzając, że jego wycieńczenie, a także znużenie dzisiejszym dniem. Mimo wszystko ze wszystkich sił starał się nie dać po sobie tego poznać. Czy to oznaczało, że kłamał? A może w tym spotkaniu faktycznie było coś co pozwalało mu jeszcze przez chwilę unieść kąciki ust nieco do góry.

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz