XCVII

166 28 8
                                    

Nie była dobrą matką. Nie była nawet w pierwszej dziesiątce dobrych matek... Od końca. Jej życie, jak wielu innych, nie do końca potoczyło się tak jak sobie to wymarzyła. Zachłyśnięta przyjemnością płynącą ze zbliżeń i własną ignorancją, zaszła w niechcianą w ciąże. Już wtedy, choć niebywale młoda, była także niesamowicie temperamentna i groźna. Wbrew prośbom i rozkazom ze strony rodziców, chłopaka, przyjaciół - postanowiła zatrzymać dziecko.

Było w jej brzuchu, więc ta kiełkująca fasolka należała w całości do niej. Nikt nie miał praca decydować co ma z nią zrobić.

Problem w tym, że wychowawstwo bez jakiegokolwiek wsparcia w jej wieku okazało się być naprawdę trudne, a malutki Kyunek wcale nie dawał jej odetchnąć. Dobrze pamiętała dzień, w którym ojciec Changkyuna ich zostawiał. Doskonale pamiętała wyraz twarzy swojego syna całkowicie nierozumiejącego, dlaczego mama i tata rozstawali się przez niego.

Poradziła sobie.

Skończyła szkołę zaocznie, parała się pomniejszymi pracami i zleceniami, starając się zrobić wszystko, żeby każdy kolejny dzień nie był gorszy. Nie udawało się zawsze. Były dni, kiedy samotna, młoda matka w Korei nie miała łatwo. Razem przymierali głodem, czy siedzieli po ciemku po odłączeniu prądu. Zdarzyło im się nawet parę razy wylądować na bruku, gdy najemcom kończyła się cierpliwość sporadycznie wyczerpywana przez nieopłacany czynsz.

Poradziła sobie.

Odchowała gówniarza jak tylko umiała. Wszystko powoli zaczynało się układać. Zaczęła nawet spotykać się z pewnym czarującym mężczyzną, który był idealnym kandydatem na męża i tatusia dla Kyuna. Przewrotny los jednak kolejny raz postanowił sobie z niej okrutnie zażartować. Zaszła w ciążę.

A tragiczny scenariusz powtórzył się jeszcze raz.

Cicho szlochając w dłoń swojego chłopczyka, na kolanach opierając się o jego łóżko podczas pewnej październikowej nocy. Przysięgła, że to właśnie ta niewinna istotka już na zawsze pozostanie jedynym mężczyzną w całym jej życiu. Tylko on, ze wszystkich obszczanych samców, nie mógł jej skrzywdzić.

Przerwała rozmyślanie, wstając od programu, na którym powoli już powoli klarowała się kolejna z wybitnych piosenek. Zgasiła na wpół wypalonego papierosa w popielnice i powłóczyła zmęczona nogami w głąb swojego mieszkania. Znając jego układ całkowicie na pamięć nie trudziła się zapalaniem świateł czy uważaniem na meble. Jedyne co mogło ją zaskoczyć, to zabawki Eunbin porozrzucane niemalże wszędzie.

Eunbin...

Kolejna mała gwiazdeczka w jej życiu. Młoda miała o wiele więcej szczęścia niż jej starszy brat. Była bez ojca, ale nie musiała przechodzić wielu z minionych trudności, których oszczędziła jej nauczona błędami przeszłości matka.

Cicho weszła do pokoju swojej małej księżniczki, tak jak robiła to niemalże każdej nocy.

Była trzecia, może czwarta, kiedy spokojnie pogładziła ją po policzku. Była idealna. Nie tak jak ona sama, czy Changkyun. Eunbin była idealna w każdym calu i miała wieść idealne życie pozbawione porażek, błędów i rozczarowań.

Była zupełnie inna niż swój brat. Sama, jako matka, wiele razy obwiniała się za to jak wyglądało życie jej syna. To jak nie przykładał się do nauki, jak w młodym wieku zaczął przeklinać, jak pyskował, jak lekceważył, jak obwiniał się o wszystko, jak płakał po nocach, jak zakochał się i był bity, jak uciekł... Wszystkie z tych rzeczy były wyłącznie jej winą.

Może mogła lepiej.

Może mogła bardziej.

Może mogła mocniej.

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz