-Wynoś mi się stąd! - Krzyknął na swoją makijażystkę, która mimo największych starań i zachowaniu niezwykłej delikatności wyprowadziła z równowagi naburmuszoną gwiazdę. - Naucz się robić to za co cię zatrudniono, a nie! - Zerwał się z krzesła. - Tak trudno jest ci zrobić jedną prostą rzecz?! - Wytrącił jej z dłoni korektor, którym miała zamaskować sińce pod jego oczami.
-Przepr... - Momentalnie spuściła głowę w geście pełnej pokory.
-Przepraszasz? - Zaśmiał się sucho. - Wiesz co mi po twoich przeprosinach? - Spojrzał na nią jak na prawdziwą idiotkę. W odbiciu jego tęczówek wszyscy widzieli siebie jako zwykłe śmieci. - Wynoś mi się stąd - wskazał na drzwi. - Nie chce cię już widzieć, jasne? Jesteś zwolniona! - Pchnął ją w stronę drzwi.
Jeszcze nim ruszył po rzucony na podłogę kosmetyk, widział jak mimo początkowego profesjonalizmu, kobieta ostatecznie zanosi się łzami i opuszcza pomieszczenie. Naprawdę nie interesowała go jej historia. Miała wykonywać poprawnie zlecone jej zadania najlepiej jak tylko potrafiła. Jeżeli ktoś nie spełniał jego wysokich oczekiwań... To w ogóle powinien istnieć...?
-Byłeś dla niej trochę zbyt ostry - burknął Coff. - Słyszałem twoje wrzaski nawet w mojej garderobie. Naprawdę chcesz, żeby ludzie mieli cię za śmiecia?
-Nie prosiłem cię o rady - warknął, samemu zajmując się swoimi sińcami pod oczami.
-Czuje się wmieszany w to wszystko - wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Jesteś też moimi pieniędzmi, pamiętasz? - Uśmiechnął się lekko pod nosem. - Jeżeli nie dasz z siebie wszystkiego, to dużo na tym stracimy.
-Zajmij się lepiej twoim wczorajszym chłopakiem do pieprzenia - odgryzł się. - Jeżeli Stara cię spotka, to wydłubie ci oczy w ramach zemsty. Zdajesz sobie sprawę jak trudno im było zatuszować im zdjęcia ciebie łapiącego jakiegoś faceta za odznaczającego się...
-Słuchaj - przerwał mu. - Ja sobie poradzę, a ty lepiej dbaj o siebie - prychnął. - To nie jest przecież pierwsza taka sytuacja, a jakoś żadna wcześniej nie wypłynęła.
-Żebyś się nie zdziwił... A teraz spieprzaj Coffik. Muszę się przygotować do występu.
-Nazywam się Coff! - Krzyknął wściekły.
Moon Joonho*, Coff, a dla Kihyuna, od kilku lat - Coffik. Jak można było opisać tego chłopaka? Amor w na scenie, Chaos w życiu prywatnym. Moon debiutujący zaledwie dwa i pół roku temu, skradł serca tych wszystkich naiwnych dziewczynek, które widziały w jego szczenięcych oczach i niewinnym uśmiechu prawdziwego anioła. Niesione tymi wszystkimi mylnymi wrażeniami, wyniosły go na szczyt, jako artystę, którego ballady wyciskały łzy z oczu największym twardzielom oraz leczyły świeżo złamane serca. W swoim dobytku muzycznym posiadał kilka utworów, które zostały okrzyknięte „Hymnami koreańskich par" a ludzie na popularnych aplikacjach społecznościach udostępniali siebie i swoje drugie połówki wykonujących jakieś absurdalne czynności w takt jego głosu.
A jaki Coffik był, gdy tylko schodził ze sceny? Z poukładanego chłopca kradnącego uśmiechem wszystkie serca na widowni nie pozostawał nawet ślad. Mimo wszystkich jego zagrywek, nazwanie go zniewieściałym było poważnym błędem. Spokojnie posiadał wszystkie cechy kwalifikujące go jako osobę niebywale seksowną. Dopiero po bliższym poznaniu okazywało się, że pod nieco zbyt dużymi bluzami wcale nie kryła się kluska, a żylasty facet, o niezwykle sprawnych biodrach, które zdecydowanie zbyt często wprawiał w ruch podczas tańca i poza za nim.
Kim był Moon? Świadomym prowokatorem, który umiał wykorzystać swoje umiejętności do pozyskiwania tego czego chciał.
No i był pedałem.

CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
FanfictionSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...