XXXIV

219 32 55
                                    

Yunseok, choć absolutnie nikt go o to nie prosił, z własnej woli postanowił zostać i pomóc w kawiarni. Za każdym razem pojawiał się tam, gdzie Changkyun nie dawał sobie rady. Kilka razy schylał głowę przed klientami, których zamówienia zostały pomylone, stał z boku szepcząc poprawne ceny poszczególnych napojów, czy materializował się chwilę przed tym, gdy taca nieomal wyślizgnęła się z dłoni Lima.

Tego dnia był niezastąpioną pomocą.

-Rozumiem - przytaknął cicho, unosząc wzrok ku górze. - Trochę kiepsko, to wygląda... - Wyglądał na szczerze przejętego tym co właśnie usłyszał.

Dosłownie kilka sekund temu Changkyun skończył opowiadać mu historię swojego rozstania z Kihyunem. Nawet mimo początkowej niechęci do uzewnętrzniania się, w końcu odpuścił i wyjaśnił cały swój dzisiejszy stan. A to wszystko podczas niepozornej rozmowy po pracy na parkowej ławce.

-Trochę - westchnął ogrzewając dłonie o papierowy kubek z wciąż jeszcze ciepłą kawą. - Dzięki, że dzisiaj mi pomogłeś... Nie poradziłbym sobie bez ciebie.

-I tak nie miałem co dzisiaj robić - wzruszył ramionami. - Przynajmniej było ciekawie - uśmiechnął się na myśl o licznych zabawnych gafach swojego towarzysza. Changkyun był uroczy, kiedy się mylił, a następnie z tego powodu się denerwował.

-Będę musiał ci to wszystko wynagrodzić, kiedy poczuję się już lepiej - i na jego twarzy zamajaczył lekki uśmiech. Taka forma wsparcia niebywale mu odpowiadała, a podzielenie się z osobą trzecią swoim bólem przyniosło wyczekiwaną ulgę.

-Na to cicho liczyłem - szepnął. - Co masz zamiar teraz zrobić? - Skrzyżował ręce na piersi. - Nigdy nie byłem w tak długim związku, ale wiem, że wcale nie jest łatwo skończyć coś takiego. Jesteś pewien...

-Nie - przerwał mu. - Niczego nie jestem pewien - pociągnął nosem, czując jak oczy ponownie zaczynają mu się szklić. - Mam wrażenie, jakbym miał zaraz zwariować! - Podniósł głos. - Boję się, że gdy pójdę tam dzisiaj po rzeczy i go spotkam... - Urwał. - Nie chce mu kolejny raz wybaczać, a każda komórka mojego ciała podpowiada mi, że tak to się właśnie skończy.

-Jeżeli chcesz... - Zaczął nieśmiało. - Mogę z tobą tam dzisiaj pójść. Nie chce się wtrącać w twoje życie prywatne, ale chyba pozwolisz mi ponieść parę kartonów, co? - Jego uśmiech z pewnością potrafiły skraść kilka serc na raz. - Te mięśnie to nie tylko pokazówka - naprężył biceps, który Changkyun miał okazję ostatnio obserwować w połączeniu z innymi partiami tego ciała.

-Nie mogę znowu cię wykorzystywać - pokręcił głową. - I tak mi dzisiaj już wystarczająco pomogłeś. Czułbym się naprawdę źle, gdybyś...

-Ale ja lubię być wykorzystywany - wypalił. - przez ciebie - szybko dodał, nieco się zawstydzając. - Nie daj się prosić, bo będę musiał sięgnąć po moją ostateczną broń.

-Ostateczną broń? - Zmarszczył brwi.

-Aegyo - jego głos był śmiertelnie poważny.

-Aegyo? - Powtórzył usilnie starając sobie przypomnieć, co to słowo tak właściwie znaczyło.

Przypomniał sobie dopiero, gdy Yunseok nabrał w usta powietrza, wydymając swoje policzki, powoli szykując się do transformacji w chomika. Mniej więcej wtedy Changkyun doznał olśnienia i przypomniał sobie te wszystkie żenujące filmiki na internecie odnośnie tego całego „Aegyo". Szybko ułożył dłonie na policzkach swojego znajomego.

-Zgadzam się! - Powiedział szybko. - Możesz ze mną pójść, ale nie rób czegoś tak zawstydzającego.

-Super! - Uśmiechnął się szeroko, nieświadomie przymilił się do jednej z dłoni stale znajdujących się na jego twarzy. - Już się bałem, że naprawdę będę musiał to zrobić - zaśmiał się krótko.

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz