XLVI

202 34 29
                                        

Pani Im opuściła ich zaledwie kilka minut temu, zostawiając swojego syna sam na sam z jego byłym chłopakiem. Kobieta wiedziała, że wygraną miała już w kieszeni, więc ani przez moment nie obawiała się o swojego niemądrego syna.

Atmosfera zalegająca w pomieszczeniu bardziej przypominała sytuację żywo wyciętą z jakiegoś horroru, niż zwykłe przypadkowe spotkanie. Changkyun nadal siedział w tym samym miejscu i wraz ze spleceniem razem dłoni, zastanawiał się nad całym zajściem.

-Chang... - Zaczął Kihyun, ruszając niepewnie do przodu.

-Wiesz - odezwał się, jedynie po to, by nie musieć wysłuchiwać kolejnej głupiej wymówki z jego strony. - Nawet nie czuję się zaskoczony. - Wstał - od ostatnich lat zachowywałeś się właśnie w TEN sposób. Za każdym razem wybierałeś własną karierę zamiast naszego związku. Tym razem zrobiłeś dokładnie to samo. Nie przeszkadzała ci nawet obecność mojej matki - zacisnął dłonie z powodu odczuwanej bezsilności.

Yoo nawet nie odpowiedział na te zarzuty. W tym momencie faktycznie nie miał zbyt wielkiego pola do popisu, ale zawsze było coś co mógł zrobić... Cokolwiek! Milczenie w tym momencie było najgorszym z możliwych wyborów.

-Chcę mi się przez ciebie tak cholernie płakać - kontynuował. - Ale nie chce być żałosny, więc nie zrobię tego przed tobą. Już zdecydowanie zbyt wiele razy płakałem z twojego powodu i po prostu mam tego dość. Sam nie wiem, czy jestem bardziej zły czy smutny. Ale wiesz, co jest z tego wszystkiego najgorsze? - Po tych słowach zapadła chwila zupełnej ciszy. - Że nadal cię kocham - powiedział spokojnie. - Nawet jeśli nie przychodziłeś do domu, wypierałeś się bycia w związku, raniłeś, a ostatecznie zdecydowałeś o tym co jest dla ciebie najważniejsze... Moje uczucia przez te cztery lata nadal pozostawały takie same. I co mi z tego przyszło? Jestem pewien, że dzisiejszej nocy, kiedy zgasną wszystkie światła, to ja jako jedyny będę tym, który płacze w samotności.

Musiał być naprawdę żałosny, skoro przyznawał się do swoich własnych słabości. Powinien udawać, że nie jest ani trochę wzruszony. Powinien grać kompletnie obojętnego na zadany mu właśnie cios. Powinien. Ale nie mógł tego zrobić. Rozstali się zaledwie kilka dni temu. Jeszcze na początku tego tygodnia byli po prostu parą, która jak każda inna miała swoje własne problemy, uskrzydlające wzloty i bolesne upadki. Żaden z nich nie mógł przewidzieć takiego rozwoju wydarzeń.

Wracając pamięcią do początku tego kryzysu pamiętało się jedynie sztuczny skandal i ten policzek, który ostatecznie przesądził o wszystkim. Gdyby wtedy postanowił przełknąć własną złość... Jak dzisiaj to wszystko mogłoby wyglądać? Byliby szczęśliwsi niż w tym momencie, a może nadal karmiliby się słodkimi kłamstwami?

-Wychodzę, skoro nie masz mi nic do powiedzenia - zakomunikował.

-Czekaj! - Złapał go za nadgarstek, by jeszcze na chwilę zatrzymać go w pomieszczeniu. - Nie odchodź - poprosił pierwszy raz od tak dawna nie powstrzymując własnych łez.

Changkyun nawet nie pamiętał, kiedy ostatnim razem widział Kihyuna płaczącego w ten sposób. Zaczarowany, otarł jedną z wielu łez.

-Pamiętasz, co ci dzisiaj powiedziałem? – Zapytał cofając dłoń. - Kazałem ci się zastanowić, ale teraz dokładnie widzę, że ty nie potrzebujesz czasu na zastanowienie się. Zawsze, gdy musisz wybierać pomiędzy mną, a własną karierą - wybierasz sławę.

-Ale... Ja cię kocham! Naprawdę musisz mi wierzyć, że moje uczucia są prawdziwe!

-Wierzę ci - jego głos był niezwykle spokojny, co doprowadzało Kihyuna do szaleństwa. Chciał, by ten na niego krzyczał, szarpał, mógłby nawet go uderzyć! Byleby ukazał jakieś emocje. Rozstawanie się w ten sposób było nie fair. - Ale bycie idolem kochasz jeszcze bardziej - czule ułożył dłoń na jego policzku. - Nie chcę być zawsze na drugim miejscu. Naprawdę jestem już tym wszystkim zmęczony.

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz