-Czego szukasz? - Zapytał zmęczony, gdy odnalazł Kihyuna namiętnie przeszukującego schowek.
-Widziałeś zapasową pościel? - Zapytał sucho.
-Jest w szafie w pokoju gościnnym - upił łyk swojej zielonej herbaty. - Ale po co ci ona?
-Będę dzisiaj spał w drugim pokoju - zakomunikował wyprostowując się.
-Poważnie...? - Spojrzał na niego zmęczony. - Możesz przestać się wygłupiać? - Złapał go za nadgarstek w momencie, w którym się wymijali. Spojrzał na niego pełen skruchy. - Tyle czasu spaliśmy już w osobnych łóżkach. Naprawdę chcesz to tego wracać...? - Pozwolił, by te słowa mocno wybrzmiały.
Kihyun powoli zsunął wzrokiem na zaciśniętą dłoń swojego chłopaka, po czym bezceremonialnie ją strącił.
-Trzeba było o tym pomyśleć, kiedy mnie oszukiwałeś - fuknął ruszając do przodu, zostawiając zrezygnowanego Changkyuna za sobą.
Na całe szczęście nie na długo, bo chłopak szybko pojawił się za jego plecami. Cicho zastanawiał się, jakby mógł ugryźć ten temat, by nieco udobruchać Kihyuna. Pewien mały diabełek w jego głowie cicho podpowiadał mu „Na kolana i..." Ale zdecydowanie zbyt długo się znali, by myśleć, że takie coś rzeczywiście może pomóc. Nie byli już nastolatkami, u których seks był lekarstwem na wszystko... Kiedy tak właściwie stali się poważnymi ludźmi z poważnymi problemami?
-I przez ile będzie to trwało, co? Przecież tak właściwie nic nie zrobiłem. Doskonale wiesz, że kocham tylko ciebie, więc dlaczego zachowujesz się jakbyś tego nie widział? - Stanął tuż za jego plecami.
-Ty chyba nie rozumiesz, prawda? - Odwrócił się w jego stronę z pełnym grozy spojrzeniem. - Nie widzisz tej oczywistej rzeczy... Nie potrafisz zrozumieć, dlaczego tak bardzo się boję, że mnie zostawisz...?
-To mi wyjaśnij zamiast obrażać się. Przeprosiłem cię i nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, żeby między nami znowu było dobrze. Wiem, że tym razem to ja zawaliłem po całości, ale nie zostawiaj mnie w tym sam. Obydwoje chcemy się pogodzić, ale bez twojej pomocy nie uda mi się tego zrobić.
-Ale ja nie wiem jak powinieneś mnie przeprosić - zirytował się. - Kiedy tylko zamykam oczy, widzę was razem spacerujących. Skąd mam mieć pewność, że między wami wcale nie dochodziło do czegoś więcej? - Ujął jego dłonie. - Boję się ciebie stracić, rozumiesz? Ty zawsze możesz wrócić do swojej mamy... Ale ja mojej już nie mam... - Zamilkł na chwilę. - Jesteś jedyną rodziną jaka mi została, jedyną osobą, która kocha mnie za to jakim jestem człowiekiem, a nie jakiego muszę udawać. Jeżeli znikniesz z mojego życia... Zostanę sam.
-Kihyun - szepnął cicho, delikatnie gładząc jego policzek.
Nigdy nie zapomniał o przeszłości swojego chłopaka, ani o tym, jakim cudem znalazł się w Seulu zupełnie sam. Chłopak zdecydowanie nie miał tyle szczęścia, co Changkyun. Jego rodzina nie potrafiła zaakcentować jego i jego marzeń. Uciekł od nich nie mogąc znieść pogardy, z jaką codziennie spotykał się z ich strony.
Samotność... Kto jeżeli nie Kihyun znał ją najbardziej? Nie potrafił go winić lub dziwić się mu za niektóre z tych zachowań. Kochał go, więc potrafił zaakceptować to, jak niekiedy wizja utraty „rodziny" odbierała mu zdrowy rozsądek. Tak było wtedy, kiedy uderzył go podczas ich kłótni. Tak było znacznie wcześniej, kiedy w środku nocy potrafił wtulić się w jego plecy, chcąc jeszcze bardziej poczuć i przekonać się „Tak, jest przy mnie. Nigdzie się nie wybiera". Tak było i teraz, kiedy miotał się pomiędzy strachem, a zaufaniem.
Przez swoją własną głupotę uderzył w jeden z najczulszych punktów swojego chłopaka.
-Jeżeli tego chcesz... - Kontynuował cicho. - To przygotuje dla ciebie pokój gościnny - ucałował go delikatnie w czoło. - Ale pamiętaj, że zawsze będziesz mógł przyjść w nocy do naszej sypialni, dobrze? - Zetknął razem ich czoła. - To moja wina - powtórzył któryś już raz. - I źle się czuję z tym, że nie mogę nic zrobić. Po prostu poczekam, aż znowu będziesz mógł mi zaufać. A do tego czasu będę sobą - przyłożył jego dłoń do swojej klatki piersiowej. - Twoim chłopakiem - uśmiechnął się lekko, czując wewnętrznie jak łamie mu się kręgosłup od tandety, którą właśnie tworzyli. Lubił to. Bycie parą, jak w koreańskich serialach.
Odsunął się od niego spokojnie, do ostatniej chwili trzymając dłoń na jego policzku. Zgodnie z zapewnieniem zabrał się za przygotowywanie całego pokoju do użytku. Miał lekkie problemy ze znalezieniem pościeli, która sam schował po wizycie ostatnich gości, a następnie prawie wyzionął ducha ubierając nowe poszewki... Wszystko to w czasie, kiedy Kihyun spokojnie krzątał się po kuchni, nieświadomy trudu, jaki Changkyun wkładał w innej części ich apartamentu.
Może to źle zabrzmi, ale obecnie miał naprawdę gdzieś Jinsanga i to jak on się czuje z tym wszystkim. Jego myśli znacznie żywiej krążyły dookoła pobicia, którego dopuścił się Kihyun. Jeszcze nic się nie wydarzyło, ale miał naprawdę złe przeczucia odnośnie tej sytuacji. Miał chwilę na przyjrzenie się twarzy Popova i... Jeżeli on to gdzieś zgłosi, to Yoo nie będzie miał tylko problemów z wytwórnią, ale i policją.
Może, gdyby powiedział mu o tym wszystkim wcześniej... Może udałoby się tego wszystkiego uniknąć...?
-Gotowe - zjawił się w kuchni, gdzie poza niespodziewanym bałaganem znajdował się także jedzący jajecznicę, Kihyun. - Możesz iść się wykąpać pierwszy - rzucił się do czyszczenia bałaganu. - Ja i tak dzisiaj pewnie dłużej posiedzę. Przez to wszystko czuję, że nie zasnę - westchnął, zastanawiając się jakim cudem jajko z patelni wylądowało na ścianie.
-Posiedzę z tobą - rzucił niespodziewanie. - Przynajmniej jakiś czas - sprostował. - Jutro muszę wcześniej wstać, żeby zdążyć do wytwórni. Mam spotkanie konsultacyjne z twoją matką i... Nic jej nie mówiłeś o tej sytuacji, prawda? - Spojrzał na swojego chłopaka, który w przypływie olśnienia sięgał po apteczkę.
-Nie wspominałem - usiadł tuż obok niego przy stole, nieco na siłę sięgając po jego dłoń, w której akurat trzymał widelec. - Po prostu powiedziałem jej, że niespodziewanie po mnie przyjechałeś, bo chciałeś mnie zabrać na randkę - uważnie przyjrzał się zdartym knykciom. - Więc dodatkowo zdobyłeś pewnie kilka punktów - uśmiechnął się pod nosem.
Yoo odwrócił głowę w druga stronę.
-Nie musisz mi dziękować - prychnął, zabierając się za odkażanie niewielkich ranek. - Pewnie będzie dla ciebie nieco milsza, więc nie zrób z siebie błazna.
-Nie jestem błaznem - burknął.
-I lepiej nie pokazuj jej tego - uniósł opatrywaną dłoń nieco do góry. - Bo w wytwórni pewnie jest już głośno o tym, że czołowy idol się z kimś podbił.
-To nie moja wina... Poniosło mnie - przewrócił oczami.
-Skąd ty tak właściwie o tym wszystkim się dowiedziałeś?
-Sprawdziłem twój telefon, a potem poprosiłem Coffa o pomoc - wyznał.
Changkyun tym razem przemilczał grzebanie w swoim telefonie.
~~~
Witajcie
Dzisiaj nieco później, niż zwykle
Ale witajcie ^ ^
Da mi ktoś chłopaka, któremu będę mógł odkażać ranki na knykciach?
Proszę?
Nie
No dobra
Jak chcecie
.-.
Brutale z Was
Ogólnie to trudnych spraw ciąg dalszy
Na całe szczęście
Przynajmniej się żaden nie wyprowadził
Poniekąd jest nadzieje, że nie są tacy głupi
Na jakich wychodzą przez ostatnie pół roku xD
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
FanfictionSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...