-Nie uważasz, że ta parasolka jest zdecydowanie zbyt mała dla nas obydwóch? - Popov wyglądał na nieprzekonanego, gdy został wrobiony do utrzymywania jej nad zamykającym kawiarnię Changyunem.
-Bo ona ma chronić tylko mnie - z wrednym uśmiechem przejął rączkę. - To gdzie zaparkowałeś - zapytał się Jinsanga, który zdążył już zostać zmoczony pierwszymi kroplami deszczu.
Chwilę chłopakowi zajęło zorientowanie się, że ponownie będzie musiał przejść tą całą drogę bez zupełnie żadnej ochrony. Patrzył na plecy oddalającego się Im'a w kompletnej ciszy, nim wreszcie zdecydował się do niego podbiec. Jednak nie zamierzał po prostu zostać za jego plecami. Wykorzystując przewagę nadaną przez efekt zaskoczenia, wślizgnął się pod małą parasolkę. Z szerokim uśmiechem ułożył dłoń po drugiej stronie, na pasie Changkyuna, ocierając się o niego ramieniem i być może nieco niestosownie przybliżając swoją twarz. Już nawet nie warto wspominać o tym, że z racji bycia jedynie przerośniętym dzieckiem, musiał się nieco zgarbić.
-Co ty robisz? - Trudno powiedzieć czy Changkyun był bardziej poruszony naruszeniem jego strefy podparasolkowej czy obecnością kuszących tak niedaleko jego własnych.
-Nie mam zamiaru moknąć - chwycił powyżej rączki i nieco przyśpieszył kroku, co zmusiło jego towarzysza do uczynienia dokładnie tego samego.
-Mówiłeś, że lubisz deszcz - warknął.
-Bo lubię - zaśmiał się. - Ale co to za zabawa, jeżeli ty się nie przyłączysz?
-Takim sposobem zmokniemy obydwoje - spojrzał na swoje ramie, na które coraz bardziej nasiąkało wodą.
-W takim razie... - Spojrzał w górę na metalowe pręty stanowiące rusztowanie dla całej konstrukcji. - Nie jest nam to potrzebne - z przebiegłym uśmiechem wyrwał ich jedyną ochronę przez innymi kroplami deszczu, odbiegając nieco kroków, by wściekły Im nie zdążył przejąć jej z powrotem. Składając ją, dokładnie widział jak jego dzisiejszy towarzysz paruje ze złości.
-Jesteś idiotą - warknął nawet nie próbując się bronić przed zmasowanym atakiem z nieba. - A wiesz co robię z idiotami? - Skrzyżował ręce na piersi. - Zabijam ich, Jinsang, zabijam ich... - Z zaskoczeniem rzucił się do biegu w kierunku nic niespodziewającego się chłopaka.
Rozbryzgując parę najbliższych kałuż i przy okazji mocząc sobie nogawki spodni, niemalże udało mu się pochwycić Popova za ramię. Ten jednak z wyuczoną sprawnością odskoczył szybko w bok i odbiegł kolejne parę metrów.
-Za bardzo się denerwujesz - zaśmiał się, podbierając się na swojej kradzionej własności. - Chociaż ty się rozchmurz, skoro na niebo nie potrafi - puścił szybkie oczko, nim kolejny raz musiał uskoczyć przed wściekłym Im'em.
-Rozchmurzę się, jak cię dorwę, mierny tancerzyno - jego głos brzmiał już na zdecydowanie bardziej rozbawiony. Można byłoby się nawet pokusić o stwierdzenie, że to faktycznie był czysty, niczym niezmącony śmiech.
Początkowo nie chciał tego przyznać, ale będąc już całkiem przemoczonym, nagle było mu wszystko jedno. Ganianie za Jinsangiem przestało być czymś wyczerpującym i zupełnie niepotrzebnym, a stało się naprawdę wspaniałą zabawą, którą nagradzał śmiechem niosącym się po ulicach i uliczkach. Nieważne były zdziwione i niekiedy rozbawione spojrzenia ludzi kryjących się pod przystankami czy innymi osłonami.
Nie ważne były spojrzenia, kiedy wreszcie zamknął go w swoich ramionach z niewyobrażalną satysfakcją, dzieląc z nim szybkie oddechy i wirujące iskierki w oczach. Nawet się nie zorientował, kiedy dłonie Jinsanga kolejny raz znalazły się na jego biodrach.
CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
FanficSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...