Leniwym wzrokiem powrócił do widoku za oknem, na zaledwie chwilę odrywając się od opowieści przedstawianej mu przez Jinsanga. Deszcz nadal w zastraszającym tempie moczył ulice, stojące na nich samochody, czy ludzi szukających schronienia przed mknącymi w dół kroplami. Przesiedzieli w tym miejscu już półtorej godziny, spędzając ten czas na prostych i całkiem niezobowiązujących rozmowach. Okazało się, czego Changkyun początkowo nie zakładał, że Popov jest naprawdę zajmującym człowiekiem. Potrafił znajdować z każdą minutą nowy temat, a jego dygresji nie było końca. Wszystko to było zmęczonemu Im'owi niezwykle na rękę. Jego przyjemny głos i brak wymogu prowadzenia żywej konwersacji pozwalały mu nieco wypocząć po całym dniu.
-Słuchasz mnie? - Popukał go przez stół w przedramię ułożone na kawiarnianym stoliku.
-Słucham - zmarszczył brwi, wracając do niego wzrokiem. - Po prostu zapatrzyłem się na deszcz.
Popov powiódł wzrokiem we wcześniejszym kierunku, samemu chcąc skosztować odrobinę z tego widoku.
-Lubisz deszcz? - Zagadnął.
-Nie - uciął krótko. - Jest mokry, o tej porze roku także dziwny, a dodatkowo przez niego ubrania lepią się do ciała. Jakbym chciał być mokry to poszedłbym pod prysznic albo na basen.
-Zawsze jesteś taki sztywny? - Zmarszczył brwi. - Nie wyglądasz na takiego.
-Bo nie jestem taki - przymknął na parę sekund oczy. - Po prostu nie biegam po deszczu jak debil - uśmiechnął się złośliwie.
-Czasami przyjemnie jest być debilem - westchnął, wracając wzrokiem do okna. - A gdybym chciał zatańczyć z tobą w tym deszczu?
-Powiedziałbym ci, że ty jesteś tancerzem, a szczytem moich umiejętności tanecznych jest tupanie stopą.
-Daj spokój - parsknął śmiechem. - Do tej zabawy nie potrzeba umiejętności.
-A mi nie potrzeba zapalenia płuc - przewrócił oczami.
Jinsang skrzywił się, kiedy jego pomysł kolejny raz został brutalnie zbombardowany. W zasadzie to była kolejna rzecz, w której był podobny do Kihyuna z przeszłości. Tamta jego wersja również wpadała na beznadziejne pomysły, które często wiązały się z opłakanymi skutkami. Wtedy, jeszcze głupszy niż dzisiaj Changkyun, przystawał na nie z uśmiechem.
Chociaż porównywanie tej dwójki było absolutnie nie na miejscu, to obydwoje mieli coś w sobie, co wręcz nawoływało do postawienia ich obok siebie. Gdyby był pijany, a nie jest, stwierdził, że to być może ten przewrotny los jeszcze raz stawia na jego drodze podobne wydarzenia, podobne osoby chcąc dać jeszcze jedną, być może ostatnią, szansę.
Problem w tym, że nie miał już piętnastu lat. Nie wierzył we bzdurne przeznaczenie, fatum, czerwone nitki łączące zakochanych, księgi spisane ludzkim życiem, magiczne złote zegarki czy siły mogące wpływać na jego los. Te stery trzymał w swoich własnych rękach, które w prawdzie były coraz bardziej poranione i zmęczone od drewnianego, szorstkiego materiału. Ale wcale nie zamierzał odpuszczać.
Z Pilbeom'em też na początku wszystko było w porządku, a potem dostawał kolejne szansę, które łamał wraz ze złożonymi obietnicami.
Nie zamierzał się nad sobą użalać, ale miał pełne brawo do bycia sceptycznym wobec dziecinnych podrywów Jinsanga. Zwłaszcza, że nie minęło wcale dużo czasu od zakończenia tego legendarnego czteroletniego związku... Ba! Zaledwie wczoraj spotkał się ze swoim ex i prawie razem wylądowali w łóżku, co zresztą stało się później powodem spotkania Pana Popova.
-A ja tam lubię deszcz - kontynuował temat, który już dawno powinien zostać ucięty. - Mam same dobre wspomnienia z nim - uśmiechnął się prawie niczym niewinne dziecko wspominające o ulubionym smakołyku. - Padał deszcz, kiedy pierwszy raz przyleciałem do Korei, dołączyłem do wytwórni, pierwszy raz się całowałem, a także spotkałem ciebie.

CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
FanfictionSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...