XIII

286 38 28
                                    

Schował do zmywarki ostatnie naczynia po dzisiejszym śniadaniu. Dla upewnienia się czy aby na pewno niczego nie pominął, odwrócił się w kierunku stołu. Znajdował się na nim jedynie osamotniony kubek z niedopitą kawą, którą obiecał sobie niebawem dokończyć.

Dzisiaj ponownie był zmuszony zjeść sam śniadanie. Kiedy obudził się rano... Kihyuna już dawno obok niego nie było. Przez chwilę miał wrażenie, że odgłos pękającego serca był słyszalny nawet w Chinach. Ale chyba tylko mu się wydawało.

Przez moment miał cichutką nadzieję, że chłopak będzie czekał na niego w kuchni. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię. Szurając stopami po zimnej posadzce ich mieszkania mijał jedynie pomieszczenia, w których gościły puste meble.

Kihyun naprawdę nie dotrzymał swojej obietnicy, którą złożył zaledwie dzień wcześniej.

Westchnął cicho mierzwiąc swoje włosy. Powinien dać sobie mentalnie z liścia! Kolejny raz dostał kopniaka od Kihyuna, ale wcale nie czuje, by nauczył się czegoś nowego. Bolało jak zwykle, przejdzie jak zwykle.

Musiał być naprawdę szalony, skoro ciągle odgrywali ten sam scenariusz w kółko i w kółko.

Na całe szczęście dzisiaj nie musiał siedzieć sam w domu, zastanawiając się czy szanowny książę będzie miał ochotę wrócić, czy może kolejny raz ktoś inny okaże się dużo ciekawszy od własnego chłopaka. Za kilka godzin zaczynał ponownie pracę w znajomej kawiarni, a po przekroczeniu jej progów, z pewnością zapomni o całym świecie. Tak jak to bywało w przeszłości.

Jeszcze tylko zgarnął pakunek z czymś, o co poprosił Kihyuna wczorajszego dnia i już był gotowy do wyjścia.

Mimo wszystko gdzieś bolał go fakt, że Kihyun nie napisał nawet krótkiej wiadomości po swoim zniknięciu. Nawet głupiego „dzień dobry" się nie doczekał.

***

-Cześć, Eunhye - przywitał się z menadżerką, która w odpowiedzi posłała mu uśmiech pełen życzliwości.

-Myślałam, że będziesz trochę później.

-Nie miałem co robić, więc... - Wzruszył ramionami. - Mogę poczekać te półgodziny.

-Dobrze, że rwiesz się do pracy - zażartowała. - A co to...? - Zapytała, wskazując na pakunek.

-To prezent dla Seohong - Uśmiechnął się gdzieś pod nosem. - Myślisz, że nadal lubi tego Kihyuna?

-Żartujesz sobie? - Prychnęła. - Ona swojemu synowi chce dać tak na imię, ale na całe szczęście jej narzeczony jest mądrzejszy.

-Masz coś do tego imienia? - Zmarszczył brwi.

-Skąd! Po prostu dawanie dziecku imienia po idolu... No to trochę dziwnie. Co jej planujesz dać tak właściwie? Wiesz, że ma sporą kolekcję i trudno jej dogodzić.

-Czapkę z ostatniej trasy koncertowej z autografem i jakieś karty ze zdjęciami.

-Brzmi jak coś bardzo trudnego do zdobycia - zmarszczyła brwi. - Jesteś pewien, że to nie są podróbki? Strasznie dużo tego dzisiejszych w czasach. Chińczycy wszystko zrobią...

-Twój mąż jest Chińczykiem, prawda?

-Dlatego wiem co mówię!

Zaśmiał się krótko. Miał okazje poznać męża Pani Jeon. Był to naprawdę przemiły i życzliwy człowiek, co tworzyło nieco kontrast do opowieści jego żony.

-Możesz być spokojna, to nie są żadne podróbki - jeszcze raz spojrzał na pakunek.

-W takim razie skąd to masz?

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz