Animagia

922 66 21
                                    

Słuchając czytającego Lupina, ześlizgnąłem się na podłogę, głowę zaś położyłem na jego nogach. Widziałem jego zdziwienie, ale po chwili znikło i na jego twarzy pojawił się uśmiech.

...........................................

Remus miał bardzo przyjemny ciepły głos, miło się go słuchało. Czytał właśnie o animagii gdy nagle do głowy przyszedł mi pomysł.

- A gdyby tak zamienić się w zwierzęta?! - wstałem z ziemi i zacząłem krążyć w kółko zastanawiając się nad tym - Gdy wilkołak widzi człowieka atakuje go, ale gdy jest w pobliżu zwierzę nic nie robi.

- Animagii uczyli się najpotężniejsi czarodzieje. To nie dzieje się od tak. - pouczył mnie - Dziękuje ci, że chcesz mi pomóc, ale nie sądzę żeby to się udało.

- Ale sam powtarzasz "Dla chcącego nic trudnego". - uśmiechnąłem się przyjaźnie - A ja jestem chcący.

- Mówię tak wtedy, gdy mamy napisać wypracowanie. - pokręcił głową blondyn - Pogadajmy o tym z Jamesem.

Podałem mu rękę by wstał, podniósł się i weszliśmy do pokoju.

- Co robiliście na balkonie? - Frank robił jakieś notatki.

- Czytaliśmy. - odpowiedziałem po krótkiej ciszy - Widziałeś gdzieś Jamesa?

- Zarywa do Lily w pokoju wspólnym. - zaśmiał się - Zakład nadal istnieje?

- Yhym...- przytaknąłem - I tak wydaje mi się że za rok mu się uda.

- Pożyjemy zobaczymy. - westchnął Remus i pociągnął mnie za rękę - Chodź.

Schodziliśmy krętymi, długimi schodami. Szliśmy w ciszy, w pewnym momencie, Lupin się potknął i wpadł mi w ramiona. Poczułem rumieńce na mojej twarzy, uśmiechnąłem się i postawiłem go na nogi. Doszliśmy do dormitorium i zatrzymaliśmy się na środku. Rozejrzałem się i zobaczyłem Jamesa, wokół niego stały dziewczyny i szeptały coś do siebie. Podeszliśmy bliżej.

- Witam drogie panie. - przywitałem się i dałem znak przyjacielowi by wstał i poszedł z nami - Porwę na chwil kilka tego kawalera.

Wstał i podszedł do nas.

- Pokój życzeń, za 10minut. - powiedziałem i już chciałem wyjść ale widziałem że oni się na mnie gapią - Muszę iść zrobić sobie kanapkę, bo głodny jestem.

- Aaaaa, ok. - roześmiali się i rozeszli.

.............................................

Stałem z kanapką przed pokojem życzeń, czekałem aż drzwi się otworzą. Usłyszałem sapanie Jamesa zza rogu. Weszliśmy, w środku czekał Remus z książkami.

- Serio?! - krzyknąłem z nie dowierzaniem ale w kąciku ust pojawił mi się uśmieszek - Czytasz na tak ważnym "Zgromadzeniu Ludowym Huncwotów".

- Musiałem się czymś zająć jak was nie było. - wzruszył ramionami i odłożył książkę - Dobrze więc zaczynajmy to ważne "Zgromadzenie Ludowe Huncwotów".

- Nie nabijaj się z tej nazwy! - wtrącił oburzony James - Sam myślałem nad nią 3 godziny!

- Więc tak, zebraliśmy się tutaj by...- uświadomiłem sobie że brzmię jak ksiądz na ślubie - Pomóc Remusowi w jego ciężkich dniach. Musimy zostać animagami.

- Czym? - nie zrozumiał - Animagami? Chodzi o to że mamy się zamieniać w zwierzęta?

- Yhm, dokładnie tak. - przytaknąłem - Wchodzisz w to czy nie?

- Od razu uprzedzam, że będzie to ciężkie do wykonania. - popatrzyłem srogo na Remusa - Syriusz, nie patrz tak na mnie! Ja tylko mówię że nie wiele osób tego dokonało.

- Skoro to dla ciebie...- zaczął James - Wchodzę w to.

................................................

Przez miesiąc próbowaliśmy, robiliśmy treningi dwa razy w tygodniu. James zamienił się raz w jelenia, a ja w czarnego psa, od tego wzięły się nasze pseudonimy "Łapa" i "Rogacz", Remus był "Lunatykiem". Wymyśliliśmy sposób by odprowadzać Remusa do wrzeszczącej chaty, a mianowicie stworzyliśmy mapę. "Mapa Huncwotów". Mapa pokazywała osoby znajdujące się w Hogwardzie, gdzie i kto. Użyliśmy do tego magii i wiedzy zdobytej na lekcjach.

Teraz znajdowaliśmy się na korytarzu przed dormitorium, wszyscy spali, wszyscy oprócz nas. James trzymał mapę na której widniały imiona prefektów którzy pełnili wartę. Remus zwijał się z bólu, wziąłem go pod ramię by nie upadł. Szliśmy ciągnącymi się korytarzami, gdy wyszliśmy na zewnątrz było ciemno, księżyc był prawie zaokrąglony, za parę minut miała nastąpić pełnia.

- Poradzisz sobie? - jak co pełnie ogarniał mnie strach, współczułem Remusowi - Zostawimy ci trzy koce, przebranie, w termosie będziesz miał herbatę...

- Łapo, poradzę sobie jak co miesiąc. - nie dał mi dokończyć zdania - Dziękuje wam za troskę.

Weszliśmy do chaty, posadziliśmy Remusa na podłodze i zasunęliśmy rolety.

- Przyjdziemy po ciebie o siódmej. - pożegnaliśmy się z Luńkiem i zatrzasnęliśmy drzwi.

Poczekaliśmy za drzwiami chwilę by księżyc był okrągły, kiedy to nastąpiło zza drzwi dobiegł odgłos wycia, nienawidziłem uczucie bezradności, które w tamtym momencie mnie wypełniało...

....................................................

Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz