- Czy ból kiedyś minie? - spytałem, wiedząc jak bardzo przeżywała śmierć Marleny.
- Nie. - odpowiedziała brunetka ze smutkiem w oczach - Ale będzie bolało coraz mniej, aż pewnego dnia będziesz mógł się uśmiechać bez wyrzutów sumienia.
Przytuliła mnie i poszła.
...................................................
31 października Halloween
Obudził mnie silny podmuch zimnego wiatru. Przetarłem oczy i podniosłem się ociężale. Okno było otwarte, na parapecie leżała koperta. Wziąłem kawałek pergaminu do ręki i rozdarłem.
- Co to? - spytał Remus, przeciągnął się i usiadł po turecku na łóżku.
Usiadłem koło niego i zacząłem czytać.
- To dziś. - szepnąłem - Voldemort rozpoczął polowanie na Wybrańca. Prędzej czy później nas namierzy. Jeżeli już tego nie zrobił. Zakon piszę byśmy byli czujni i by informować ich o jakimkolwiek podejrzanym zdarzeniu.
- On tu idzie, prawda? - widziałem zmieszanie w jego oczach, widziałem strach przed samotnością, ale nie dostrzegłem jednego...
Chęci walki.
~•.....................•~
Cały dzień przebiegał najnormalniej w świecie. Wszystko zaczęło się dopiero wieczorem. Siedzieliśmy na żółtej kanapie w salonie, kiedy światło latarni na ulicy zaczęło wariować. Migało we wszystkie strony, a po chwili gasło. Następnie usłyszeliśmy jak piorun rozwala pobliskie drzewo. Wyjrzałem przez okno. W powietrzu czuć było zapach krwi. Mgła pokrywała niebo, przez co nie mogłem dostrzec niczego po za nią. W jednej chwili wszystkie światła zgasły. Te na ulicy, ale również w każdym innym domu w pobliżu. W oddali we mgle ujrzałem wolno poruszającą się postać.
- Jest tu. - odsunąłem się od okna i spojrzałem na przyjaciół.
- Syriusz zabarykaduj drzwi, zaknebluj okna. - rzekł Remus.
- To czarodziej, może je otworzyć zaklęciem. - przypomniał James.
- Trochę mu zajmie przedostanie się przez meble przy drzwiach, a my zyskamy czas. - powiedział Lily.
Zacząłem od przesunięcia kanapy, a następnie lodówki i paru innych mebli. Lily wzięła na ręce Harrego i pobiegła z nim do pokoju Potterów. Gdy skończyliśmy stawiać meble, rzuciliśmy najmocniejsze zaklęcie do zamknięcie drzwi i okien. Następnie dołączyliśmy do rudej i Harrego. Takie same zaklęcie rzuciliśmy na drzwi w ich pokoju, a na schodach zostawiliśmy parę niespodzianek. Nagle usłyszeliśmy pukanie w okno.
- Dor?! - krzyknąłem - Co ty tu robisz?!
- Przyleciałam jak tylko dowiedziałam się, że coś wam grozi. - powiedziała ze spokojem w głosie i odstawiła miotłę w kąt pomieszczenia.
- Ale...- zaczęła Lily.
- Żadnego, ale. Nie zniosłabym śmierci jeszcze jednego z was. - przytuliła ją - Jeżeli zginiemy, to zginiemy razem. Nie zostawię was.
Uśmiechnąłem się, ale po chwili uśmiech zniknął, po całym domu rozniósł się głośny dzwięk przekręcania gałki od drzwi.
- Jest tu. - powiedział James - Normalni ludzie pewnie uciekliby przez okno, ale my nie będziemy całe życie uciekać. Trzeba stawić mu czoła. Co teraz?
- Czekamy. - stwierdził Remi.
- Wiedzcie wszyscy, że bardzo was kocham i zastępujecie mi rodzinę, której nigdy nie miałem. - rzekłem poważnie.
- Syriusz, nikt tu nie zginie. - Lily była bardzo stanowcza w swojej wypowiedzi.
- Za was warto zginąć. - dodałem.
Wtedy rozległ się donośny krzyk.- Poślizgnął się na oleju, pacan. - zaśmiałem się.
- Jeszcze bardziej się wkurzy. - stwierdziła Dor - Ale punkt za pomysłowość.
Następnym co słyszeliśmy był jego oddech. Czuliśmy go nawet nie widząc go. Rozejrzałem się po pokoju. Przełknąłem ślinę. Potem Voldemort nacisnął klamkę, staliśmy naprzeciwko drzwi z różdżkami wycelowanymi w stronę wejścia. Harry siedział w kołysce i obserwował każdy nasz ruch. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Wtedy do pokoju wszedł wysoki, biały jak ściana mężczyzna bez nosa z zniekształconą twarzą. Przeszedł mnie dreszcz widząc za nim pełznącego węża. Voldemort wyciągnął spod czarnej suknio-peleryny różdżkę bielszą niż jego ręka.
- Głupcy. - wyszczerzył swoje ohydnie żółte i podziurawione zęby - Avada Kedavra!
W tej chwili z naszych różdżek na raz wystrzeliły strumienie jasnego światła. Zaklęcia zderzyły się ze sobą i walczyły jedno z drugim. I wtedy do mnie dotarło. Tylko jedna rzecz jest w stanie pokonać nie wybaczalne zaklęcia i jego.
Przyjaźń i chęć poświcenia się za przyjaciół.
Nasze światło przepychało się przez jego, aż do chwili gdy on nie wziął do ręki węża. Jego zaklęcie stało się mocniejsze. Musieliśmy z tym walczyć.
- Złapmy się za ręce! - krzyknąłem - Szybko!
Tak też zrobili. Wszyscy trzymając się za ręce staliśmy naprzeciw czarodziejowi z wężem. Z naszych różdżek wystrzelił jeszcze silniejszy i jaśniejszy od poprzedniego strumień światła, pędzący w stronę Czarnego Pana. Znów przeważył i coraz bardziej zbliżał się do Voldemorta. Jego zaklęcie zniknęło. Światło wleciało na niego i zmieniło się w bańkę, w której był zamknięty. Zaczął krzyczeć i wiercić się niespokojnie. Czarny Pan zaczął się rozpadać na małe kawałeczki, które unosiły się do góry jak pękniety balon. Gdy cały się rozpadł, bańka pękła. Wygraliśmy. Nic nie mówiąc uściskałem przyjaciół.
- Już po wszystkim. - szepnął James wyjmując małego z kołyski.
..........................................
No i ostatni rozdział wstawiony😞 Za parę godzin pojawi się Epilog wraz z podziękowaniami i notatką ode mnie.
CZYTASZ
Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫
FanfictionChyba każdy kto jest zainteresowany tą książką zna Wolfstar, a to jest ich opowieść od pierwszego spotkania. A było to w piękny słoneczny dzień na peronie 9 i 3/4... Opowieść zawiera fragmenty z pocałunkami i alkoholem. Dla 15+ lat. Książka nie jest...