Dupy w troki chłopcy!

370 33 4
                                    

- Zaprowadźcie do Czarnego Pana! - to była kobieta, kobieta którą bardzo dobrze znałem. Niegdyś bliska memu sercu.

................................................

- Bella. - syknąłem - Może jeszcze mi powiedzcie że jest tu Andromeda. Ta słodka, niewinna kuzyneczka.

- Uciekła z Tedem. - zaśmiała się - Zdradziecka Szlama. Splamiła ród, tak jak ty.

- Dobrze zrobiła. - uśmiechnąłem się, a ona nadepnęła mi obcasem na palce - Uciekła z tej przeklętej rodziny.

Bellatrix jest moją kuzynką, podstępną kuzynką. Już od młodości była wścibska i bezduszna. Wiedziałem, że przeszła na złą stronę. Ma kręcone, czarne jak smoła włosy, które nigdy się nie układają. Chuda, średniego wzrostu i wredna do szpiku kości. Usłyszałem kroki.

- Panie. - pokłoniła się do stóp mężczyzny.

Był to wysoki czarodziej. Moją uwagę przykuł jego nos. A raczej jego brak. Był biały jak włosy Malfoy'a, ubrany w szatę, ciągnącą się po posadce.

- Kim jesteś? - spytał.

- A co cie to obchodzi? - nie bałem się gościa bez nosa w pelerynce.

- Wyszczekany. - zaśmiał się i spojrzał na Belle - Zajmij się nim.

- Tak Panie. - jeszcze raz się ukłoniła, a on wyszedł.

Zacząłem się śmiać. Odwróciła się w moją stronę.

- Cruccio! - krzyknęła, a zaklęcie trawiło we mnie - Co, już nie jest tak zabawnie?!

Ból przeszywał mnie od stóp do głowy. Całe moje ciało zdrętwiało, wiłem się po podłodze. Czułem jakby zdzierali ze mnie skórę i wbijali mi tysiąc szpilek w ciało.

- A teraz mów! - stała nade mną - Co robiłeś w lesie?

- Po co ci to wiedzieć. - wycedziłem przez zęby.

- Mów! - rzuciła zaklęcie, które wywołało rany cielesne.

- Byłem na spacerze.

- Sam?

- Tak.

- Ty, spacer, a do tego sam. - rzekła - Coś mi nie pasuje. Syriusz Black. Na spacerze, sam. A gdzie twoi przyjaciele?!

- Mieli coś do roboty. - odpowiedziałem.

Musiałem skłamać, to Śmierciożercy. Co mam zrobić? Kątem oka spojrzałem w kieszeń. Moja różdżka nadal tam spoczywała. To był jedyny ratunek. Musiałem stąd uciec. I to jak najszybciej.

~•..................•~

( Dorcas )

Martwiłam się o Syriusza, długo nie wraca. Już za długo. A jeżeli mu się coś stało? Tylko mi powiedział o swojej misji. Biegłam korytarzem, nie zwracając uwagi na innych uczniów. Dobiegła do pokoju Huncwotów. Zamaszyście otworzyłam drzwi i dostrzegłam Franka, Jamesa i Remusa.

- Dupy w troki chłopcy! - krzyknęłam.

- Co się stało? - spytał Remus.

- Syriusz...- wydyszałam zmęczona biegiem.

- Co Syriusz?! - zerwał się z łóżka.

- Dor, co jest z Syriuszem?! - krzyknął James.

- Co się stało?! - Frank podbiegł ze szklanką wody i mi ją podał.

Wzięłam wielki łyk. Odetchnęłam.

- Syriusz miał wrócić z misji dwie godziny temu! - udało mi się powiedzieć - Musimy go znaleźć. Jest sam.

- Jak to sam?! - Jamesa sparaliżowało - Kto mu na to pozwolił?! Kto w ogóle go tam posłał?!

- To nieważne! - Remus wziął kurtkę z wieszaka i sięgnął różdżkę z biurka - Idziemy!

Wybiegliśmy z pokoju. Po drodze zgarnęliśmy Lily i Marlene. Nie było czasu zawiadomić Ruby. Była ona teraz na zajęciach, a nie mieliśmy czasu na wyjaśnienia. Gdy dotarliśmy do Zakazanego Lasu zaczęliśmy się ostrożnie rozglądać.

- Spójrzcie tam! - odezwał się po paru minutach Frank - Krew jednorożca.

- Ostrożnie! - powiedziała Lily - To jest zasadzka!

Remus wziął patyk do ręki i rzucił go na polankę, na której znajdowała się krew.

- Możemy iść. - rzekł James.

- Expelliarmus! - krzyknęła Marlena w stronę pobliskiego krzaczka.

Zza krzaka wyleciała różdżka, którą ona zgrabnie złapała. Podbiegłam do krzewu, za nim znajdował się chłopak. Śmierciożerca.

- Trzeba zawiadomić Zakon. - stwierdziła Lily.

- Nie mamy czasu. - Remus wziął różdżkę do ręki i wycelował w chłopca - Zaprowadzisz nas.

Kiwnął głową i wskazał drogę. Doprowadził nas do dworku, pokrytego bluszczem. Okna były zasłonięte ciemnymi zasłonami.

- Jak my tam wejdziemy? - spytałam - Pewnie jest ich tam pełno.

- Gdzie trzymają więźniów? - zwrócił się James w stronę Śmierciożercy.

- W lochach. - odpowiedział.

- Nie przyda się nam już. - stwierdziłam i spojrzałam na Remusa.

- Petryfikus Totalus! - rzucił zaklęcie, a chłopak runął na ziemie.

Na wejściu rozbroiliśmy dwóch Śmierciożerców, zbiegliśmy schodami do lochów. Przed nimi stało trzech. Raz jeden zranił Jamesa i mnie, ale to tylko zadrapania. Mieliśmy już dużo akcji i umiemy się bronić. Dobiegliśmy do dziewczyny w czarnej sukience i gorsecie.

~•.................•~

( Syriusz )

Bella odwróciła się na chwilę, bo coś przykuło jej uwagę. Szybkim ruchem sięgnąłem do kieszeni spodni. Nagły wybuch wytrącił mnie z planu ucieczki. Kuzynka zamieniła się w czarny dym. Zwjała. Przede mną stali moi przyjaciele. Uśmiechnąłem się. Frank i James pomogli mi wstać. Biegliśmy na górę po schodach. Nagle zbiegło się czterech Śmierciożerców, Marlena rzuciła Bombardę i dwóch z nich ucierpiało. Jednym zajął się Frank, a drugim Dorcas. James i Lily podtrzymywał mnie, bym nie upadł. Byłem tak osłabiony przez zaklęcia, że nie pamiętam co było potem. Zasnąłem.

...........................................
W środę następny rozdział.

Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz