List

472 35 12
                                    

Przez cały czas myślałem nad wojną, bratem, tym co będzie dalej. Nie chciałem takiego życie dla moich bliskich. Miałem nadzieje że to sen i nie długo się z niego obudzę.

.....................................................

Minęły trzy tygodnie, dyrektor nie dawał nam żadnych informacji. Można powiedzieć, że wróciliśmy do normalności. Lekcje, egzaminy, strach, smutek, miłość, przyjaciele, złość i płacz. To wszystko to emocje, które nam towarzyszyły. Marlena czuła się już lepiej, ale nadal leżała w skrzydle szpitalnym, spędzaliśmy u niej wolne chwile. Z Regulusem nie miałem kontaktu, Dumbledoor ostatnio z nim gadał. Ataki na mugoli w Hogwardzie były częstsze. Wszyscy bali się wychodzić z domów, a jeżeli już to z różdżkami w kieszeniach. Wyjścia do Hogsmead były zabronione. Jednak Huncwoci chcieli walczyć.

- Nie poddamy się tak łatwo. - powiedział stanowczo James, który czytał w "Proroku Codziennym" o liczbie napadów i zabójstw - Nie boję się durniów w czarnych maskach!

- Rogacz ma racje. - poklepałem go po ramieniu - Nie możemy tak tego zostawić.

- Minęły trzy tygodnie, Dumbledoora nie ma. - przypomniała Lily - Co może zrobić siódemka siedemnastolatków?!

- Dużo, możemy walczyć. - rzekła Ruby - Na swój własny sposób.

- Co masz na myśli? - zapytał Remus.

- Myślę, że chodzi jej o mały sabotaż. -  odezwała się Dorcas - Zastawianie pułapek i tym podobne.

- Myślisz, że są tacy głupi? - oburzył się Frank  - Pułapki to nie wyjście.

- To co masz zamiar zrobić?! - krzyknęła Ruby - Siedzieć tu i czekać na to co powie Dumbledoor! Marne wyjście, Dor ma racje.

Przy naszym stole zapanowała cisza, ponieważ bibliotekarka pojawiła się tam znikąd. Założyła swoje kwadratowe okulary i spojrzała gniewnym wzrokiem.

- Jeżeli macie zamiar krzyczeć to zapraszam na zewnątrz. - powiedziała surowo swoim zachrypniętym głosem.

- Przepraszamy. - odpowiedzieli Lily i Remus.

Starsza kobieta wróciła do swojego biurka i zanurzyła nos w książce.

~•..............•~

Kolejny dzień. Kolejny tak samo zaczynający się dzień. Jednak coś się zmieniło...Przewróciłem się na drugi bok, obok spał Remus. Na jego twarzy wyczytałem spokój. Odgarnąłem ręką pasmo włosów, które spoczywało na jego pięknej, pokrytej bliznami twarzy. Po chwili gapienia się na niego, delikatnie podniosłem się z łóżka. Na biurku leżały cztery listy. Do Jamesa, do Franka, do Remusa i do mnie...Wziąłem kopertę zaadresowaną "Syriusz Black". Otworzyłem i zacząłem czytać.

Drogi Panie Syriuszu

Doszły mnie słuchy, że młodzież chce walczyć. W takiej sytuacji, skłonny jestem Panu zaufać i zaprosić na pierwsze spotkanie Zakonu Feniksa. Jest to spotkanie, na którym dowiecie się jak naprawdę wygląda walka. Co to znaczy wojna. I czy na pewno jesteście gotowi na ból, cierpienie i poświęcenie. Szczerze mówiąc spodziewałem się po Panu, że będzie Pan chciał walczyć o bliskich. Nie mogę obiecać, że będzie to w stu procentach bezpieczne, ale zapewniam że będzie to słuszna decyzja walczyć po stronie Zakonu. Na jutrzejszym spotkaniu, będziecie mogli zapoznać się z przysięgą, którą mam nadzieje Pan podpisze. Spotkanie odbędzie się o godzinie 15, po obiedzie. Na zaproszonych będzie czekał powóz.

Dyrektor Hogwartu Albus Dumbledoor

Znieruchomiałem, patrzyłem na list przez 10 minut. I nagle to do mnie dotarło...Naprawdę będzie wojna.

....................................................
Następny rozdział w poniedziałek. Ostatnio nie mam weny na pisanie, ale mam w zapasie parę rozdziałówki. Macie może jakieś sposoby na inspiracje?

Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz