- Do zobaczenia potem i jeszcze raz przepraszam.
............................................
Założyłem kurtkę i sięgnąłem po szalik.
- Wybierasz się gdzieś? - z fotela wychylił się Luniek.
- Chyba pójdę się przejść. - musiałem przemyśleć parę spraw.
- Tylko nie do lasu. - zaśmiał się - Uważaj na siebie.
- Wrócę za pół godziny. - wyszedłem.
Wdech i wydech, do puc wlatywało mi zimne, świeże powietrze. Szedłem ścieżką, mijałem grupki uczniów i zastanawiałem się nad tym co będzie dalej. W mojej głowie było pełno myśli. Dlaczego jestem inny? Dlaczego krzywdzę ludzi? Dlaczego nic mi w życiu nie wychodzi? Usiadłem na ławeczce, która znajdowała się na uboczu. Patrzyłem w podłogę, oparłem głowę na rękach, rozejrzałem się czy nikt nie idzie i jakoś tak łzy mi poleciały. Nie wiem dlaczego. Po chwili otarłem szybko twarz, bo usłyszałem skrzypienie butów na śniegu i cień.
- Syriusz? - usłyszałem łagodny głos Remusa, usiadł przy mnie - Łapko, ty płaczesz?
- Nie kuźwa, oczy nawilżam! - wydarłem się na niego bezpodstawnie - Przepraszam. Nie powinienem na ciebie krzyczeć.
- Co się stało? - pogłaskał mnie po plecach.
- Moja matka miała racje. - westchnąłem - Wszystko psuje.
- Wcale nie...Nie daj sobie tego wmówić. Nigdy.
- Ale tak jest.
- Nie prawda. Widzę że straciłeś pewność siebie. - pociągnął mnie za sobą - Chodź.
- Gdzie ty mnie ciągniesz?
- Na stok. Robimy wyścig.
Wypożyczyliśmy narty i deskę, wjechaliśmy wyciągiem i zaczął się wyścig. Mknęliśmy w dół, zapominając o wszystkich problemach. Do połowy trasy prowadziłem, potem rolę się odwróciły. Pierwszy na dole był Luniek, gdy stanął dumnie, podjechałem tak by na zakręcie obsypać go śniegiem.
- Tak się bawisz?! - odpiął narty i zaczął lepić kulki ze śniegu.
- Złap mnie jeśli chcesz! - wypiąłem buty z deski i robiłem uniki uciekając.
Dobiegliśmy do górki śniegu, Remus walnął mnie śnieżką w głowę, a ja wziąłem go na kark i wrzuciłem do wysepki śniegu.
- Idiota. - uśmiechnął się, a ja wyciągnąłem do niego rękę by wstał.
Przyciągnął mnie do siebie i też wylądowałem w śniegu. Roześmialiśmy się. Nagle słońce zasłoniła kobieta.
- Panie Black! Panie Lupin! - szybko podnieśliśmy się z ziemi i otrzepaliśmy - Czemu leżycie w śniegu?!
- Bo my...- zacząłem.
- Profesor McGonagall my wracamy ze stoku i się...potknęliśmy. - wytłumaczył.
- Za trzy godziny zbiórka. Jedziemy na stragany. - odeszła - Weźcie pieniądze.
Wybuchnęliśmy śmiechem i wróciliśmy do pokoju.
- Stragany powiada. - zastanowiłem się - Może kupię sobie ciupagę.
- Będziesz nią dźgał Jamesa, żeby rano go do budzić. - zaśmiał się.
- Możliwe.
...........................................
- Zbiórka! - usłyszeliśmy McGonagall wysiadając z pociągu - Proszę się nie rozchodzić!
Ustawiliśmy się i profesor zaczęła nas liczyć, następnie wyjaśniła zasady i pozwoliła się rozdzielić. Była godzina 15.
- O 17 spotykamy się tutaj! - krzyknęła, a my poszliśmy w swoją stronę.
Remus, James, Dorcas, Lily i ja podeszliśmy do stoiska z oscypkami, kupiliśmy sobie smażone i spacerowaliśmy.
- Ludzie, chodźmy tam. - wskazałem stragan z zabawkami - Chce ciupagę.
- Dziecko z ciebie. - powiedziała Dor, zarzuciłem ją sobie na bark i zacząłem biec do stoiska, roześmiała się - Black!
- Łapo, patrz jaki gustowny kapelusz. - odezwał się James przymierzając nakrycia głowy - Biorę i ten wianek też dla Lily.
Ruda zarumieniła się i cmoknęła go w policzek. Remus oglądał pocztówki, a ja dźgałem Dor ciupagą.
- Syriusz, przyrzekam że jeśli jeszcze raz tkniesz mnie tym zaostrzonym badylem, wbije ci go w oko! - wybuchliśmy śmiechem - Nie żartuje.
Zapłaciłem za ciupagę, James za kapelusz i wianek, Remus wziął pocztówkę, a Dor magnes. Zmierzaliśmy do kawiarni.
Zamówiliśmy gorącą czekoladę, a potem zrobiliśmy bitwę na śnieżki.
...............................................
Siedzieliśmy przed hotelem, nasza szóstka.
- Mam dziwne pytanie. - odezwała się Lily - Długo się zastanawiałam...Dor też. Skąd wzięły się wasze przezwiska?
Z chłopakami spojrzeliśmy na siebie.
- No więc wiecie o Remusie...- zacząłem - Dlatego Lunatyk. By pomóc mu podczas pełni postanowiliśmy.
- Być animagami...- powiedział razem ze mną James.
- Animagami? Żartujesz? - Lily była zmieszana - Najpotężniejszym czarodziejom to się nie udawało?!
- Nie wieże. - westchnęła Dor.
- Frank potrzymaj mi okulary. - James oddał mu okulary i stanął przed dziewczynami.
- Syriusz, chodź. - wstałem - Jak myślicie jakimi zwierzętami jesteśmy?
- Łapa to jakiś pies albo wilk, a Rogacz...jeleń lub żuk rogacz. - roześmiała się.
- Gotowy Rogacz? - popatrzyłem na niego, a potem w podłogę.
- Gotowy Łapo.
Po chwili przed dziewczynami nie stało dwóch przystojnych chłopaków, a jeleń i czarny pies.
- Nie...- Dor miała szeroko otwarte oczy, nadal nie dowierzała - Jak?
- Uczyli się długo. - odezwał się Remus.
Pod postacią psa położyłem się pod ich nogami, by miziały mnie po brzuchu.
- Jesteś kundelkiem. - uśmiechnęła się Lily - Wow. James dasz się przejechać na tobie?
- Dla ciebie wszystko. - wybuchliśmy śmiechem.
...............................................
Zdanie Lily mnie rozwaliło😂😎
CZYTASZ
Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫
FanfictionChyba każdy kto jest zainteresowany tą książką zna Wolfstar, a to jest ich opowieść od pierwszego spotkania. A było to w piękny słoneczny dzień na peronie 9 i 3/4... Opowieść zawiera fragmenty z pocałunkami i alkoholem. Dla 15+ lat. Książka nie jest...