Czy to już?!

221 20 0
                                    

- Dlaczego gdy dzieje się coś złego, my zawsze jesteśmy w pobliżu? - spytał.

- Nie wiem, braciszku. - przytuliłem go i wróciłem do pokoju.

.................................................

Dobiega koniec lipca, dziś 31. Lily całymi dniami leży w łóżku i czyta lub odwiedzają ją przyjaciele. Jej brzuch jest już tak duży, że mógłby wybuchnąć. James wpada na coraz głupsze imiona dla dziecka. Alice urodziła wczoraj, Frank jest zestresowany, ale bardzo szczęśliwy. Nie zdążyli nas jeszcze odwiedzić, ale Longbottom śle sowy z listami co godzinę, by opisać nam jak śliczny jest jego syn. Nazwali go Neville. Sądzę, że do końca nie wiedzieli jak będzie się nazywał i Alice kazała mu powiedzieć cokolwiek. Jednakże podoba mi się to imię. Lily i James mają już wymyślone imię, ale nie chcą nam powiedzieć, ma to być dla nas niespodzianka.

Teraz leżę na dywanie z nogami opartymi na kanapie. Liczę pieprzyki na rękach, kiedy do pokoju wchodzi Remus.

- Luniek! - wołam i podnoszę się do pozycji siedzącej - Nudziiiiiii mi się.

- Właśnie widzę. - rzuca mi rozbawione spojrzenie.

- Porób coś ze mną.

- Jeżeli ci się nudzi to się rozbie...- nie dokończył, bo na mojej twarzy pojawił się uśmieszek - Nie ważne. Możesz iść pośpiewać dziecku.

- Raczej brzuchu Lilki. - przewróciłem oczami - Ty serio wierzysz, że dziecko to słyszy?

- Oczywiście, że tak. Gdybyś przynajmniej trochę zainteresował się książką, którą Ruby wypożyczyła z biblioteki, wiedziałbyś że dziecko już w 5 miesiącu zaczyna słyszeć. - odpowiedział i usiadł naprzeciwko mnie - Jeżeli chcemy mieć kiedyś dziecko, powinieneś to wiedzieć, bo może ci się ta wiedza przydać. Mugole mają wiele ciekawych książek na różne tematy, więc zamiast siedzieć tu i się nudzić mógłbyś ruszyć cztery litery i pójść do biblioteki...

Przerwał swoją wypowiedź, bo zobaczył na mojej twarzy zaskoczenie.

- Coś nie tak? - spytał.

- Jeżeli chcemy mieć kiedyś dziecko? - powtórzyłem zdanie powiedziane przez niego przed chwilą, przełknąłem ślinę - Remi, chcesz mieć ze mną...dziecko?

Nastąpiła cisza. Żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym w taki sposób. Ja wychowywać kaszojada?! Świat by musiał zwariować, bym tego dokonał. Przecież to będzie żywe. Zrobiłbym mu tylko krzywdę, nie umiem się zajmować sową, a co dopiero dzieckiem! Zacząłem się zastanawiać czy kiedyś powiedziałem coś co mogło dać do zrozumienia, że chciałbym z nim mieć dziecko, ale nie przypominam sobie takiej sytuacji.

Lupin otworzył usta, ponieważ coś chciał powiedzieć, ale natychmiast je zamknął, bo usłyszał krzyk.

- To Lilka. - wstałem i pobiegłem na górę.

Wpadłem do pokoju. Ruda leżała pod kocykiem i zalana była potem.

- Co się stało?! - podszedłem do łóżka i sprawdziłem jej temperaturę, dotykając czoła.

- Nic, tylko miałam skurczzzzzz. - zawyła wypowiadając ostatnie słowo.

Do pokoju wbiegł Remus z kubkiem wody.

- Napij się. - podał jej napój i uchylił okno - Słychać cie było w salonie, nasiliły ci się skurcze? Może to porodowe?!

Nie chce odbierać porodu! Lilka mówiła, że termin ma na za tydzień, nie jesteśmy przygotowani.

- Nie, muszę trochę pochodzić. - powiedziała podnosząc się z łóżka, zaśmiała się - Bo inaczej mięśnie w nogach mi zanikną. Mam dość leżenie, najwidoczniej dziecko też.

Podałem jej rękę i podparła się o mnie.

- Nie wiem czy powinnaś chodzić. - rzekłem podtrzymując ją.

- Wszystko jest dobrze. Muszę rozprostować nogi.

Zrobiliśmy parę kroków w przód, ale gdy spojrzałem na podłogę zatrzymałem się natychmiastowo.

- Lily, coś ci cieknie...- szepnąłem.

..............................................
Następny rozdział w piątek.

Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz