Poranne bieganie

580 53 37
                                    

- No dobrze. - podrapałem się po karku - Bo wiesz, ja myślałem o paru sprawach...

Nie mogłem nic więcej wykrztusić, ponieważ jego piękne oczy zagłębiły się w moich. Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakiś czas, aż w końcu przysunąłem się trochę w jego stronę.

.....................................................

Jego oczy skierowały się na moje usta, a po chwili moja ręka gładziła jego policzek. Druga za to przyciągnęła jego twarz do mojej i nasze usta zatopiły się w sobie. Przez ten czas byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale za chwile czar miał prysnąć. Remus odsunął się ode mnie, po czym ostrożnie wstał.

- Wiesz, ja już chyba pójdę...- powiedział i wszedł do namiotu.

Zostałem sam na zewnątrz, moje nadzieje znikły i to co przed chwilą czułem też.

Wróciłem do namiotu, mając nadzieje że to sen i że znowu nie wyszedłem na debila. Z drugiej strony on też mnie całował, to musiało coś znaczyć. Przecież jest BI, musiał coś poczuć. Położyłem się i z tych rozmyśleń oczy same mi się zamknęły.

~•..................•~

Otworzyłem oczy wraz z poduszką rzuconą we mnie przez Dorcas.

- Syriusz...- szepnęła - Syriusz...

- Coooooo? - syknąłem i spojrzałem na budzik - Jest 7 rano?! Czemu nie śpisz?

- Choć za mną pobiegać. - zrobiła błagającą minkę - Proszę...

- Biegać? - przetarłem zaspane oczy - Zwariowałaś?

- No weź. Zawsze rano biegam.

- Jakoś w Hogwarcie mnie nie budziłaś.

- Bo znałam tam teren, a tego lasu nie znam. - zawiązała sznurówkę od buta - Pobiegniesz ze mną? Proszę...

- No dobrze, dobrze. - usiadłem i ubrałem bluzę - Co cię wzięło na bieganie?

- Muszę trzymać formę.

- Masz super sylwetkę, nie wiem o co ci chodzi.

Wyszliśmy z namiotu i zaczęliśmy się rozciągać. Był wschód słońca, piękny, czerwono-pomarańczowo-różowy. Na trawie była rosa, rześkie wiosenne powietrze wpadało do naszych płuc. Robiąc skłony czułem zapach kwiatów, które obudziły się ze snu zimowego i narodziły się na nowo. Spojrzałem na drewnianą ławeczkę na której wczoraj siedziałem z Remusem, od razu posmutniałem.

- Syri? - spojrzała na mnie - Coś nie tak?

- Co? - wyrwała mnie zza zamyślenia.

- Gapisz się na tą ławkę jakby ci ukradła portfel. - zaśmiała się pod nosem - Wszystko okej?

- Nie. - odpowiedziałem i poszedłem w stronę lasu - Znowu to zrobiłem...

- Co zrobiłeś?

- Zniszczyłem to co odbudowałem. - westchnąłem i zacząłem truchtać.

- Nie rozumiem. - stwierdziła - Remus?

Nic nie mówiąc przytuliłem ją. Poczułem się lepiej, miałem przyjaciół z którymi mogłem pogadać. Na początku tego roku skorupa twardziela pękła i stałem się bardziej uczuciowy, a to wszystko przez chłopaka. Chłopaka, który co miesiąc zamienia się wilkołaka, którego oczy błyszczą jak gwiazdy na niebie, jego włosy, które przypominają mi przytulne gniazdo dla ptaków z którego nie chciałoby się wychodzić. Kiedy przypominam sobie o nim i wszystkich momentach mojego życia z nim, uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.

Po pół godzinnym bieganiu wróciliśmy do namiotu, zmęczeni i spoceni. Brunetka rzuciła się na śpiwór, a ja wytarłem ręcznikiem pot. Dziewczyna patrzyła na mnie pijąc wodę.

- Szczerze...- zaczęła - Jesteś gejem, ale nadal seksownym gejem.

- Dzięki...- zawahałem się, ale potem w namiocie rozległ się śmiech.

Nagle otworzył się zamek namiotu, i wszedł James.

- Dzień dobry. - przywitał nas uśmiechem - Co takie dobre humorki?

- Chyba żartujesz. - rzuciłem się na śpiwór.

- A śmiech to nie jest emocja szczęścia? - spytał.

- Jest, ale nie w tym przypadku. - westchnąłem.

- Co znowu narobiłeś? Syriuszu Orionie Blacku III...- rzekł - Co odwaliłeś?!

- James potem ci powiem.

- Ale ja też chce wiedzieć. - odezwała się Dor.

- No dobrze. - zacząłem się stresować - Całowałem się z Remusem...

......................................................
W poniedziałek następny rozdział!

Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz