Nie mogę nic obiecać

236 24 3
                                    

Remus rozdarł rękaw swojej koszuli i przyłożył do rany. Usłyszałem kolejne zaklęcie, które było niecelne przez słabą widoczność napastnika w ciemności. Zacząłem biec w stronę postaci, potykając się o swoje nogi. Wbiegliśmy do kuchni, a ja rzuciłem się na człowieka, który przed chwilą okaleczył Jamesa. Oboje upadliśmy na podłogę. Wystrzeliłem światło i ujrzałem twarz napastnika.

- Regulus?! - krzyknąłem zdezorientowany.

- Syriusz?! - on również był zdziwiony tym spotkaniem.

......................................................

- Co ty do cholery tu wyprawiasz?! - spytałem zdenerwowany - O mało cie nie zabiłem!

Pomogłem mu wstać, a on oświetlił pokój.

- Uciekli chwile przed waszym przyjściem, a mnie zostawili bym posprzątał. - odezwał się załamanym głosem.

- Posprzą...posprzątał co? - dobrze znałem odpowiedź, ale nie chciałem w to wierzyć - Reg?

W kąciku jego oku pojawiła się łza, którą on zdusił i nie pozwolił by wydostała się na zewnątrz.

- Regi...- przytuliłem go.

Po chwili wróciliśmy do pokoju, gdzie Frank i Remus zajmowali się Jamesem.

- O boże, co ja zrobiłem! - podbiegł do Pottera i dotknął jego policzka - Jamie przepraszam...Przepraszam, nie wiedziałem że to ty. Myślałem że chcecie mnie zabić. Przepraszam.

Rogacz spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się do niego. W jego oczach ujrzałem niespotykany dotąd błysk.

- Nic się nie stało, ale mam prośbę. - odpowiedział.

- Co tylko zechcesz.

- Przyjdź na mój ślub...- odezwał się - Będzie jutro.

- Spróbuje, ale nie mogę niczego obiecać. Matka i ojciec tracą moje zaufanie, więc wyjście z ukrycia będzie ciężkie.

Gdy James chwilę odpoczął i poczuł się lepiej ruszyliśmy z powrotem do domu, ponieważ ludzie którzy byli zagrożeniu już...Nie da im się już pomóc. Gdy weszliśmy do mieszkania przywitały nas zaniepokojone dziewczyny.

~•......................•~

Trzy godziny po misji rozpoczęliśmy wieczór kawalerski, który nie był zbyt wybuchowy, przez to że Lily kazała się Jamesowi oszczędzać i nie stracić pamięci przez nadmiar alkocholu. Byliśmy w klubie, ale szybko nam się znudziło, więc przenieśliśmy się do parku. Zajęliśmy ławeczkę i zaczęliśmy pić za zdrowie, rodzinę, przyjaciół i za życie. Po trzech flaszkach byliśmy na wpółżywi, ale nie przeszkadzały nam wzrok ludzi, policja i późna godzina. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Nie pamiętam kiedy zasnąłem, ale obudził mnie zachrypiały głos.

- Kolego...kolego, już chodzą. - poczułem odór alkocholu z jego ust.

- Kto chodzi? - przeciągnąłem się, zauważając że leże na ławce w parku.

- Policja, a kto inny. - odpowiedział żul.

- Aha. - zawahałem się - Dzięki.

Bezdomny odszedł, a ja rozejrzałem się za przyjaciółmi. Remus leżał na ławce obok, James na przeciwko, a Frank...Z początku go nie zauważyłem, ale potem dostrzegłem postać leżącą pod moją ławką. Zaśmiałem się.

- Frank wstawaj.- pacnąłem go, a on przetarł oczy i próbując się podnieść walnął się w głowę o ławkę.

To zderzenie spowodowało obudzenie Remusa. Już miałem wstawać i budzić Pottera, ale dostrzegłem menela, który mnie uprzedził. Machnąłem do niego i spojrzałem na moich przyjaciół. Ponownie się zaśmiałem, jednakże teraz i oni wybuchli śmiechem. Usiadłem na ławeczce i podparłem się rękoma, próbując wstać. Podniosłem się, świat naokoło zawirował i upadłem na siedzenie. Deski ławki, na które runąłem nie wytrzymały i pękły w pół. No i utknąłem tyłkiem w ławce, na szczęście Longbottom zdążył już z tamtąd wyjść. Po pół godzinie znaleźliśmy się pod domem. Nie wiem jak, nie wiem czym, ale ważne że dotarliśmy.

....................................................
W piątek next rozdział.

Futerkowe przeznaczenie/Wolfstar🐶❤️🌕✨🐺🍫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz