*2*

2.3K 98 24
                                    

-Nie wierzę, że ogarniałem się dłużej niż dziewczyna i dwóch stulatków!-Całą czwórką szli właśnie na obiad a w tym czasie Sam narzekał na swoją przegraną.

-Oj już tak nie przeżywaj, przegrałeś i już.-Rogers już zdecydowanie miał dość gadania swojego przyjaciela.

-Właśnie, poza tym możemy ci obiecać, że nie wybierzemy samych najdroższych rzeczy.- Brooke próbowała pocieszyć Wilsona, który słysząc te słowa uśmiechnął się do młodej Stark.

Dotarli na miejsce i wchodząc do knajpki od razu skierowali się do swojego ulubionego stolika w kącie pomieszczenia. Już po chwili złożyli swoje zamówienie. Sam słysząc ile zamówili załamał się i teraz uderza głową w stół. No cóż, można się było tego spodziewać wiedząc, że trzech ogromnych facetów musi jakoś funkcjonować. Brooke też sobie nie pożałowała, w końcu to ostatni weekend jej wakacji, w poniedziałek znowu wraca do szkoły więc trzeba jakoś celebrować ostatnie chwile wolności.

Przyjaciele rozmawiali o swoich planach na ten tydzień i gdy tak gadali Booke przypomniała się bardzo ważna rzecz.

-Boże kompletnie zapomniałam o wakacyjnym projekcie na historię.- Teraz ona z głośnym hukiem walnęła głową w stół co spotkało się z pytającymi spojrzeniami mężczyzn. Po chwili dziewczyna podniosła gwałtowanie głowę i spojrzała na Steva i Bucky'ego uśmiechając się szeroko. Tamci wymienili się spojrzeniami nic nie rozumiejąc.- Wy mi pomożecie.

-Nie wiem czy wiesz ale my wcale nie znamy się na historii.- Steve próbował jakoś zniechęcić dziewczynę do pomysłu jakikolwiek by on nie był.

-Akurat na tym czego ten projekt ma dotyczyć znacie się jak nikt inny.-widziała po ich minach, że nie wiedzą o co jej chodzi.- Z tego co się orientuje to całkiem sporo wiecie na temat drugiej wojny światowej. A może się mylę sierżancie?- Ostatnie słowa skierowała do Barnesa, który nadal próbował zrozumieć o co jej chodzi.

-Powiedzmy, że masz rację. Przecież opowiadaliśmy ci o wszystkim, na pewno dasz radę sama napisać jakiś referat.-Tym razem głos zabrał Bucky.

-Kto mówi coś o referacie. W każdym bądź razie już wiem co zrobię a wy -tutaj wskazała na nich palcem- mi w tym pomożecie.

Dokończyli swój posiłek nie rozmawiając już o pomyśle dziewczyny a o wszystkim innym. Kiedy wyszli było już ciemno więc stwierdzili, że wracają do wieży i coś obejrzą. Po drodze weszli więc do sklepu i kupili mnóstwo przekąsek i napojów. Rozłożyli się na kanapach w salonie i chcieli włączyć film kiedy dosiadła się do nich większość drużyny przez co musieli zmienić swoje ułożenie. Brooke jednak nadal leżała. Głowę trzymała na kolanach Natashy a nogi wyciągnęła na kolanach swojego ojca. Byli gdzieś w połowie filmu gdy dziewczynę przygniótł ktoś ciężki. Bardzo ciężki.

-Thor pajacu złaź ze mnie.-Udało jej się zrzucić mężczyznę na podłogę przez co wszyscy usłyszeli jego jęk. W ramach zemsty dziewczyna przeturlała się na niego co spotkało się z kolejnym jęknięciem.- I co teraz ty wielka kupo mięsa?

-Złaź ze mnie, zrozumiałem aluzje.-Dziewczyna podniosła się i wróciła na swoje poprzednie miejsce.- Nie wyprzesz się córki Stark, jest do ciebie zbyt podobna.

-Cicho bądź mięśniaku, film oglądamy.-Tony kopnął lekko nadal leżącego na ziemi Thora. Odpowiedział mu tylko śmiech towarzyszy.

Weekend minął dziewczynie szybciej niż się spodziewała. Już zanim się zorientowała był poniedziałek rano a ona szykowała się do wyjścia z domu. Nie miała daleko do szkoły więc zdecydowała się pójść na pieszo. Nie lubiła jeździć autobusem a nikt z domowników nie odwoził jej do szkoły żeby nie wzbudzać wokół niej specjalnej sensacji. W szkole używała innego nazwiska i nikt nie wiedział czyją jest córką. Po powrocie z rozpoczęcia roku dziewczyna przywitała się ze wszystkimi, którzy już wstali i poszła się przebrać w coś wygodnego. Kiedy się ogarnęła zeszła do swojego warsztatu krawieckiego. Bardzo lubiła szyć i większość ubrać w szafie jej czy Nat były uszyte przez nią.

Po wybraniu odpowiednich materiałów i wyświetleniu zdjęć dziewczyna zabrała się za szycie dwóch mundurów jednak lekko je modyfikując by były wygodniejsze i lepiej pasowały. Poprosiła Jarvisa aby włączył jej ulubioną składankę i pracowała przy dźwiękach AC/DC i innych podobnych zespołów. Tak, gust muzyczny ma zdecydowanie po ojcu. Jedyne w czym nie przypominała Tony'ego to wygląd. Zdecydowanie czarne włosy i szare oczy odziedziczyła po matce, której nigdy nie poznała i nie chce zmieniać tego stanu.

Po kilku godzinach ktoś ściszył jej muzykę by zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Odwróciła się w stronę wejścia, przy którym jak się okazało stał jej ojciec.

-Hej, jest już późno więc sprawdzam czy wszystko w porządku.- Uśmiechnął się do córki. i zerknął na zdjęcia, które nadal się wyświetlały nad stołem. Dziewczyna także się uśmiechnęła widząc na co patrzy.

-Wszystko jest w porządku, kończę projekt wakacyjny, o którym totalnie zapomniałam. Jest na jutro więc jeszcze chwilę posiedzę. zostały mi tylko poprawki i się kładę.

-W takim razie powodzenia, i serio, nie siedź za długo, jak nie zdążysz dokończyć to nie pójdziesz na pierwszą godzinę i dokończysz to rano.

-Jasne, dobranoc.

-Dobranoc.

Dziewczyna pracowała jeszcze godzinę i kiedy stwierdziła, że wszystko jej już tak jak powinno być udała się do kuchni aby się napić. Na miejscu spotkała Rogersa, którego i tak miała odwiedzić. Wiedziała, że nie śpi o tak wczesnej dla nich porze. Była dopiero północ a obydwoje kładli się około pierwszej.

-Hejka, Przyjedziesz jutro z Buckym do mnie do szkoły dobrze? załatwimy kwestie projektu w jakieś pół godziny i będziecie wolni.

-Jasne, ale będziesz musiała do nas wyjść, nigdy tam nie byliśmy.- Uśmiechnął się delikatnie do przyjaciółki.

-Oczywiście, o 11 będę czekać pod szkołą.

***

Chciałabym bardzo wszystkich zachęcić do zostawiania komentarzy. Dawajcie znać co sądzicie i jak myślicie co się dalej wydarzy <3

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz