Po wejściu do salonu Brooke nie zastała nikogo. Położyła swoją torbę i telefon na stoliku po czym rzuciła się na kanapę twarzą w dół. Nie zasnęła tylko dlatego, że coś zaczęło ruszać jej włosami. Podniosła wzrok i to co zobaczyła sprawiło, że na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Mały Stefan wyplątał się z kocyka i chciał zakopać się w jej włosach domagając się karmienia. Gdy czarnowłosa na niego spojrzała zapiszczał głośno dając znać, że jest głodny. Zgarnęła malucha z kanapy i posadziła go sobie na ramieniu. Podeszła do aneksu kuchennego gdzie rozrobiła dla niego mleko. Gryzoń zeskoczył na blat i uważnie przypatrywał się jej poczynaniom.
Kiedy zaczęła już karmić wiewiórkę poczuła, że ktoś odwraca ją od stolika. Wnętrze wieży było jedynym miejscem na świecie gdzie czuła się bezpiecznie i nie reagowała na taki gest odruchowym uderzeniem w nos. Przez to, że musiała się odwrócić zabrała rękę, w której trzymała butelkę na co zwierzak zareagował donośnym piskiem sprzeciwu.
Nastolatka zarzuciła ręce na szyję jej niespodziewanego towarzysza.
-Dziecko jest głodne.-Zaśmiała się patrząc mu w oczy.
-Zaczynam być zazdrosny o tą rudą szczotkę do butelek.-Powiedział i pocałował ją na powitanie Bucky.
-Wiesz, że jesteś u mnie na pierwszym miejscu.- Powiedziała stając na palcach by go pocałować.-Ale ty jesteś w stanie sam zjeść posiłek.
Brunet zaczął ją ciągnąć w stronę kanapy więc szybko się odwróciła i złapała małego rudzielca.
Bucky położył się na kanapie, gdyby nie trzymał Brooke to jak zwykle by się wywaliła. Oparła się o jego pierś plecami a Stefana położyła na swoim brzuchu.
Siedzieli tak kilka minut po prostu chłonąc swoją obecność. Prowadzać taki tryb życia jaki wiedli, nauczyli się doceniać każdą wspólną chwilę. Nie musieli nawet rozmawiać, wystarczało im to, że siedzieli obok siebie.
Jak zwykle cały wszechświat zdawał się zmówić przeciwko chwili odpoczynku, na który nastolatka zasługiwała. Jej telefon leżący na stoliczku zaczął wibrować informując o połączeniu przychodzącym.
-Odbierz i powiedz, że nie żyję proszę.-Powiedziała patrząc na Barnesa maślanymi oczami. Mężczyzna uśmiechnął się, cmoknął ją w nos i wstał żeby odebrać.
-Halo?-Odezwał się do słuchawki.-Nie może podejść do telefonu. Umarła. Nie. Dobra, powiem żeby zmartwychwstała.-Podszedł do niej i wyciągnął w jej stronę urządzenie uśmiechając się lekko.- Bóg chce gadać.
Odebrała od niego komórkę i niechętnie przyłożyła do ucha.
-Czego chcesz, jestem nie żywa.-Powiedziała.
-To pobaw się w Jezusa i się wskrześ.-Usłyszała złego Nicka.
-Świetnie, widzimy się za trzy dni.-Odpowiedziała
-Nie żartuj. Dostaliśmy w końcu zgodę na przesłuchanie tego młodego. Tylko on mówi, że będzie rozmawiał tylko z tobą.- Fury był wyraźnie zirytowany całą sytuacją.
Brooke usiadła przekładając wiewiórkę na koc i pochylając się. Oparła łokieć na kolanie i dłonią zakryła sobie oczy.
-Możesz go przesłuchać po swojemu.- Dodał chcąc ją przekonać. Dziewczyna podniosła głowę i jej wzrok padł na Bucky'ego, który patrzył na nią z głupią miną żeby się rozchmurzyła. Zaśmiała się bezgłośnie.
-Niech ci będzie. Będę do godziny.- Dała mu odpowiedź.
-Masz trzydzieści minut.-Powiedział Fury i się rozłączył.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...