*8.2*

931 58 63
                                    

Maraton 3/3

-Brooke zaczekaj!- Czarnowłosa odwróciła się na dźwięk swojego imienia. Szybkim krokiem zmierzał do niej Patric.- Chciałem cię przeprosić za piątek, poszedłem do łazienki i nie mogłem cię znaleźć. Wszystko w porządku?

-Jeśli wdanie się w bójkę i zgarnięcie przez policję można określić jako "w porządku" to tak.-Głos dziewczyny ociekał wręcz ociekał sarkazmem.- Mogłeś chociaż napisać.

-Przepraszam, nie pomyślałem. Sądziłem, że znalazłaś kogoś ciekawszego do spędzenia czasu.-Podrapał się po karku patrząc jej w oczy.

-Skoro to z tobą tam poszłam to chyba logiczne z kim chciałam spędzić czas prawda?-Przechyliła lekko głowę.

-Racja, co powiesz na kawę po lekcjach? W ramach przeprosin.-Zapytał entuzjastycznie chłopak.

-Chętnie.-Uśmiechnęła się i lekko zarumieniła.

Do końca dnia myśli nastolatki uciekały w stronę chłopaka. Musiała przyznać sama przed sobą, że bardzo go polubiła w tym krótkim czasie ich znajomości. Czuła się tak jak nie czuła się już od kilku miesięcy. Postanowiła, że wyłoży karty na stół. Nie chciała robić sobie złudnych nadziei.

Po szkole wyszła z budynku, przed którym już czekał na nią nastolatek. Przywitali się i z uśmiechami poszli do pobliskiej kawiarni. Kiedy usiedli już do stolika czarnowłosa poczekała aż przyniosą ich zamówienie i postanowiła poruszyć temat, który nie dawał jej spokoju od rana.

-Posłuchaj, to co teraz powiem może zabrzmieć głupio ale chciałam żebyś o czymś wiedział i poznać twoje odczucia.-Brunet zachęcił ją gestem aby mówiła dalej. Brooke wzięła głęboki oddech i kontynuowała.-Wiem, że nie znamy się długo ale polubiłam cię. I to bardzo. Świetnie czuję się w twoim towarzystwie. Wiem, że ty nie oceniasz mnie przez pryzmat rodziny.

Chciała powiedzieć coś jeszcze jednak jej słowotok został przerwany przez Patrica, który pochylił się nad stolikiem i pocałował ją. Kiedy się odsunął dziewczyna patrzyła na niego zdziwiona i zarumieniona. Sięgnęła po swój kubek by choć minimalnie zakryć czerwone policzki.

-Też cię bardzo polubiłem Brooke. Nie byłem pewien czy ty czujesz to samo. Ale skoro tak to czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?

Nastolatka zakrztusiła się kawą, którą właśnie piła. Tego się nie spodziewała. Jednak po dojściu do siebie uśmiechnęła się nieśmiało i pokiwała głową. Teraz to ona pochyliła się nad ich stolikiem i pocałowała go delikatnie.

Siedzieli w kawiarni jakieś dwie godziny gdy rozdzwonił się telefon dziewczyny. Na wyświetlaczu pokazywało się zdjęcie rudowłosej agentki. Brooke przeprosiła chłopaka i odebrała.

-Wiesz, że cię kocham Nat ale jeśli to nic ważnego to sama wylosujesz z puli sposób w jaki cię zamorduje.- Przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu.

-W taki razie jeszcze pożyje trochę. Nick cię wzywa do siebie. Gdzie mam po ciebie podlecieć?-Czarnowłosa mogłaby przysiąc, że jej przyjaciółka się uśmiechnęła. Spojrzała na swojego towarzysza, który przypatrywał się jej z zainteresowaniem.

-Czego nasz drogi pirat może chcieć ode mnie w poniedziałek wieczorem?-Bardzo nie chciała jeszcze jechać. Dobrze się bawiła.

-Nie mam zielonego pojęcia ale mówi,że to ważne a nie chciało mu się szukać twojego numeru więc kazał zadzwonić mi. To jak, gdzie podlecieć?

-Nienawidzę go.-Głośno westchnęła i przetarła dłonią twarz.- Nie musisz mnie zgarniać. Będę do pięciu minut.

Rozłączyła się i zamknęła na chwilę oczy. Spojrzała na chłopaka, który ciągle na nią patrzył.

-Przepraszam cię bardzo ale szef wzywa. To coś bardzo ważnego. Obiecuje, że to nadrobimy. - On tylko pokiwał głową. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco.-I dziękuję za kawę.

Cmoknęła go jeszcze szybko i otworzyła portal pod siedzibę Tarczy. Weszła do budynku zarzucając sobie torbę na ramię. Szybkim krokiem szła w stronę mostka, na którym spodziewała się spotkać Fury'ego.  I tym razem się nie myliła. Jednak jednooki nie był tam sam. Przy stole za nim siedziała prawie cała drużyna Avengers. Rzuciła swoją torbę pod ścianę i usiadła na ostatnim wolnym krześle wyciągając przed siebie nogi skrzyżowane w kostkach.

-Co jest tak ważne, że przerywacie mi spotkanie?-Rozejrzała się po pomieszczeniu oczekując na odpowiedź. Nick poklikał coś na ekranach przed sobą zanim odwrócił się do grupy.

-Kojarzysz tę grupę, która miała broń Starka?-Głupie pytanie, oczywiście, ze pamiętała. Przecież na tej misji zabiła człowieka. Takich rzeczy się nie zapomina.- W każdym razie wrócili. Tworzą sobie mały zapas broni. Ale najciekawsze jeszcze przed nami. Mężczyzna, którego zastrzeliłaś uciekł.

-Poczekaj co? Dobrze rozumiem, ze martwy człowiek uciekł? Czyli jednak nie był taki do końca martwy. Tylko jest jeden problem. Sama sprawdzałam jego oddech i bicie serca. Był tak martwy, ze bardziej się nie da.-Oparła łokcie na kolanach pochylając się do przodu.

-Gratuluje dedukcji Sherlocku. Mówi ci coś hasło "eksperymenty Hydry"?-W pomieszczeniu zapanowało poruszenie.- Zanim tam weszliście podali mu jakąś substancję, która spowodowała spowolnienie akcji serca i oddechu do jednego na pół minuty. Postrzał nie był śmiertelny.

Wszyscy spojrzeli na dziewczynę, która wpatrywała się w czarnoskórego z otwartymi ustami. Kiedy się ocknęła wstała i szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Do tej pory co noc miała koszmary związane z wydarzeniami tamtego dnia. Nie zauważyła nawet kiedy dotarła do sali treningowej dla agentów tarczy. Nie zwracała szczególnej uwagi na to gdzie idzie. Weszła do pomieszczenia i wręcz podbiegła do worka wiszącego pod ścianą. Nie zwracając uwagi na zdziwionych agentów zaczęła mocno uderzać. Potrzebowała wyładować wszystkie negatywne emocje. Była wściekła. Nie zwróciła też uwagi na Barnesa, który przyszedł tam z nią i wyprosił uprzejmie jak na niego agentów. Widząc, że kostki dziewczyny już krwawią odciągnął ją od worka i przyciągnął do siebie. Przez chwilę się wyrywała ale po kilku nieudanych próbach uwolnienia się po prostu zaczęła drżeć wtulając się w jego klatkę. Nie płakała, po prostu stała i przytulała się do mężczyzny, który kiedyś był dla niej wszystkim.  Kiedy się uspokoiła usiedli obok siebie na stosie materacy.

-Wszystko dobrze?-Zapytał się dziewczyny. Odpowiedziała mu tylko cisza.- Hej.-Nastolatka jakby wyrwała się z transu.

-Przepraszam, co mówiłeś?

-Pytałem czy wszystko dobrze. Ale z tego co widzę to chyba nie.

-Wszystko w porządku, tylko właśnie się dowiedziałam, że człowiek którego zabiłam żyje. Człowiek, którego twarz widzę co noc w koszmarach. Człowiek przez, którego rzekomą śmierć ostatnie dwa tygodnie nie mogłam spać bez tabletek.

Opadła na plecy machając nogami zwisającymi z materacy. Bucky patrzył się na nią.

-Czemu nic nie powiedziałaś. Pomoglibyśmy ci. Ja bym ci pomógł.

-Nie wiem, może się po prostu wstydziłam? Bałam, że uznacie mnie za słabą? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.

-Czemu mielibyśmy uznać cię za słabą? To normalne, że masz wyrzuty sumienia, to czyni cię człowiekiem.

Dziewczyna podniosła głowę by na niego spojrzeć i uśmiechnęła się lekko.

-Brakowało mi ciebie wiesz?-Patrzyła mu prosto w oczy.

-Wiem, bo ja też tęskniłem.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz