Maraton 1/3 (Moja ukochana kluska @DramaQueen214365 wam wywalczyła<3)
W sobotę Brooke obudziła się jak było jeszcze ciemno. Spocona i zdyszana wyrwała się z objęć koszmaru. Zmęczona przetarła dłońmi twarz i sięgnęła na szafkę nocną po opakowanie tabletek nasennych. Potrząsnęła buteleczką, która okazała się pusta.
-Świetnie, po prostu wspaniale.-Spojrzała na zegarek wskazujący czwartą rano.-Wszystkiego najlepszego dla mnie- Opadła plecami na poduszki. Przez kilka minut leżała na łóżku wpatrując się w jeden punkt na suficie. Wiedziała, że już nie zaśnie dlatego podniosła się i poszła do łazienki aby się ogarnąć i ubrać w wygodny dres. Zerknęła na zegarek i udała się do kuchni gdzie zrobiła sobie kawę i śniadanie.
Kończyła posiłek gdy do pomieszczenia wszedł Steve, który na początku jej nie zauważył. Dopiero dźwięk powstały przy odstawianiu przez czarnowłosą kubka zwrócił na nią uwagę blondyna. Spojrzał na nią zaspanym wzrokiem dopiero po krótkiej chwili rozpoznał ją i wyraźnie się rozluźnił.
-Co tu robisz tak wcześnie?-Dosiadł się do niej mieszając swoją herbatę.
-Obudziłam się jakąś godzinę temu i nie mogłam zasnąć. Miałam w planach iść na siłownię trochę poćwiczyć bo potem nie będę mieć czasu.-Nastolatka naciągnęła rękawy bluzy na dłonie.-Jadę z ojcem na kolejny sztywny bankiet i muszę się przygotować.
Rogers pokiwał głową myśląc nad czymś chwilę.
-To może razem pobiegamy? Dawno się nie ścigaliśmy a samemu nudno się biega.-Zaproponował dziewczynie i upił łyk swojego napoju.
-Pewnie, chętnie znowu z tobą wygram kapitanie mrożonko.-Uśmiechnęła się do niego złośliwie. Wstała z krzesła, na którym siedziała i odłożyła swoje naczynia do zmywarki.- Daj znać jak będziesz wychodził.
Z kuchni poszła do swojego pokoju aby przygotować sobie ciuchy na później. Po bieganiu chciała mimo wszystko zajrzeć na siłownię i wiedziała, że będzie musiała się streścić aby wyszykować się na czas. Powiesiła na szafie wieszak z sukienką i przysiadła przy jednej z półek by wybrać buty. Nie mogła się zdecydować i ostatecznie wybrała czarne czółenka na niewysokim słupku. Postawiła pudełko pod wieszakiem. Wstając usłyszała pukanie do drzwi, w których po chwili pojawił się Rogers.
-Gotowa?-W odpowiedzi dziewczyna wyszła na korytarz wymijając go.
Mężczyzna zamknął drzwi do jej pokoju i ruszyli razem do windy, którą zjechali na dół. Spacerem doszli do parku gdzie po krótkiej rozgrzewce zaczęli robić kolejne okrążenia. Znudziło im się bieganie w kółko dlatego zaczęli się ganiać jak małe dzieci. Mieli przy tym mnóstwo zabawy do czasu aż Brooke nie rozwiązał się but. Nastolatka potknęła się o sznurówkę i wyłożyła jak długa na trawie. Steve natychmiast do niej podbiegł a ona ze śmiechem przewróciła go tak, że leżeli obok siebie śmiejąc się głośno. Do wieży zebrali się dopiero kiedy wokół nich zaczęło się robić niemałe zgromadzenie. Uciekli szybko w jakieś krzaki gdzie czarnowłosa otworzyła portal do salonu. Było już po dziesiątej więc nie zdziwiło ich, że w salonie siedziało już kilka osób. Podziękowali sobie nawzajem za wyjście i poszli każde w swoją stronę. Rogers do pokoju a Brooke na sale treningową.
Uderzała w worek rozmyślając o tym, ze nikt nie pamiętał o jej urodzinach już od dłuższej chwili kompletnie tracąc poczucie czasu. Na ziemię sprowadziła ją Natasha wchodząca na salę i ściszająca muzykę dudniącą w pomieszczeniu.
-Czy ty wiesz, która jest godzina?-Rudowłosa wydarła się na przyjaciółkę gdy ta odwróciła się w jej stronę. Pokręciła głową w przeczącym geście i napiła się wody z butelki, którą wzięła z ławki.- Jest po osiemnastej a z tego co wiem na dwudziestą macie z Tonym bankiet.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...