-Co jest z tobą nie tak!
-Ze mną wszystko w porządku, może to z tobą jest coś nie tak?
-Z waszą dwójką jest coś bardzo nie tak.- Wymamrotał pod nosem Steve.
-A wytłumaczy mi ktoś co się dzieje?-Zapytała Natasha wchodząc do kuchni, w której kłóciła się Brooke z Buckym. Rogers siedział przy stole i podpierając głowę na rękach przysłuchiwał się tej dojrzałej wymianie zdań. Romanoff usiadła w takiej samej pozycji obok niego i razem patrzyli jak pozostała dwójka drze się na siebie.-O co poszło tym razem?
-Bardzo możliwe, że wcale nie celowo, całkowicie przypadkiem pomyliłam ramię tego debila z lodówką i zaczęłam przyczepiać do niego magnesy.- Pierwsza ogarnęła się nastolatka i zaplatając ręce na piersi i wydymając dolną wargę oparła się o szafki.
-Magnesy jeszcze przeżyje ale ty chciałaś przyczepić na mnie listę zakupów mówiąc, że ta lodówka brzmi jakby była pusta!- Barnes wyrzuciła ręce w górę.
-Bo tak brzmi! Natasha, postukaj w jego ramie, brzmi jakby było puste!-Znowu zaczęli się drzeć na siebie przekrzykując jedno drugie aż do kuchni wszedł Tony.
-Was też miło widzieć, a teraz młoda zbieraj się, jedziemy do szkoły.- Jak szli w stronę wyjścia młoda Stark usłyszała jeszcze jak Bucky mówi do Natashy
-Ona jest doskonałym przykładem czemu z ludźmi powinno się postępować jak z herbatą, wrzucić do worka a potem pod wodę.- Dziewczyna nie mogła się powstrzymać i rzuciła w niego butelką soku, który miała w ręce. Słysząc jęk bólu Bucky'ego i śmiech pozostałych wiedziała, że trafiła.
-Masz wszystko?-dziewczyna pokiwała głową na pytanie ojca.- To się trzymaj.
Wyjechali z garażu i bardzo szybko znaleźli się pod szkołą dziewczyny. Tak jak się spodziewała wszyscy się na nich patrzyli jednak żadne z nich się tym nie przejmowało. Tony był do tego przyzwyczajony a Brooke przygotowała się na to.
-O której kończysz?-
-O piętnastej jak zawsze z resztą.
-Możliwe, że odbierze cię ktoś inny. Mam dzisiaj w firmie jakieś spotkanie i Pepper mnie zabije jak nie przyjadę.
-Spoko, może napiszę do Clinta żeby po mnie podjechał to pojedziemy na zakupy. Wczoraj Thor znowu opróżnił lodówkę.
-Przeleje ci trochę kasy, wiem ile takie zakupy pochłaniają. A teraz leć na lekcje i pamiętaj. plecy proste broda w górę. Jesteś Brooke Stark dasz radę. W razie czego dzwoń do mnie albo do Rogersa, o ile się orientuje dzisiaj siedzi w wieży.
-Dzięki tato, do zobaczenia.-Dziewczyna ostatni raz przytuliła ojca i biorąc swój kask poszła w stronę szkoły.
Nie zważając na towarzyszące jej szepty szła dumnie korytarzem do swojej szafki. Zostawiła w jej niepotrzebne rzeczy i zamknęła szafkę. Kiedy chciała iść na lekcje drogę zagrodziło jej parę osób starszych od niej.
-Część Stark, chciałabyś z nami gdzieś wyjść po szkole?-Zapytała jedna z trzech blondynek w grupie. Była chyba jakąś liderką tej grupy.
-To bardzo miłe z waszej strony ale przykro mi, mam już plany na najbliższy czas. A teraz przepraszam, mam lekcje.-Przeszła między nimi i gdy dotarła do sali od fizyki usiadła na swoim miejscu czekając aż lekcja się w końcu zacznie. Nie wybiła jeszcze ósma a ona już ma ochotę wstać i wyjść. Ludzie, którzy do tej pory mieli ją gdzieś nagle chcą się z nią przyjaźnić. Śmiechu warte. Przez ostatnie 10 minut odmówiła już chyba sześciu osobom. spojrzała na zegar, który wskazywał, że ich nauczyciel powinien prowadzić im lekcje od pięciu minut. Jednak go nie było i nie zapowiadało się aby przyszedł. kiedy minęło piętnaście minut lekcji zgodnie z regulaminem poszli do biblioteki aby zaczekać na kolejne zajęcia. Brooke usiadła na parapecie czytelni zakładając słuchawki. patrzyła za okno słuchając muzyki aż nie przerwał jej dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzała na ekran smartfona i widziała, że słuchanie muzyki właśnie się skończyło. Ożyła ich konwersacja grupowa. To zawsze wiązało się ze spamem i dziwnymi wiadomościami. Ci ludzie zdecydowanie nie byli normalni.
Nat: Jak tam nasza gwiazda w szkole? Jest już pełno zdjęć ciebie i Tony'ego
Brooke: No kto by się spodziewał. Wiesz, że gdybym miała lekcje to bym nie odpisała?
Clint: Czemu nie masz lekcji, coś się stało?
Steve: Wszystko w porządku?
Brooke: Spokojnie ludzie, fizyk po prostu nie przyszedł i siedzimy w bibliotece.
Sam: Widzę, spójrz za okno.
Gdy Brooke spojrzała przez okno tak jak napisał Sam nie mogła uwierzyć w to co widzi. Parsknęła śmiechem widząc go skaczącego i krzyczącego jak małe dziecko z transparentem na którym było napisane jej imię. Nagrała go i wysłała filmik na grupkę.
Brooke: Już mam stalkerów.
Sam: Zawsze możesz do mnie zejść i pogadać jak człowiek a nie pisać na grupie.
Steve: Ja też zaraz przyjdę, wykorzystamy jakoś ten czas.
Brooke: To ja się zbieram, za minutę będę. Jeśli zobaczysz, że biegnę to też uciekaj.
Sam: Co?
Steve: Co?
Tony: Generalnie jak nie masz fizyki to po co tam siedzisz? Po co w ogóle chodzisz do szkoły, przecież umiesz już to wszystko. Idź sobie gdzieś na wagary.
Brooke:Czy wszyscy widzą tę wiadomość? Bo mnie chyba wzrok myli i potrzebuje świadków.
Nat: Ja widzę, idź na wagary spotkamy się gdzieś w pobliżu twojej szkoły wszyscy.
Brooke: Nie mam co zrobić z kaskiem, nie zostawię go tutaj.
Steve: Weź go, przyda się.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanficPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...