*8*

1.7K 84 21
                                    

-Przywal mu mocniej, nic mu nie zrobisz a nie nauczysz się jeśli będziesz ćwiczyć na pół gwizdka.-Natasha chodziła w kółko wokół ringu, na którym ćwiczyła Brooke ze Stevem. Tak jak ustaliły tamtego dnia w galerii dziewczyna miała zajęcia z samoobrony. Poprosiły Rogersa o pomoc. Jak lepiej się nauczyć bronić niż walcząc z facetem większym od ciebie dwukrotnie prawda? Teraz ćwiczyła wyprowadzanie ciosów w twarz, nie chciała zrobić mu krzywdy zwłaszcza, że wieczorem jest przyjęcie na którym będzie pełno mediów.- Jeśli teraz przywalisz mu porządnie tak, że to poczuje to kończymy i masz wolne.

Brooke podniosła ręce i skupiła się na tym co wcześniej mówiła jej Nat. Wyprowadzić ruch z biodra i uderzać knykciami, nadgarstek sztywno a nie jak rozgotowane spaghetti. Zrobiła to wszystko i uderzyła przyjaciela w kość jarzmową. Ten zdziwiony jak dobrze jej poszło złapał się za obolałe miejsce i spojrzał na nią z uśmiechem. Dziewczyna go odwzajemniła i spojrzała na Natashę podnosząc jedną brew. Kobieta kiwnęła tylko głową, że nastolatka może już iść.

-Dziękuję wam za pomoc, i przepraszam Steve ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że to Natasha każe mi cię ciągle bić.-Dziewczyna złapała swój ręcznika i szybko wyszła z sali treningowej. Po dotarciu do swojego pokoju szybko wskoczyła pod prysznic. Kiedy wyszła z łazienki w dresach upuściła wszystko co trzymała w rękach. Na jej łóżku siedziała Wanda. Dziewczyna krzyknęła na widok przyjaciółki i od razu podbiegła przytulić się do niej przez co obydwie spadły z łóżka ze śmiechem. Mieszkańcy sąsiednich pokoi zaniepokojenie krzykiem nastolatki i hukiem ich upadku zajrzeli przez uchylone drzwi jednak widząc dwie nastolatki od razu się uśmiechnęli i wyszli zamykając za sobą drzwi. Wanda była od niej starsza o dwa lata więc siłą rzeczy były sobie najbliższe. Teraz nie widziały się od kilku miesięcy przez to, że starsza podróżowała z Visionem.

-Nie wiedziałam, że przyjeżdżasz, czemu nic mi nie napisałaś?

-Tony mnie ściągnął, to miała być niespodzianka i dlatego nic ci nie mówiłam. A teraz siadaj na fotel z tego co wiem to za półtorej godziny zaczyna się przyjęcie a ty nie jesteś gotowa.

Wanda zaczęła ją czesać i malować a w tym czasie gadały o tym co działo się i nich w czasie kiedy się nie widziały. Nie przeszkadzało im to, że rozmawiały przez telefon co tydzień i codziennie pisały. Wreszcie się spotkały więc musiały się nagadać. Nawet nie zauważyły kiedy minęła godzina. Przyszła do nich Natasha, która była już gotowa więc pomogła ogarnąć się Wandzie w czasie kiedy Brooke się przebierała. Gotowe wyszły z pokoju dziewczyny i wsiadły do windy aby zjechać parę pięter niżej do miejsca gdzie odbywają się wszystkie przyjęcia. Po dotarciu na miejsce czarnowłosa mocno się zdziwiła ponieważ było tam znacznie mniej ludzi niż zazwyczaj. Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu ojca, którego dostrzegła na górnej części sali. Szturchnęła Wandę łokciem w bok i wskazała na ojca i już po chwili we trójkę znalazły się na balkonie.  Gdy Tony je dostrzegł przeprosił ludzi, z którymi rozmawiał i podszedł do nich witając się z nimi cmoknięciem w policzek i komplementami.

-Pięknie wyglądacie dziewczyny. To co młoda, zaczynamy zabawę?-Zapytał córkę popijając alkohol ze szklanki. Ta pokiwała tylko głową szeroko się uśmiechając. Tony podał jej szklankę z sokiem z tacy przechodzącego obok kelnera i udał się na podwyższenie przeznaczone do tego typu przemówień. Odchrząknął i wzrok wszystkich kierował się w jego stronę a muzyka przycichła tak by nie musiał krzyczeć bardziej niż zwykle.

-Witam was wszystkich i dziękuję za przybycie. Spotkaliśmy się aby celebrować dwie bardzo ważne dla mnie rzeczy związane z jedną niesamowitą osobą. Chciałbym wam przedstawić moją następczynie i córkę, Brooke Stark.- Dziewczyna dołączyła do niego na podwyższeniu i uśmiechnęła się do ludzi.- Brooke obchodzi dzisiaj także swoje szesnaste urodziny.-W pomieszczeniu rozległy się brawa. Dziewczyna wraz z ojcem zeszła z podestu i już po chwili podchodzili do niej znajomi i wspólnicy ojca by ją poznać i złożyć życzenia. Nastolatka dziękowała wszystkim i uśmiechała się uprzejmie wiedząc, że nie zapamięta nawet jednej trzeciej imion. Po jakimś czasie gdy porozmawiali już ze wszystkimi skierowali się do stolika przy którym siedziała roześmiana drużyna. Dosiedli się do nich, Tony usiadł ze Stevem i Thorem a Brooke usiadła pomiędzy Buckym a Wandą. Siedzieli tak i gadali aż reszta gości opuściła wieżę. Wtedy zaczęło się prawdziwe świętowanie urodzin dziewczyny. Wszyscy składali jej życzenia i wręczali prezenty. Od ojca Dostała naszyjnik z czarnego złota z jakimś czerwonym kamieniem. Od Wandy i Natashy kocyki i kosmetyki. Od Steva płyty winylowe, które uwielbiała. Vision, Bruce i Loki dali jej książki. Od Clinta dostała zestaw ochraniaczy do łucznictwa. A od Thora dostała piękny zdobiony sztylet. Na koniec zostali Sam i Bucky, którzy uśmiechali się do dziewczyny tajemniczo. Kiedy nadeszła ich kolej wyszli na chwilę z pomieszczenia by po chwili wrócić z ogromnym tortem złożonym z przeróżnych słodyczy, który musieli nieść we dwóch bo był zbyt ciężki dla jednego.

-Będę przez was gruba.- Nastolatka nie mogła powstrzymać śmiechu widząc jak się męczą niosąc swój prezent.

-Już jesteś więc co za różnica.-Sam odezwał się złośliwie za to dostał w głowę najpierw od Nat a potem od Wandy.- Dobra przepraszam, nie jest gruba pasuje?

Siedzieli jeszcze długo rozmawiając i śmiejąc się jednak gdzieś koło trzeciej w nocy stwierdzili, że zgłodnieli i chętnie gdzieś wyjdą. Poszli do pobliskiej pizzeri. Ponieważ Brooke i Wanda jako jedyne były trzeźwe posadziły ich przy stolikach i poszły złożyć zamówienie. Kiedy jednak podeszły do kasy młodsza zobaczyła tam ostatnią osobę, którą chciała w tym momencie widzieć. Chłopak z galerii stał za kasą i coś pisał nie zwrócił jeszcze uwagi na dziewczyny.

-W czym mogę pomóc?-Dopiero po tych słowach podniósł głowę i spojrzał na Brooke. Ona jednak udawała, że go nie rozpoznała i cały czas uśmiechnięta złożyła zamówienie. Wiedziała, że chłopak ją obserwuje więc wepchnęła się na kanapę między Barnesa i Sama. Dostali swoje jedzenie więc siedzieli tam i jedli aż nastolatka musiała wstać do łazienki. Wyplątała się z dziwnej plątaniny kończyn powstałej na kanapie na której siedziała i poszła do toalety. Kiedy załatwiła swoją potrzebę miała już wyjść z pomieszczenia jednak czyjaś klatka piersiowa napotkana w drzwiach skutecznie jej to uniemożliwiła. Spojrzała w górę i spotkała te same oczy, które uporczywie przypatrywały jej się w galerii. Próbowała go wyminąć jednak on przesuwał się tak aby nie mogła wyjść.

-Wiesz w galerii zachowałaś się bardzo nie kulturalnie. Ale z tego co widziałem to tamten typ śpi aktualnie na kanapie więc nam nie przeszkodzi.-Uśmiechnął się w taki sposób, że Brooke cały posiłek cofnął się do gardła i wołał o wypuszczenie go na świat.

-On nam nie musi przeszkadzać bo nie ma w czym.- Dziewczyna przypomniała sobie wszystko co mówiła jej Natasha o takich sytuacjach. Kopnęła go mocno w krocze a kiedy zgiął się z bólu przywaliła mu z pięści w nos i szybko go wyminęła. Kiedy usiadła przy stoliku na swoim miejscu Wanda zauważyła, że coś jest nie tak z jej przyjaciółką więc posłała jej tylko pytające spojrzenie a w odpowiedzi otrzymała tylko kręcenie głową.

-Możemy się już zbierać? Jestem zmęczona a połowa już i tak śpi.-Tu wskazała między innymi na Bucky'ego, który przytulał ją jak pluszowego misia.

-Jasne, ale nie wiem czy poradzimy sobie z nimi same.- Spojrzała na śpiących mężczyzn. Jak na złość zasnęli akurat ci najwięksi.

-Nie musimy sobie z nimi radzić, pokaże ci coś.-Sięgnęła po kawałek pizzy leżący jeszcze na stole i podłożyła go przytulającemu ją mężczyźnie pod nos. Ten momentalnie zaczął się wybudzać.-Dzień dobry śpiąca królewno. Wracamy do domu, Budź kolegów i się zwijamy.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz