*7.2*

836 59 4
                                    

Maraton 2/3

Tydzień po urodzinach minął Brooke niespodziewanie szybko. Zanim się zorientowała Tony zawoził ją na spotkanie z Patriciem. Ubrała się w czarne jeansy i bordową koszulkę z rozkloszowanymi rękawami.

-Przelałem ci trochę kasy więc pamiętaj, że jak zostawisz drinka na chwilę to go nie pij tylko kup sobie nowego. I w razie czego dzwoń to ktoś po ciebie przyjedzie. Miłej zabawy-Wysadził ją pod wyjściem i odjechał z piskiem opon.

Nastolatka nie stawała w kolejce tylko przystanęła kawałek od ochroniarzy i napisała do swojego kolegi. Po chwili chłopak wyszedł z budynku i rozejrzał się za czarnowłosą. Kiedy ją dostrzegł podszedł do niej i przywitał się z siedemnastolatką całusem w policzek. Wprowadził ją do klubu mówiąc na wejściu, że jest z nim. Na początek podeszli do baru kupić sobie coś do picia. Szybko opróżnili szklanki i skierowali się na parkiet gdzie przetańczyli razem kilka piosenek. Dobry humor dziewczyny zniknął jednak bardzo szybko gdy w tłumie dostrzegła znajomą twarz.

-Zaczekasz tu na mnie? Muszę sprawdzić jedną rzecz.- Wykrzyczała w kierunku swojego towarzysza. On chyba nie zwrócił na nią w tym momencie uwagi. Nastolatka poszła w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu widziała przyjaciół. Rozejrzała się i przewróciła oczami widząc dwie znajome sylwetki siedzące do niej tyłem. Nie zauważyli chyba, że ich twarze odbijają się w lustrze na ścianie. Podeszła do ich stolika i stanęła przed nimi.

-Brooke, jak miło się widzieć, nie wiedzieliśmy, że tu będziesz.-Zaczął mówić Clint. Na te słowa czarnowłosa uniosła brew.

-A to ciekawe wiesz. Bo jeszcze dzisiaj rano wam mówiłam gdzie idę.- Przeniosła ciężar ciała na jedną nogę i założyła ręce na piersi.

-No dobra, chcieliśmy się upewnić czy wszystko w porządku.-Próbował ich wytłumaczyć Sam.

-Wszystko dobrze więc możecie śmiało wracać do domu.-Widziała, że nie przekonała ich za bardzo.-Mówię poważnie. Dam sobie radę.- Mężczyźni niechętnie wstali i Barton już chciał coś powiedzieć jednak nastolatka nie dała dojść mu do słowa.-Jakby cokolwiek się działo to będę dzwonić.

Wyszła z nimi przed klub aby upewnić się, że wsiądą do auta i odjadą. Wróciła do budynku i podeszła do baru aby się napić. Po tym odnalazła na parkiecie Patrica, który zdawał się nie zauważyć chwilowej nieobecności nastolatki. Przetańczyła obok niego kolejne piosenki. Jednak po dłuższym czasie przebywania w zatłoczonym zamkniętym pomieszczeniu człowiekowi robi się po prostu duszno. Jakiś czas temu straciła z oczu chłopaka, z którym tu przyszła. Postanowiła więc udać się do bocznego wyjścia z budynku by odetchnąć chwilę świeżym powietrzem.

Stała chwilę na chodniku biorąc głębokie wdechy. Właśnie miała wejść do budynku gdy z wąskiej uliczki obok usłyszała wołanie o pomoc. Bez zastanowienia szybkim krokiem tam poszła. Zobaczyła jak trzech rosłych mężczyzn stoi nad dziewczyną, która kuli się pod ścianą. Było widać, że się ich boi ale nie jest w stanie uciec.

-Panowie macie jakiś problem? Z tego co widzę to wasza koleżanka nie bardzo chce spędzać z wami czasu.-Czarnowłosa szybko oceniła sytuację mającą miejsce przed nią.

-Jakby nie chciała to by się tak nie ubierała.- Odpowiedział jeden z facetów. Brooke kiwnęła na dziewczynę głową aby poszła do środka. Nieznajoma wykonała to nieme polecenie i Nastolatka została w uliczce sama z trzema umięśnionymi mężczyznami.

-Skoro zepsułaś nam zabawę z tamtą to równie dobrze możesz zająć jej miejsce, jesteś nawet ładniejsza.-Stark skrzywiła się na te słowa.

Tamci zaczęli iść w jej kierunku jednak ona stała cały czas w tej samej pozycji. Kiedy facet będący z jej prawej chciał złapać ją za rękę dziewczyna zrobiła to pierwsza i wykręciła gwałtownie jego kończynę. Po tym ruchu jego towarzysze także rzucili się na czarnowłosą. Ona sprawnie unikała ich uderzeń przez co trójka biła się nawzajem. Z każdym ciosem wściekali się coraz bardziej. Któremuś udało się trafić Brooke w nos przez co poczuła strużkę krwi spływającą jej po brodzie. Teraz to ona się zdenerwowała. Zaczęła wymierzać im trafne ciosy. Jednak po zaledwie kilku usłyszała syreny policyjne i zobaczyła dookoła siebie czerwono niebieskie światła. Cała czwórka została zatrzymana i odwieziona na komisariat.

Po dotarciu na miejsce policjanci wylegitymowali ich i gdy okazało się, że dziewczyna jest nieletnia kazano jej zadzwonić po swojego opiekuna by był przy przesłuchaniu. Posadzili ją przy stoliku z jednym z funkcjonariuszy, który miał jej pilnować i oddano telefon by mogła wykonać połączenie. Wybrała numer ojca i wcisnęła zieloną słuchawkę. Odebrał po kilku sygnałach.

-Co tam, przyjechać po ciebie?-Usłyszała głos Tony'ego w urządzeniu i głośno westchnęła.

-Można tak powiedzieć, musisz przyjechać na komendę.-Powiedziała nie okazując w głosie emocji.

-Coś ci się stało?-Dziewczyna przewróciła oczami na głos Steva.

-Serio jestem na głośniku? Mi nic nie jest. Ale wyjaśnię ci wszystko jak przyjedziesz więc się pospiesz proszę.-Mruknęła do komórki.

-Jasne daj mi kwadrans.-I się rozłączył.

Czekała przy biurku jednego z policjantów bawiąc się długopisem kiedy do budynku wszedł Tony z Natashą i zaczęli rozglądać się za dziewczyną. Dostrzegłszy ją podeszli do niej ze zmartwionymi minami.

-Wszystko okej? Co się stało?-Zapytała Romanoff oglądając uważnie twarz dziewczyny.

-Powinnaś widzieć tamtych, wyglądają duzo gorzej. Wyszłam z klubu żeby się przewetrzyć i usyszałam krzyk z uliczki. Poszłam i zobaczyłam trzech gości nad pobitą dziewczyną. Możecie się domyślić co chcieli jej zrobić. Powiedzieli, ze sama się o to prosiła przez ubiór.- Nastolatka zacisnęła dłonie w pięści.- Kazałam jej wrócić do środka i wtedy stwierdzili, że mogę ją zastąpić i zaczęli się do mnie przybliżać. Mieli pecha, że nauczyliście mnie jak się bić.-Wzruszyła ramionami z wrednym uśmieszkiem.-Ale ktoś zadzwonił po policję i oto jestem.-Szeroko rozłożyła ramiona patrząc z uśmiechem na ojca.

Gdy skończyła opowiadać policjanci właśnie przeprowadzali tamtych mężczyzn z sali przesłuchań do aresztu. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę, która widząc to pomachała im lekceważąco się do nich uśmiechając. Stark i rudowłosa odwrócili się w kierunku, w którym patrzyła czarnowłosa. Tamci wyglądali zdecydowanie gorzej niż nastolatka. Przyjaciółka odwróciła się z powrotem patrząc na niebieskooką z szerokim uśmiechem.

-Jestem z ciebie dumna.- Tony przyznał jej rację kiwnięciem głowy.

Po paru minutach przyszedł do nich policjant mający przesłuchać dziewczynę. Brooke opowiedziała mu dokładnie tę samą historię co wcześniej. Oficer uznał, że działała w samoobronie więc po podpisaniu prze Starka kilku papierów mogli wrócić do domu. W samochodzie dziewczyna zerknęła na telefon jednak nie było na nim żadnej wiadomości od chłopaka z którym była w klubie.

Weszli do salonu, w którym czekała zmartwiona reszta drużyny. Jednak widząc uśmiechy na twarzach Nat i Starka się zdziwili.

-No to co się stało?-Ciszę przerwała Wanda.

-Młoda uratowała jakąś dziewczynę i sprała paru gości.- Tony przytulił dumny córkę, która na ten gest uniosła brwi.

-Nie powinieneś mi teraz sprzedać jakiejś gadki jaka to jestem nieodpowiedzialna i mam tak więcej nie robić? Nie żebym narzekała.

-Po co? Poradziłaś sobie i wyglądasz lepiej niż oni czyli jest dobrze.

-Odnośnie wyglądu, chodź zmyjesz tę krew z twarzy.- Wanda pociągnęła ją za rękę do łazienki.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz