*17*

1.4K 79 24
                                    

Tak jak postanowili poprzedniego wieczora, w południe grupa piętnastu osób stała gotowa w garażu. Zastanawiali się jak się podzielić by brać jak najmniej samochodów ale żeby było wszystkim wygodnie. Ostatecznie Clint z Natashą wzięli vana, do którego wszyscy wrzucili swoje bagaże. Zrezygnowali z drogich sportowych aut bo po prostu by się nie zmieścili. W drugim samochodzie jechał Steve, Sharon, Sam i Nate. Kolejny zajmowali Starkowie, Loki, Bucky i Peter. A w ostatnim jechał Thor, Wanda, Bruce i Vision. Wszystkie auta były połączone poprzez Jarvisa więc mogli ze sobą spokojnie rozmawiać. Zdecydowanie najgłośniejszym samochodem był ten, w którym jechała młoda Stark. Muzyka leciała u nich cały czas na pełen regulator a oni wykrzykiwali teksty piosenek gdy mknęli autostradą. W połowie drogi zrobili sobie postój, na którym zjedli posiłek w niewielkiej knajpce wzbudzając tym samym sensację. Więcej czasu spędzili robiąc sobie zdjęcia z ludźmi niż na faktycznym odpoczynku. Trochę pozamieniali się w samochodach i teraz Peter jechał autem, w którym wcześniej był Sam, który zastąpił Wandę ponieważ ta chciała jechać ze swoją rówieśniczką. Tym razem darły się jeszcze głośniej niż poprzednio wczuwając się w muzykę. Ku zdziwieniu wszystkich Loki brał w tym udział i angażował się w próby śpiewania.

Na miejsce dojechali wieczorem więc zanieśli rzeczy do domków, które przydzielone były nieco inaczej niż jechali. W jednym znaleźli się Wanda, Peter, Brooke, Bucky, Loki, Clint i Sam. Drugi domek zajęli ci, którzy liczyli na minimum spokoju bo wszyscy wiedzieli, że w tamtym nie ma na to szans. Rozpakowali się wstępnie i wyszli na ognisko by posiedzieć razem i zjeść coś przed snem. Oczywiście jak to oni nie mogli po ludzku siedzieć. Zaczęło się grania w ganianego a skończyło na skakaniu nad ogniskiem, żeby uciec od wszelkiego rodzaju robactwa. Najczęściej skakała Brooke i Wanda bo jakże dojrzali faceci gdy odkryli, że dziewczyny się brzydzą dżdżownicami ganiali je z tymi właśnie stworzeniami. Przeprosili je dopiero gdy we dwie zamknęły się w ich domku mówiąc, że nie wpuszczą ich na noc. Kiedy ci mentalnie starsi poszli spać nastolatki i i ich przyjaciele wpadli na pomysł aby iść wykąpać się w jeziorze. Brooke stanęła na pomoście i patrzyła na przyjaciół szczęśliwa. Jednak ponieważ jest sierotą kiedy chciała usiąść na brzegu pomostu spadła w ubraniach do wody. Kiedy wypłynęła na powierzchnię dotarł do niej śmiech jej przyjaciół, którzy po chwili dołączyli do niej zamykając ją w jednym wielkim uścisku. Gdyby zobaczył ich ktoś postronny uznałby, że uciekli pewnie z jakiegoś zakładu zamkniętego.  Po kąpieli nieco się rozbudzili więc zamiast się położyć poszli na spacer do pobliskiego miasteczka. Dostrzegli fotobudkę i już po chwili próbowali zmieścić się do niej w osiem osób. Nie musieli robić nic ze swoimi twarzami bo sam fakt tego, że się tam upchnęli był dla nich tak śmieszny, że zdjęcia wyszły cudowne. Żeby usiąść gdzieś na chwilkę weszli do jakiegoś baru, w którym akurat odbywało się karaoke. Normalnie Peter, Brooke i Wanda nie zostaliby wpuszczeni ale ponieważ była czwarta w nocy, Clint i Natasha udawali ich opiekunów a Brooke wcisnęła ochroniarzowi kilka banknotów do ręki weszli bez problemu.

Dziewczyny prawie od razu wpisały się na listę do karaoke a kiedy przyszła ich kolej bawiły się tak dobrze, że męska część ich wycieczki postanowiła do nich dołączyć. Po kilku piosenkach zmuszeni byli zejść z podestu ponieważ inni też chcieli skorzystać z atrakcji jednak żegnały ich brawa. Dorośli usiedli przy stoliku by napić się się czegoś a młodzież poszła na parkiet. Tańczyli świetnie się przy tym bawiąc jednak jak to mówią zawsze coś musi się zjebać gdy jest zbyt dobrze.

Brooke poczuła na swoich biodrach męskie dłonie. Odwróciła się natychmiast i zobaczyła jakiegoś obcego faceta, który uśmiechał się do niej. Jednak ona próbowała ściągnąć z siebie jego ręce. Mężczyzna nie chciał tak łatwo odpuścić i zaczął się szarpać z dziewczyną.

-Zostaw mnie.-Dziewczyna próbowała przekrzyczeć muzykę.

-Nie przesadzaj, przecież nic takiego się nie dzieje.-Powiedział jej prosto do ucha.

-Pani chyba powiedziała żebyś ją puścił.-Nieznajomy odwrócił się w stronę, z której dochodził znany dziewczynie głos. Kiedy zobaczyła kto za nim stoi mimowolnie się uśmiechnęła. Jej przyjaciele stali przed nimi w jednej linii zakładając ręce na piersi.  Dziewczyna wyminęła go i podeszła do Bucky'ego stając przy nim. Barnes spojrzał jej w oczy aby upewnić się, że wszystko jest dobrze i oderwał od niej wzrok dopiero gdy skinęła głową.  Powiedział coś do nachalnego gościa ale nastolatka nie słuchała. Całą ósemką wyszli z budynku i bez słowa skierowali się do miejsca ich noclegu. Brooke pogrążona była w swoich myślach a reszta była zbyt zmęczona by rozmawiać. Brunet już kolejny raz jej pomógł. Mogła sobie tłumaczyć jego zachowanie przyjacielską troską jednak inni przyjaciele nie znajdowali się zawsze tam gdzie ona potrzebowała wsparcia.

Nawet nie zauważyła kiedy doszli do ich działki. Weszła do swojego pokoju ale tylko po to by założyć na siebie bluzę. Wyszła z budynku i usiadła na pieńku przy kręgu ogniskowym. Patrzyła w niego kiedy poczuła, że ktoś okrywa jej ramiona kocem. Spojrzała na tę osobę uśmiechając się delikatnie. Jeśli ktoś strzelał, że to Bucky to dobrze strzelał.

-O czym tak myślisz dzieciaku?-Zapytał siadając na pieńku obok niej.

-Dzieciaku? nie licząc lat, które spędziłeś w lodzie jesteś ode mnie starszy tylko dziesięć lat, to wcale nie tak dużo.-Dziewczyna spojrzała na niego podnosząc brew.- Myślę o swoim życiu. I o tym jak to jest, że zawsze gdy potrzebuje pomocy to magicznie się zjawiasz i mnie ratujesz.-Nastolatka szturchnęła go barkiem z uśmiechem.

-Pilnuje ludzi, na których mi zależy. Zbyt wielu straciłem. Poza tym jesteś mi bardzo bliska. Bliższa nawet niż Steve, którego znam od zawsze.-Bucky wzruszył ramionami.

-Też mi na tobie zależy, bardziej niż sądziłam.- Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Po chwili poczuła jak brunet odwraca jej głowę w swoją stronę i krótko całuje jej usta. Odsunął się na chwilę jakby chciał zobaczyć czy dobrze zinterpretował jej słowa. Widząc uśmiech na jej twarzy powtórzył wcześniejszą czynność i przyciągnął ją do siebie. Siedzieli tak otuleni kocem uśmiechając się do siebie przez dłuższą chwilę.

-Co na to powie twój ojciec?-Na to pytanie dziewczyna wzruszyła ramionami.

-On wiedział o tym co czujemy jeszcze zanim my to zrozumieliśmy. Tak samo Wanda. Myślę, że nie musisz się nim przejmować. Oczywiście walnie ci typową ojcowską gadkę ale wiesz, dasz sobie radę.-Poklepała go dłonią po policzku na co się zaśmiał.

Siedzieli tam tak długo aż słonce nie pojawiło się na horyzoncie. Wtedy uznali, że czas się ogarnąć żeby wyglądać jako tako na wyjście do ludzi.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz