-Bardzo mi przykro ale oni naprawdę nie mają czasu na udzielanie wywiadów. Chyba, że poprosisz kogoś jak będzie ze mną w szkole i akurat się zgodzi.-Dziewczyna powtórzyła te samą formułkę po raz czterdziesty tego samego dnia. Od kiedy nauczyciel wosu zadał im wywiad z kimś niezwykłym, nastolatka była wręcz bombardowana prośbami o spotkanie, z którymś członkiem Avengers.
Jednak nie kłamała mówiąc, że nie mają czasu. Ciągle zajmowali się Hydrą albo chodzili z nią do szkoły. Tego dnia był z nią Clint, który wyglądał na wybitnie znudzonego całą tą sytuacją. Siedzieli akurat na stołówce w czasie długiej przerwy. Była to chwila kiedy Barton wykazywał najwięcej chęci do życia ponieważ dziewczyna kupiła mu w szkolnym barze jedzenie. Aktualnie rzucał sobie winogronami do ust. Rówieśnicy jego przyjaciółki spojrzeli na niego powątpiewająco. Może i był umięśniony ale to nic w porównaniu do Thora czy któregoś z ich super żołnierzy. Brooke widziała w oczach kolegów i koleżanek lekką kpinę. W końcu Hawkeye zazwyczaj nie pokazywał się na miejscach akcji. On był ich oczami, których miało nie być widać. Była trochę zła, że inni lekceważyli go. Postanowiła wykorzystać wf by udowodnić im jak bardzo się mylą. Od dyrekcji dostała już pełne pozwolenie na odbywanie treningów na lekcjach wychowania fizycznego. Z takiego układu były zadowolone obie strony. Oni sobie ćwiczyli a uczniowie szkoły mieli nie raz mały pokaz.
-Zaraz wracam, idę po coś do picia. Chcesz też?-Zapytała mężczyznę, który pokiwał twierdząco głową. Kupiła w barze dwie butelki jakiegoś soku i jeszcze jedno opakowanie winogron. Wróciła do Clinta, który teraz siedział przy stoliku podpierając głowę na ręce.- Co powiesz na mały pokaz celności Legolasie?-Widziała jak jego oczy zabłysły. Co jak co, ale Barton uwielbiał konkurować z dziewczyną w łucznictwie. Była dobra ale daleko jej było do jego poziomu. Podnieśli się się i poszli w stronę sali gimnastycznej, na której rozstawili potrzebne rzeczy zabrane chwilę wcześniej z samochodu. Kiedy skończyli rozkładać stojak z łukami podszedł do nich Peter.
-Dzień dobry panie Barton. Część Brooke, mam małą prośbę.-Dziewczyna zachęciła go ruchem ręki do kontynuowania wypowiedzi.-Mógłbym dzisiaj z wami potrenować? Klasa będzie mieć gimnastykę i wolałbym żeby moje zdolności do tego typu rzeczy nie wyszły na jaw. Zwłaszcza, że jeszcze rok temu nie byłem w stanie dotknąć palcami do podłogi.-Podrapał się zakłopotany po karku.
-Jak dla mnie spoko, Brooke już sobie dobrze radzi z większość czasu się nudzę bo ile można strzelać do nieruchomej tarczy?- Clintowi ewidentnie podobał się ten pomysł.
-Skoro tobie to nie przeszkadza to mi tym bardziej. Tylko pamiętaj, że najpierw zrobimy malutkie show. -Pokazała maleńką odległość między palcami. Była w wygodnych ciuchach więc zdecydowała się nie przebierać. Zdjęła jedynie bluzę pozostając w bluzce na ramiączka.
-Tak właściwie to to nie jest przypadkiem moja bluza?-Clint patrzył na ubranie, które dziewczyna odkładała na stojak.-Jakiś czas temu zniknęła mi jedna i nie mogłem jej nigdzie znaleźć.
-Nie, to jest moja. Mam ją jakoś od listopada. Więc nawet jeśli była twoja to już dawno nie jest.-Uśmiechnęła się do niego słodko.
Z torby wyjęła ochraniacze, które dostała od niego na urodziny i zaczęła zapinać wszystkie paski. Po tym wzięła do ręki swój łuk i sprawdziła go czy wszystko jest w porządku tak jak łucznik uczył ją na początku. Kiedy upewniła się, że wszytko gra przeszła do sprawdzania strzał. Brała do ręki każdą po kolei nie zauważając nawet wejścia na salę reszty klasy. Byli zdziwieni widząc rozstawione przyrządy. Zazwyczaj dziewczyna z towarzyszami nie potrzebowała niczego do treningu. Odłożyła ostatnią strzałę do kołczanu który opierał się o stojak na broń i dopiero wtedy zwróciła uwagę na ludzi znajdujących się na sali.
-Proszę pana Peter może dzisiaj ćwiczyć z nami? Wiszę mu obiecany trening strzelecki.-Nauczyciel skinął głową. Jednak najbardziej znienawidzona przez Brooke osoba z tej klasy musiała zabrać głos.
-A za co obiecałaś mu trening co?-Flash wyszedł przed grupę.-To nie sprawiedliwe, że on może z wami ćwiczyć a my nie.
-Peter pomagał mi ostatnio sprzątać po imprezie za co obiecałam mu trening dowolnej umiejętności. Ma staż w firmie ojca więc często się tam przewija. Jeśli chcesz ćwiczyć z nami to podejdź tu, jeśli spełnisz jeden warunek osobiście z tobą poćwiczę. -Chłopak podszedł do niej pewny siebie. Podała mu łuk należący do Bartona nie odblokowując bloczków.- Naciągnij cięciwę.- Nastolatek starał się i napinał jednak nie udało mu się poprawnie naciągnąć sznurka. Zabrała broń z jego rąk i niewidocznym ruchem odblokowała właściwy mechanizm. Podała łuk Parkerowi i wydała to samo polecenie. Peter zrobił to bez problemu.- Widzisz? Najpierw popracuj nad sobą a potem czepiaj się innych. Prędzej zrobisz sobie tym krzywdę niż wystrzelisz cokolwiek.- Odwróciła się do swoich partnerów treningowych z wrednym uśmieszkiem na ustach.- Możemy zaczynać?
Najpierw Dziewczyna wyrzucała w powietrze różne przedmioty, które Barton przyszpilał strzałami do drewnianej ścianki z tarczami. Jego cele robiły się coraz mniejsze aż w końcu doszło do winogron. Dziewczyna podrzuciła ich kilka naraz jednak tym razem w ściance zatrzymały się same strzały a owoce spadły na podłogę. Żadne z ich trójki się tym nie przejęło. Czarnowłosa podniosła je z ziemi i spojrzała pod słońce. Było widać w nich piękne dziury na wylot w miejscach, w których przebiły je strzały. Poklepała Bartona po ramieniu gratulując mu celności jednak on wzruszył tylko ramionami.
Teraz przyszła kolej na Brooke i Petera. Ustawili się w odległości dwudziestu metrów od tarczy. Założyli na plecy kołczany pełne strzał. Parker pożyczył od Clinta ochraniacze na ręce. Dostać w przedramię z cięciwy to nie jest najprzyjemniejsze uczucie. Przyjęli odpowiednie pozycje, które najstarszy z nich skontrolował poprawiając lekko chłopaka. Na jego komendę nastolatkowie oddali strzał. Obydwoje trafili w tarczę.
-Nieźle, młody ćwicz strzelanie. A ty co powiesz na naszą magiczną sztuczkę?- Zapytał się łucznik dziewczyny. Ta wzruszyła tylko ramionami. Ten element ćwiczyli nawet częściej niż zwykłe strzelanie więc była pewna, że jej wyjdzie. Clint chwycił z torby jabłko i odszedł pod tarczę. Kiedy dotarł na miejsce położył sobie owoc na głowie i oparł się wygodnie plecami o ściankę. Czarnowłosa nałożyła na cięciwę trzy strzały i złapała łuk poziomo. Zmrużyła lekko prawe oko i puściła sznurek. Jabłko na głowie szatyna zostało przepołowione przez trzy przecinające je groty. Mężczyzna złapał owoc i wgryzając się w jedną połówkę zaczął wracać do dziewczyny.
-Ładnie, tym razem poleciały szybciej, nic nie szarpnęło przy wbijaniu. Jeszcze będzie z ciebie strzelec wyborowy.- Dziewczyna prychnęła lekko na jego słowa odbierając od niego strzały by je wyczyścić i schować.
-Dobrze wiesz, że łuk to nie moje klimaty. Wolę walkę wręcz albo moje zabawki.
-Zupełnie cię nie rozumiem wiesz? to jest świetna zabawa, zwłaszcza jak robisz Flasha w konia. Swoją drogą to było niesamowite. Tylko teraz prawdopodobnie będę musiał tłumaczyć się ze stażu w firmie.
-Tym się nie martw pogadam dzisiaj z ojcem na ten temat coś tam wymyśli. Dobra kończy nam się czas. Zbieramy zabawki z tej piaskownicy.
Kiedy pakowali broń do specjalnych pokrowców podeszły do nich dwie dziewczyny z ich klasy. Chciały poprosić Clinta o wywiad jednak ten odburknął coś tylko, że nie ma czasu.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
Fiksi PenggemarPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...