*25.2*

770 50 9
                                    

-To się nie ma prawa udać.- Joel pokręcił przecząco głową.

-I właśnie dlatego się uda.- Jej rozmówca nadal nie wyglądał na przekonanego.-Sam mówiłeś, że w południe przyjeżdżają wszyscy znaczący członkowie Hydry. Jeśli uda nam się to zrobić w noc po ich przyjeździe załatwimy wszystkich, którzy coś znaczą. A z resztą sobie poradzimy później. Najważniejsze teraz to żeby uciec tej przeklętej bazy i dostać się do Nowego Yorku.

-Niech będzie. Czego potrzebujesz?-Spojrzał nią nią odrywając wzrok od planów budynku rozłożonych na jej materacu.

-Musimy przygotować jeden z samochodów do wyjazdu. I pożyczymy kilka ładunków. Auto możesz zacząć szykować z samego rana ale bomby zabierzemy z magazynu przed samą ucieczką aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.- Ostatni raz przejrzała wszystkie kartki leżących między nimi. Kiedy upewniła się, że pamięta wszystkie punkty zaznaczone na mapie zebrała papiery i wzięła od towarzysza zapalniczkę. Podeszła do umywalki i zapaliła wszystkie zapiski. Ugasiła ogień dopiero gdy była pewna, ze wszystkie spłonęły.

-Będę już iść. Od rana musimy jeszcze poudawać. Postaraj się nie wdawać w żadne dyskusje na stołówce.-Obdarzyła go niezadowolonym spojrzeniem gdy stał przy drzwiach.- Mówię serio. Jeśli nie będziesz uważać możesz się sparzyć na ostatniej prostej.

-Nie wiesz, że zawsze lubiłam igrać z ogniem?-Uniosła w górę jeden kącik ust i puściła mu oczko.- Zanim wyjdziesz upewnij się, że nikogo nie ma na korytarzu.

Następnego ranka otrzymała informację, że poranny trening przesunięto na popołudnie. Brooke postanowiła to wykorzystać i po śniadaniu wróciła do pokoju by przespać tyle ile się jej uda. Obudziła się dopiero gdy przyszli po nią agenci. Zdziwiło ją to bo do tej pory na treningi chodziła sama. Nie sprzeciwiała się jednak i z maską obojętności na twarzy wyszła z pokoju otoczona mężczyznami. Nie weszli z nią na sale, która również wyglądała inaczej niż zazwyczaj. Pod ścianami rozstawione były krzesła a na nich siedział kilkunastu mężczyzn w garniturach. Gdzieś z boku stał również Joel.

Szybko zrozumiała, że chodzi o pokazówkę przed władzami. Musiała się postarać. Jeśli oni ogarną, że dziewczyna nie jest ich marionetką ucierpi wiele osób. Nie mogła do tego dopuścić dlatego każde polecenie, które dzisiaj padnie zostanie przez nią wykonane.

Stanęła na środku pomieszczenia w lekkim rozkroku i splotła ręce na plecach. Oddychając nie poruszała nawet klatką piersiową. Można by pomyśleć, że to figura woskowa gdyby nie oczy rozglądające się żywo po sali. Kiedy wszystkie miejsca siedzące były zajęte, facet, który przedstawił jej Joela pierwszego dnia jej "treningu" powiedział na temat dziewczyny parę słów, które miały chyba przedstawić ją jako najznakomitszą broń. Lepszą nawet od Zimowego Żołnierza.

Po tym na salę weszło siedmiu rosłych mężczyzn, którzy otoczyli Brooke. Ktoś coś jeszcze mówił jednak ona nie słuchała. Przyglądała się po kolei otaczającym ją żołnierzom i wyszukiwała ich potencjalne słabe punkty. Ostatnie co zdążyła zanotować nim się na nią rzucili to rozkaz walki.

Ci agenci byli zdecydowanie lepiej wyszkoleni niż ten, z którym miała wątpliwą przyjemność walczyć na samym początku.

Jeden z nich wbiegł w nią popychając barkiem na ścianę. Ogłuszyła go szybkim uderzeniem z łokcia w głowę. Zostało sześciu. Drugiemu przeszła pod ręką i wybiła jeden bark a po chwili drugi. Jeszcze pięciu. Następny chciał kopnąć ją w głowę ale usunęła się z drogi i złapała nogę łamiąc ją następnie w kolanie. Czterech.

Dalej okazał się tylko ciekawiej. Jeden z przeciwników czarnowłosej wyciągnął nóż z kieszeni. Podszedł do niej i zamachnął się aby zadać jej cios narzędziem lecz udało jej się uniknąć ostrza. Przyciągnęła go za rękę bliżej siebie i złapała za głowę uderzając nią w ścianę. Ostatnia trójka. Jednego uderzyła mocno w splot słoneczny co natychmiast wykluczyło go z dalszej walki. Dwóch. Szybkie uniki przed ciosami wyprowadzanymi w twarz i sprawne kopnięcie w krocze. To zawsze działa. Mężczyzna zgiął się w bok więc czarnowłosa uderzyła go rękojeścią noża w głowę. Jeden.

Ostatni był zdecydowanie największy i najdłużej obserwował jak walczyła z innymi. Postanowiła więc zmienić taktykę. Wzięła rozbieg i na kolanach przejechała między nogami przeciwnika. Szybko się odwróciła i przecięła odpowiednie ścięgna w nogach. Przez to nie był w stanie utrzymać się na nogach i upadł. To samo zrobiła na przedramionach. W międzyczasie mężczyzna z wybitymi barkami zaczął podnosić się z podłogi więc szybko do niego doskoczyła i kopnęła w twarz. Zero.

Otarła nóż trzymany w ręce o mundur jednego ze swoich byłych przeciwników i podała go stojącemu nadal pod ścianą Joelowi. Stanęła na swoim poprzednim miejscu uprzednio przesuwając nogą jęczącego z bólu mężczyznę. Jej mimika nie zmieniła się nawet na chwilę. Nie miała również żadnego siniaka ani zadrapania. Oni tylko sprawiali wrażenie dobrze wyszkolonych.

Podszedł do niej facet, który wcześniej przedstawiał ją reszcie i podał pistolet.

-Dokończ to co zaczęłaś.- Dziewczyna spojrzała na niego. Całe szczęście w pomieszczeniu panował półmrok więc nie zauważył jak pobladła. Spojrzała na uchwyt broni i złapała za nią pewnie. Toczyła w sobie walkę jednak wiedziała, ze musi to zrobić. Będzie pamiętać o tym do końca swojego życia ale uratuje tym wiele innych.

-Naładowany ślepakami prawda? Wystrzelę i nic się nie stanie.- Spojrzała mężczyźnie prosto w oczy cały czas nie zmieniając miny.

-Kto wie. Nie przekonasz się dopóki nie strzelisz.-Uśmiechnął się złośliwie w stronę nastolatki.

Sprawdziła ilość naboi w magazynku i podeszła do pierwszego z leżących. Wycelowała między oczy tak aby nie cierpiał. To będzie najszybsza i najmniej bolesna rzecz jaką może mu zagwarantować. Jeśli ona tego nie zrobi, zrobi to ktoś inny. A skoro miała go zabić to zrobił coś przeciwko Hydrze. Ona była jego szansą na szybki koniec. Wzięła głęboki oddech i strzeliła. Nie wydarzyło się nic poza hukiem. Przeładowała pistolet i dla pewności strzeliła kolejny raz.

Znudzonym wzrokiem spojrzała na swojego "szefa". On tylko przyglądał się jej z niewielkim uśmiechem. Skinął jej delikatnie głową, że jej robota skończona. Stanęła kolejny raz na tym samym miejscu co wcześniej.

Musiała tam zostać jeszcze dłuższą chwilę. Stała cały czas w bezruchu. Przesunęła się na chwilę tylko gdy wyciągano z sali jej przeciwników a w zasadzie to co z nich zostało. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach powiedziano jej, że może wyjść. Ucieszyła się bo miała już dość słuchania ich rozmowy. Nie dowiedziała się z niej nic poza ty, że miałaby likwidować zdrajców Hydry. Nie podawali jednak żadnych nazwisk. Powędrowała spojrzeniem na Joela, który niewidocznie dla innych kiwnął głową.

Odegrała swoją rolę dokładnie tak jak powinna.

***

Chciałam się tylko pochwalić, że grafika w mediach jest wykonana przeze mnie. Wiem, że nie jest to idealne ale chyba wiadomo o co chodzi XD

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz