-Poważnie, dobrze się czuje i nic mnie nie boli.- Na potwierdzenie swoich słów zaczęła wymachiwać kończynami i podskakiwać.- Widzisz? Wszystko działa jak powinno.
-Niech ci będzie. Tylko nie forsuj się od razu dobrze? Obudziłaś się dopiero trzy dni temu. A spałaś tydzień.- Bruce zrezygnował z próby namówienia jej by jeszcze jeden dzień została w domu.-Zaraz przekaże Tony'emu, że możesz już w miarę normalnie funkcjonować.
-Jasne, dzięki za wszystko. Muszę lecieć!- I pobiegła w stronę windy.
W metalowej puszce spotkała Barnesa, który zapytał gdzie idzie.
-Musze porozmawiać z Patriciem więc jadę pod szkołę bo niedługo kończy lekcje. Jeśli chcesz to możesz jechać ze mną. Szybko to załatwię i pojedziemy na jakiś obiad.-Spojrzała na niego z uśmiechem.
-Chętnie, tylko jedź spokojnie dobra?-Nastolatka prychnęła na jego słowa i przewróciła oczami.
-Ja zawsze jeżdżę spokojnie, to nie moja wina, że wy macie jakieś zaburzenia w poczuciu niebezpieczeństwa.
Zjechali na parking i dziewczyna postanowiła wziąć jakiś wygodniejszy niż zazwyczaj samochód. Tym razem padło więc na jakiegoś Jeepa z przyciemnianymi szybami. Wsiedli do niego i pojechali dobrze znaną im trasą. Pod budynkiem dziewczyna wysiadła z pojazdu i weszła na teren placówki po czym skierowała się pod samo wejście. Po rozbrzmieniu dźwięku rozglądała się za Patriciem. Nigdzie nie mogła go dostrzec. Gdy Peter z przyjaciółmi podeszli do niej aby się przywitać dowiedziała się, że na pewno był tego dnia w szkole. Jednak nadal go nie widziała, postanowiła wejść do budynku i go poszukać. Pierwszym miejscem, które sprawdziła była klasa, w której jej klasa miała ostatnią lekcję. Pomieszczenie było puste więc następnie skierowała się do jego szafki.
To co tam zobaczyła sprawiło, że ugięły jej się nogi i łzy stanęły w oczach. Patric całował się z jakąś dziewczyną. Nie zauważyli jej więc postanowiła to wykorzystać i szybko wytarła oczy i odchrząknęła. Tamci odskoczyli o siebie jak oparzeni. Brooke wbijała zawiedziony wzrok w swojego już byłego chłopaka.
-Cześć, co tutaj robisz?-Zapytał widocznie zakłopotany.
-Chciałam porozmawiać wyjaśnić parę spraw ale widzę, że nie ma już potrzeby.-Odwróciła się i miała odejść ale zatrzymał ją głos chłopaka.
-To nie tak jak myślisz.-Powiedział do niej stanowczo na co ona tylko prychnęła i odwróciła się zła w jego stronę.
-To niby jak? Oświeć mnie.-Przeniosła ciężar ciała na jedną nogę i założyła ręce na piersi lekko przekrzywiając głowę.
-Ostatni raz rozmawialiśmy półtora tygodnia temu i powiedziałaś wtedy, że nie masz czasu. Od tamtej pory nie dawałaś znaku życia. Jeszcze jak ktoś odebrał twój telefon to okazało się, że to twój były!-Zaczął na nią krzyczeć a czarnowłosa zauważyła, że dziewczyna, którą wcześniej całował zmyła się z korytarza bardzo szybko.-Co ja mogłem sobie pomyśleć co? Myślałem, że po prostu nie chcesz utrzymywać ze mną kontaktu.
-Jesteś idiotą wiesz? Jak dzwoniłeś byłam w drodze na akcję na drugim końcu kraju i byłam zła o to, że wcześniej zachowywałeś się jak dupek. Potem przez tydzień leżałam nieprzytomna po tym jak mnie przygniótł ogromny kawał betonu. Dalej nie mogłam wychodzić z łóżka. Teraz przychodzę i widzę jak całujesz inną. Tak, Bucky odebrał mój telefon ale to dlatego, że jest jednym z moich przyjaciół i mieszkamy w jednym budynku. Ale ty oczywiście zamiast spróbować cokolwiek wyjaśnić wolisz robić coś takiego.- Cały czas wbijała w niego spojrzenie pełne złości, smutku i zawodu. On opuścił wzrok na podłogę.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...