Następne tygodnie mijały drużynie zadziwiająco spokojnie. Wszystko zepsuło się pewnego styczniowego poranka. W poczcie przyniesionej tego dnia znalazł się jeden list. Nie był on zaadresowany ani nie miał znaczka. Jedyne co znajdowało się na kopercie to dwa słowa napisane eleganckim pismem "Brooke Stark".
-Młoda, jakiś list do ciebie!-Krzyknął w salonie Clint, który przeglądał czy nie przyszło nic do niego. Zdziwiło go to bo dziewczyna jeszcze nigdy nie dostała żadnego listu.
-Zostaw na stole jak skończę trening to go wezmę.-Odpowiedziała nastolatka mijając go w stroju sportowym z butelką wody w ręce. Od paru dni trenowała codziennie przed wyjściem do szkoły. Wszyscy byli pod wrażeniem tego jak ogromne postępy robiła. Tego dnia nie miała wiele czasu i po ćwiczeniach pobiegła pod prysznic zapominając kompletnie o kopercie czekającej na nią w salonie.
Znalazła ją dopiero gdy po lekcjach szukała w salonie projektu sukienki, którą chciała uszyć. Wzięła list do ręki i usiadła z nim na kanapie. Obejrzała go z każdej strony próbując znaleźć wskazówkę od kogo jest. Nie znalazła niczego co mogłoby ją w jakikolwiek sposób naprowadzić na nadawcę więc zdecydowała po prostu otworzyć go i przeczytać. Włożyła rękę między poduszki kanapy szukając noża Lokiego, który zawsze się w niej krył. Złapała rękojeść ostrza i otworzyła kopertę odkładając broń na miejsce. Rozłożyła kartkę i zaczęła czytać.
"Najdroższa Brooke,
nie znasz mnie ale ja znam ciebie. Przynajmniej kiedyś znałam. Teraz jesteś dużo starsza niż gdy ostatnio cię widziałam. Pewnie wiele razy zastanawiałaś się co się stało z twoją matką, czemu nie ma jej przy tobie. Też wiele razy się zastanawiałam czemu mnie przy tobie nie ma. Tak, zgadłaś pisze to twoja mama. Chciałabym się spotkać i porozmawiać. Wytłumaczyć ci dlaczego zostawiłam cię samą z ojcem. Wiem, że może to być dla ciebie trudne ale naprawdę zależy mi na tym spotkaniu. Przyjdź proszę w najbliższy wtorek do kawiarni na przeciwko wieży, w której mieszkasz. Będę czekać na ciebie o szesnastej. Poznasz mnie po czerwonym kapeluszu.
Mama"
No ktoś sobie chyba robi jakieś żarty. Szesnaście lat dawała sobie doskonale radę bez niej, była szczęśliwa a teraz ona nagle postanawia pojawić się w jej życiu i to wszystko zrujnować? Kogoś chyba głowa boli jeśli myśli, że tam pójdzie. Łzy zaczęły płynąć z jej oczu jednak dziewczyna nie zwracała na nie uwagi. Wpatrywała się w kartkę leżącą przed nią na stoliku jakby miała ożyć o odpowiedzieć na jej pytania.
Nie zauważyła nawet kiedy do salonu weszła Natasha. Widząc płaczącą dziewczynę podeszła do niej i zapytała co się stało jednak nie uzyskując żadnej odpowiedzi podążyła za wzrokiem nastolatki natrafiając na list. Wzięła go do ręki.
-Mogę?-Odpowiedziało jej tylko delikatne skinienie głowy. Przeczytała wiadomość bardzo szybko i przytuliła dziewczynę.-Zamierzasz się z nią spotkać?
-Nie wiem Nat. Nie było jej tutaj kiedy jej najbardziej potrzebowałam. A teraz kiedy wszystko się ułożyło i nareszcie jestem szczęśliwa ona chce się pojawić w moim życiu. Ja nawet nie wiem jak ma na imię, nawet się nie podpisała.
-A Tony?
-Wiem, że kiedyś próbował ustalić kim jest moja matka ale nie szło mu to a ja poprosiłam go by to zostawił. Co ja mam zrobić?- Dziewczyna wtuliła się w przyjaciółkę mocniej.
-Wydaje mi się, że pójście tam nie jest złym pomysłem. Nawet tylko po to żeby powiedzieć jej żeby spadała.-Obydwie zaśmiały się delikatnie.-Jeśli chcesz mogę iść z tobą.-Nastolatka pokiwała głową z bladym uśmiechem.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...