-Raz, dwa. Przerwa. Raz, dwa, trzy.-Dziewczyna pod nosem liczyła liczbę stuknięć w drzwi. Kiedy po trzech uderzeniach nie usłyszała nic więcej otworzyła swojemu gościowi.- Samochód gotowy?
-Tak, nawet jeśli ktoś przeżyje to pomyśli, że też tutaj zginęliśmy. Ale zanim zaczniemy robić cokolwiek więcej to siadaj. Musze wyciąć ci nadajnik.
No tak, Przecież bez nadajnika ani rusz. Przynajmniej nie pozbyli się jej czujników z nadgarstków. Jednak zaraz po powrocie musi sprawdzić co jest z nimi nie tak. Nie działały.
Tak jak powiedział jej towarzysz usiadła. On odchylił jej głowę do przodu i odgarnął włosy z karku. Po chwili poczuła ostry ból gdy nacinał skórę i wyciągał niewielkie urządzenie. Polał jej ranę płynem do dezynfekcji i zakleił jakimś plastrem. Potem będzie czas na zajęcie się tym. Schowali nadajnik pod koc na materacu i zebrali się.
Sprawdzili czy na korytarzu nikogo nie ma i szybko przemknęli do garażu połączonego ze zbrojownią. Tam Joel zabrał się za przygotowywanie broni, którą chcieli zabrać a nastolatka złapała ciuchy i przebrała się. To w czym chodziła do tej pory zdecydowanie nie nadawało się do takiej akcji.
Szybko uzbroili się najlepiej jak mogli. Potem podzielili się ładunkami i ustalili kto gdzie podkłada. Wyszli z pomieszczenia, w którym się znajdowali i każde z nich poszło w swoją stronę. Ładunki miała pochowane po kieszeniach by w razie spotkania kogoś nie wszczynać od razu alarmu. Wszystko szło gładko do momentu ostatniej lokalizacji. Tam napotkała na swojej drodze agenta, który zaczął ją wypytywać o to co robi o tej porze poza swoim pokojem.
Nie dawał jej spokoju aż nie doszli do pomieszczenia. Tam przyłożyła mu mocno w głowę i zamknęła w swoim pokoju. Miała szczęście, ze ostatnia lokalizacja, w której miała podłożyć ładunek była praktycznie tuż przy nim. Szybko podłożyła paczuszkę w rogu korytarza.
Po kilkudziesięciu sekundach marszu dotarła z powrotem do garażu. Nie było tam jeszcze Joela więc przykucnęła w cieniu oczekując. Kilka minut po niej mężczyzna wszedł do pomieszczenia.
-Miałeś jakieś problemy?-Wolno podeszła do niego od tyłu. Odwrócił się w jej stronę.
-U mnie spokój. Jak tobie poszło?
-Dobrze, ale musimy się pospieszyć. Przy ostatnim miejscu jakiś agent zaczął mnie wypytywać o różne rzeczy.
Wyszli szybko z budynku rozglądając się cały czas dookoła. Po tym jak oddalili się na bezpieczną odległość Brooke wyciągnęła z kieszeni detonator.
-Daj, ja to zrobię.- Odebrał od niej pilocik. Spojrzała na niego wdzięczna. Razem patrzyli jak budynek wybucha. Nie zostali jednak zbyt długo tylko oddalili się jeszcze dalej. Znaleźli jakiś samochód, który pożyczyli bez pytania właściciela. Teraz chcieli odjechać stamtąd. Po odpaleniu samochodu włączyło się radio. Usłyszeli głos, którego najmniej się w tamtym momencie spodziewali.
-Nic się nie stało. Moja córka musi załatwić teraz kilka spraw.- Tony Stark odpowiadał na pytania dziennikarzy.
-Zatrzymaj się. Muszę się tam natychmiast pojawić, ty jedź do Tarczy. Dziękuje za wszystko. Jestem pewna, że jeszcze się spotkamy.- Uśmiechnęła się do niego i jeszcze nim zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć otworzyła drzwi i wysiadła z pojazdu. Zeszła z drogi i ledwo co otworzyła portal do sali konferencyjnej.
Przeszła przez niego potykając się i wpadając prosto w ramiona zdziwionego ojca.
-Przeprasza, że przerywam ale musimy załatwić jedną rzecz.- Powiedziała w stronę reporterów. Co chwilę błyskały flesze. No cóż, nie często zdarza się żeby wychodziła z portalu ledwo żywa i to w środku konferencji na temat jej ponownego zniknięcia.
Tony skinął głową na kogoś kto miał zakończyć spotkanie a sam wyprowadził z sali córkę. Wjechali windą na piętro mieszkalne gdzie posadził ją na kanapie. Wszyscy członkowie drużyny natychmiast znaleźli się przy niej. Bucky podał jej szklankę wody.
-Dziękuję. Za wszystko.- Tutaj spojrzała na Lokiego. On tylko skinął głową na jej słowa uśmiechając się delikatnie.
-O czym mówisz, co on zrobił?-Zapytał zdezorientowany Thor.
-Przez cały czas podtrzymywałem zaklęcie, które rzuciłem na nią tamtego dnia. Dlatego nie ma żadnych ran i jeszcze parę innych rzeczy jej nie dotknęło. Tylko mi nie mów, że się przydało. Jeśli tak było osobiście się tam pojawię i wszystkich wymorduje.
-Przydało się, ale nie masz po co się tam pojawiać. Martwi nie są skorzy do rozmowy.-Zaśmiała się delikatnie i sarkastycznie a obok niej usiadł Barnes i objął ją ramieniem.- Wszystko wam opowiem, tylko muszę trochę odpocząć. Jeśli pojawi się ktoś z Tarczy poproście żeby zaczekał.
Wstała z kanapy i powoli poszła do swojego pokoju gdzie skorzystała z łazienki. Odświeżona wyszła z zaparowanego pomieszczenia w jakiś dresach, które trzymała tam na wszelki wypadek. Na jej łóżku siedział Bucky. Kiedy ją zobaczył uśmiechnął się i podszedł do niej. Pocałował ją i mocno do siebie przytulił. Kiedy wyplątali się ze swoich objęć dziewczyna wskoczyła do łóżka.
Zamknęła oczy i po chwili poczuła jak materac obok niej się ugina. Otworzyła oczy i przed sobą zobaczyła Barnesa.
-Co robisz?-Zapytała go ze śmiechem.
-O ile kojarzę to ostatnio nazywałaś mnie swoim prywatnym kaloryferem.-Pociągnął ją tak, że głową leżała na jego ramieniu. Objął ją mocno i pocałował w mokre włosy.- Śpij.
-Wiesz, że nie musisz tu ze mną siedzieć prawda?
-Wiem. Ale chce. Nie było cię dwa tygodnie.- Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.- Muszę się upewnić, że to nie jest sen.
-Dwa tygodnie?-Pokiwał głową potwierdzając.- Kurcze, trzymali mnie tam dłużej niż myślałam. Ale mniejsza z tym. Wróciłam i tak szybko się mnie nie pozbędziecie. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram.
Wtulili się w siebie mocno i po chwili Brooke już spała.
Obudziła się przez dźwięk jakiegoś przedmiotu spadającego na podłogę. Obok niej nikogo nie było. Rozejrzała się i zobaczyła klęczącego obok łóżka Bucky'ego. Zbierał szkło z rozbitej szklanki. Słysząc jej ruchy spojrzał na nią.
-Hej, nie chciałem cię obudzić.
-Nic się nie stało, która godzina?- Przetarła lekko twarz.
-Spałaś niecałą godzinę. Zbliża się północ. Pisaliśmy z resztą w czasie jak spałaś. Ustaliliśmy, że porozmawiamy dopiero rano. Około ósmej ma przyjechać ktoś z Tarczy.
-Z bazy wyjechaliśmy po północy. Byliśmy w innej strefie czasowej.- Zastanowiła się nad tym faktem.
-Możliwe, ale nie przejmuj się tym teraz. Odpocznij sobie jeszcze.-Położył się obok niej patrząc prosto w oczy.
-Pójdę się czegoś napić i zaraz wracam.- Pocałowała go przelotnie i poszła do salonu, który znajdował się zdecydowanie bliżej jej pokoju niż kuchnia. Nie zwróciła większej uwagi na to kto siedzi na kanapach. Po prostu pomachała w tamtą stronę i skierowała się do lodówki w aneksie. Odwróciła się upijając łyk z butelki, którą trzymała. Jej wzrok padł na osobę siedzącą na jednej z kanap. Wypluła wszystko co miała w tym momencie w ustach.
-Co do kurwy?
***
Polsat pozdrawia i informuje, że do piątku 21 maja rozdziały są codziennie :D
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfikcePRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...