*3.2*

1K 50 9
                                    

-Wiemy o czterech wejściach do budynku. Tutaj, tu, tu i tu.-Tony wskazał odpowiednie miejsca na zdjęciu satelitarnym.-Przy każdym jest po trzech uzbrojonych typków i każdy z nich ma broń automatyczną. Nad każdym wejściem jest też kamera ale to najmniejszy problem. Miejsce, w którym trzymają broń jest jakieś dwadzieścia metrów pod ziemią. Po drodze do niej stoi mała armia i korytarze pełne pułapek na nieproszonych gości.

-Musimy po cichu pozbyć się strażników przy wejściach. I to w jednym momencie. Kamery też nie mogą wtedy działać.-Tutaj Steve spojrzał na Starków, którzy razem pokiwali głowami dając znać, ze to nie problem.- Potem wchodzimy do środka i skanujemy każdy korytarz po kolei. Nie chcemy żadnych niespodzianek więc musimy bardzo uważać. Pojedziemy tam za dwa dni. Macie czas żeby się przygotować i odpocząć.

-W takim razie ja idę się położyć. Jutro podskoczę do szkoły zostawić papiery i wrócę. Peter ma iść z nami czy w to go nie mieszamy?-Brooke spojrzała po swoich towarzyszach.

-Nie mówmy mu nic o tym. I tak jest na dużo, damy radę. A teraz proponuje żebyśmy wszyscy się położyli. Przygotowania zaczniemy jutro.

Wszyscy zgodzili się z Tonym i każdy skierował się do swoich pokoi.

Następnego ranka dziewczyna obudziła się wypoczęta. Spojrzała na zegarek i nie spiesząc się przebrała się i uczesała. Gotowa chwyciła w dłoń swoje podanie o przeniesienie terminu egzaminów na wcześniejszy i otworzyła sobie portal pod szkołę. Ludzie przed budynkiem nadal zwracali na nią uwagę jednak jej sposób przybycia do placówki nie wzbudzał już takiego zainteresowania jak na początku. Ruszyła do sekretariatu przystając po drodze by porozmawiać ze swoimi znajomymi. Peter pytał czemu nie idzie na lekcje ale zbyła go mówiąc, że Fury ma do niej jakąś sprawę, która podobno nie może czekać. Nie raz już tak było więc chłopak uwierzył jej bez problemu. Pożegnała się z nimi i poszła do sekretariatu. Tam oddała kartki miłej pani siedzącej za biurkiem. Tym razem nie trudziła się z wychodzeniem ze szkoły. Idąc korytarzem otworzyła sobie portal nie zatrzymując się nawet.

Będąc już w wieży dziewczyna zeszła do ich zbrojowni by sprawdzić swój sprzęt. Spotkała się tam z Buckym i Natashą, którzy bardzo dokładnie czyścili swoją broń. Przywitała się z nimi skinięciem głowy i odłożyła na ławkę swój telefon po czym nacisnęła na reaktor. Strój pokrył jej całe ciało. Na okularach, które jakiś czas temu dodała do maski zaczęły wyświetlać się jej różne informacje od Jarvisa. W czasie swojej pracy z ojcem dodała parę ulepszeń do stroju jak właśnie podpięcie go do sztucznej inteligencji czy wbudowanie komunikatora. Teraz nie musiała pamiętać o tym by włożyć go do ucha.

Po kolei wyjmowała z kieszonek rożne urządzenia sprawdzając czy wszystko z nimi w porządku. Na koniec wyjęła z pochwy na udzie pistolet i wyjęła z niego magazynek upewniając się, że jest pełny. Zrobiła to tylko dla pewności bo nigdy z niego nie strzelała. Nie zabiła nikogo, i nie gustowała w ostrej broni. Zdecydowanie wolała obezwładnić przeciwnika przez walkę wręcz. Ewentualnie przy użyciu którejś z broni elektrycznych.

Była tak skupiona na tym co robiła, że nie zauważyła spojrzeń, które Barnes jej posyłał od kiedy wyszła rudowłosa. Cisze panującą w pomieszczeniu przerwał głos sztucznej inteligencji.

-Panienko Brooke, Pani Maximoff prosi o jak najszybsze przybycie do sali treningowej.

-Jasne, przekaż Wandzie, że zaraz przyjdę.- Schowała broń do kabury i nacisnęła reaktor zdejmując stój. Odczepiła urządzenie ze swojej piersi by nie uszkodzić go w trakcie treningu i sięgnęła po reaktor treningowy. Złapała telefon i idąc w kierunku wyjścia nacisnęła na pierś. W trakcie gdy ona szła jej ciało pokrywało się ponownie strojem.

Na sali czekała na nią Wanda robiąca coś w telefonie.

-Już jestem, przeprasza, że tak długo. Sprawdziłam sprzęt na jutrzejszą akcję.

-Nie ma problemu, co powiesz na szybki trening?-Wanda wstała ze skrzyni na której siedziała.

-Jasne, rozumiem, że magia pozostaje w użyciu?-Zapytała odrzucając komórkę na materac.

-A myślisz, że czemu zawołałam akurat ciebie?-Uśmiechnęła się szeroko w jej stronę.

Stanęły naprzeciwko siebie w odległości paru metrów obserwując uważnie swoje ruchy.  Wanda utworzyła między dłońmi niewielką kulę czerwonej energii a Brooke wykonała ruch przypominający klaskanie i na jej rękach pojawiły się pomarańczowe okręgi z jakimiś tajemnymi znaczkami. Kiedy przyjaciółka wypuściła pocisk w jej stronę ta odbiła go zgrabnie po czym utworzyła coś na podobieństwo biczy. Jednym z nich unieruchomiła rękę brązowowłosej.

Wymieniały się ciosami jeszcze przez długi czas. Czarnowłosa szybko porzuciła jednak użycie magii wiedząc, że Wanda jest dużo potężniejsza od niej.  Czary powodowały, że nastolatka męczyła się o wiele szybciej niż walcząc wręcz. Po skończonym treningu uznały, że był remis. Poszły do salonu by obejrzeć coś razem. Nie dane im było posiedzieć zbyt długo na kanapie ponieważ w pomieszczeniu pojawiła się Natasha informująca je, że jadą na zakupy i nie przyjmuje odmowy. Poszły więc się przebrać bo nadal były w swoich ubraniach treningowych.

Do galerii pojechały jednym z samochodów Tony'ego. W każdym sklepie podchodziła do nich duża liczba osób, które chciały zrobić sobie z nimi zdjęcie albo dostać autograf. Nie mogły przez to normalnie zrobić zakupów więc szybko uciekły z budynku i pojechały gdzie indziej. Wszędzie jednak powtarzała się ta sama sytuacja. Niektórzy nawet jechali za nimi przez cały czas. Zdecydowały więc, że wrócą do wieży. Ponieważ Nat chciała kupić sobie jakąś sukienkę Czarnowłosa zaproponowała żeby zjechały do jej warsztatu i to ona zaprojektuje jej ubranie. Skończyło się na tym, że dziewczyna zaprojektowała sukienkę dla każdej z nich. Ona sama nie potrzebowała nic nowego jednak jej przyjaciółki uparły się żeby sobie też coś zrobiła.

W pomieszczeniu spędziły kilka ładnych godzin jednak gdy skończyła, Brooke była z siebie bardzo zadowolona. Ich kreacje wyszły przepiękne. Jej przyjaciółki nie mogły się napatrzeć na jej dzieło. Każda wzięła swoją sukienkę i windą wjechały na piętro mieszkalne by zanieść ubrania do swoich pokoi. Wychodząc z puszki natknęły się na Tony'ego.

-O, młoda dobrze, że cię widzę. Chciałem ci powiedzieć, że w sobotę musisz pojechać ze mną na jeden bankiet dobroczynny. Widzę, ze sukienkę masz. Sory, ze mówię dopiero teraz ale o tym zapomniałam i dopiero sms od Pepper mi o tym przypomniał.

-Spoko nie ma problemu. Mam tylko nadzieję, że nie będzie taki sztywny jak ten ostatni.- Dziewczyna wzdrygnęła się na wspomnienie przyjęcia, na którym byli tylko ludzie co najmniej dziesięć lat starsi od jej ojca.

-Powinno być lepiej, mój znajomy bierze też swojego syna, który jest jakoś w twoim wieku. Może się polubicie ale w każdym razie będziesz miała z kim pogadać.

***

Wesołych świąt kluski moje kochane!

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz