*24.2*

748 51 15
                                    

Maraton 4/4

Niezależnie od sytuacji,w której się znajdujemy, jak bardzo wszystko się sypie jest jedna rzecz, która jest tak samo denerwująca. Dźwięk dzwoniącego rano budzika.

Brooke słysząc go obudziła się i podniosła z posłania. Wczorajszego wieczora ktoś przyniósł jej trochę ubrań. Wykonała więc szybko poranną toaletę i wyszła ze swojego pokoju. Na korytarzach mijała pojedynczych agentów, którzy usuwali się jej z drogi. Słyszała za plecami ich szepty.

Na salę treningową weszła kilka minut przed swoim partnerem. Zdążyła już zauważyć, że ćwiczenia z nim będą ciężkie. Tym razem jej jedynym zadaniem było wytrzymać uderzenia i kopnięcia bez wydawania z siebie żadnego dźwięku czy grymasu na twarzy co nie sprawiło jej problemu. Kiedy skończyli była bardzo poobijana i obolała jednak nadal nie dawała po sobie tego poznać.

Wróciła do siebie gdzie przemyła rany na twarzy wodą i przebrała się w czyste ubrania. Tym razem zarzuciła na siebie także swoją kurtkę. Wyszła z pokoju i skierowała się na stołówkę drogą, którą udało się jej zapamiętać dzień wcześniej. Weszła do pomieszczenia z początku niezauważona. Oparła się o ścianę przy jednym z filarów przy wejściu i przez chwilę obserwowała zachowanie ludzi. Nie działo się nic co przyciągnęło by jej uwagę na dłużej dlatego wyszła z cienia i tak jak wczoraj ominęła kolejkę. Towarzyszyły jej przy tym okrzyki oburzenia ze strony pojedynczych agentów jednak nie obchodziło ją to. Odebrała swoją porcję i wybrała stolika na uboczu. Takie miejsce pozwalało jej swobodnie obserwować całą salę.

Zaczęła w ciszy spożywać posiłek kiedy do jej stolika podszedł jakiś młody agent.

-Chodź usiąść z nami skarbie.-Uśmiechnął się w obrzydliwy sposób i usiadł tuż obok niej.

-Nie mów do mnie "skarbie".- Nie podniosła na niego nawet wzroku znad swojego talerza.

-Dlaczego?-Nie dawał za wygraną więc Brooke postanowiła trochę urozmaicić sobie czas.

-Nie wiesz czy nie siedzisz obok psychopatki. Nie wiesz czy nie jestem zabójczynią. Radziłabym ci uważać na to co do mnie mówisz-Upiła łyk obrzydliwej kawy z kubka.

-Nie strasz mi agentów Telum.- Obok niej pojawił się Joel.

-Czemu, jego reakcja jest śmieszna.- Te słowa rozzłościły natrętnego towarzysza, który wstał z ławki i pociągnął ją za rękę. Czarnowłosa złapała nóż ze swojej tacki i przystawiła mu go do gardła.-Nie dotykaj mnie.-Wysyczała.

-Dobra, opuść nóż.-Joel złapał jej nadgarstek i opuścił jej rękę jednak ona automatycznie przeniosła na jej miejsce drugą, w której również trzymała nóż. Mężczyzna zrobił to samo z drugą ręką. Nastolatka spojrzała na niego z miną, która wyrażała jedynie znudzenie.

-Jak ładnie słuchasz się partnera.-Nieznajomy naprawdę chciał pożegnać się ze swoimi zębami.

-Zamknij się oblechu.- Chciała odejść od miejsca, w którym się znajdowali jednak Joel ją przytrzymał i przybliżył się do niej.

-Za kwadrans na sali treningowej.-Powiedział na tyle cicho aby tylko ona go usłyszała. Skinęła niewidocznie głową po czym wyszła posyłając nieznajomemu mordercze spojrzenie.

Wcześniej planowała trochę pozwiedzać jednak teraz nie miała za wiele czasu. Zastanawiała się co z nią zrobią za akcję na stołówce. Nie raz słyszała o karach jakie otrzymywał Bucky za zrobienie czegoś źle. Jednak to co ją zdziwiło to fakt, że Joel nie wyglądał ani nie brzmiał na wkurzonego. Wydawał się raczej zmęczony. Chwilę, która jej została spędziła chodząc po korytarzach.

Baza okazała się zdecydowanie mniejsza niż na początku przypuszczała. Starała się zapamiętać rozkład korytarzy najlepiej jak umiała. jednocześnie odliczała w głowie upływ wyznaczonych piętnastu minut. Tuż przed tym jak minęły weszła do ustalonej sali i stanęła w zacienionym kącie. Zauważyła, że pomieszczenie po drugiej stornie lustra jest tym razem widoczne. Czyżby ktoś nie ogarniał jak działa lustro weneckie? Jeśli ma spełniać swoją funkcję to po drugiej stronie musi być ciemno. Dosłownie sekundę po tym jak tam zaświeciło się światło na salę wszedł Joel.

-Wiem, że tu jesteś. Możesz wyjść z cienia bo nie mamy wiele czasu.- Odbiła się od ściany nie spuszczając z niego wzroku.- Zechcesz mi wyjaśnić co to miało być na stołówce?

Dziewczyna nadal stała z rękoma zaplecionymi za plecami. Nie zmieniła też miny jedynie lekko wzruszyła ramionami.

-Jak będziesz odwalała takie akcje to nie będę w stanie ci pomóc bo będą pilnować cię na każdym kroku.- Zdenerwował się i wskazał na drzwi. Dziewczyna ściągnęła brwi niewiele rozumiejąc z tego co właśnie powiedział. Jak to pomóc?-Nie patrz tak na mnie wiem, że wcale nie straciłaś pamięci po tej maszynie.

-Nie mam pojęcia o czym mówisz.- Nie dała po sobie poznać zaniepokojenia jakie zaczęło kiełkować w jej umyśle. Co jeśli to podstęp?

-Doskonale wiesz o czym.- Ściszył głos do szeptu.- Tarcza, agent 1416. Jak tylko dowiedzieliście się od Strange'a o planach Hydry dostałem od Fury'ego rozkaz aby przedostać się do struktury organizacji.

-Skąd mam wiedzieć, że naprawdę pracujesz w Tarczy? Informacja o tym kto nas powiadomił o planach Hydry nie byłaby zbyt trudna do zdobycia patrząc na to, że to ich własny agent przekazał je Stephenowi. Powiedz mi coś co tylko ktoś pracujący dla Tarczy mógłby wiedzieć.

On chwilę się zastanowił. Dziewczyna przypatrywała się mowie jego ciała. Nie dostrzegała żadnych sygnałów, które mogłyby sugerować kłamstwo.

-Latem tego roku, przyjechałaś do bazy z Bartonem. Byliście po jakiś zakupach i on ciągle wypominał ci, że kupiłaś sobie żółwia. Zabrał ci go i oddał jednemu z agentów. Do końca dnia ganiałaś go po całym budynku.- Powiedział pewnie. Dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia. Nie było wtedy wielu osób w siedzibie. W budynku znajdowali się wtedy tylko najbardziej zaufani bo byli w trakcie przygotowań do jakiejś akcji.

-Należysz do grupy uderzeniowej "Burza".- Stwierdziła patrząc na niego.

-Tak i chce ci pomóc zakończyć działanie Hydry. Ale nie będziemy o tym teraz rozmawiać. Przyjdę do ciebie po północy i wtedy wszystko ustalimy.

Usłyszeli kroki na korytarzu więc obydwoje spojrzeli na drzwi i momentalnie zaczęli walczyć. Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszło kilku agentów. Jednocześnie chcieli zadać ciosy w nos co skończyło się podwójnym upadkiem na ziemię. Usiedli naprzeciwko siebie i spojrzeli po sobie. Ten krótki moment wystarczył by na ich twarzach pojawiła się spora liczba zadrapań i siniaków. Żołnierze nie zwrócili na nich większej uwagi jednak na wszelki wypadek musieli stwarzać pozory treningu.

Podnieśli się z podłogi i wymienili znaczącymi spojrzeniami. Joel mruknął coś, ze już wystarczy i może odejść. Kolejny raz tego dnia zdecydowała się przejść po budynku. Poprzednim razem nie zdążyła zobaczyć ostatniego korytarza.

Przeszła całą jego długość i okazało sie, że na jego końcu znajduje się pomieszczenie, które może ją najbardziej interesować. Znalazła bowiem garaż połączony ze zbrojownią. Zastanawiała się czy Hydranci naprawdę są tak głupi, że zostawili jej dostęp do broni czy to tylko jakieś niedopatrzenie.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz