Zaczynamy maraton z okazji 10K!
1/4
-Zwolnij na chwilę bo chyba nie nadążam.- Fury uniósł rękę aby przerwać wypowiedź Starka.-Siedemnastoletni chłopak chodzący do publicznego liceum jest najprawdopodobniej marionetką Hydry razem z ojcem, wpływowym biznesmenem?
-Dokładnie. I potwierdzają to bilingi, które masz przed sobą oraz wiadomości z szyfrowanych komunikatorów.- Tony wskazał długopisem na teczki leżące na stole.
-To by wyjaśniało czemu chciał się ze mną spotkać dopiero teraz.- Oczy wszystkich zwróciły się na nią.- Możemy to wykorzystać. Powiedziałam, że to ja napiszę mu gdzie i kiedy się spotkamy.
-Nie będziesz robić za przynętę.- Powiedział Bucky poważnie.
-A czy ktoś ma inny pomysł?-Rozejrzała się po pomieszczeniu.-Tak myślałam. Nie wiem jak wy ale ja mam już dość całej tej sytuacji z ukrywaniem się. Jeżeli dobrze wszystko przemyślimy to nie zajmie nam to nawet długo. Razem jesteśmy naprawdę silni. Poproszę o pomoc Stephena, na pewno się zgodzi.
-Ona ma rację. Trzeba wybrać dobre miejsce i czas kiedy w razie czego byłoby najmniej pobocznych ofiar.
-Wiem, że nie odwiedziemy cię od tego pomysłu.-Zaczął Steve zwracając się do czarnowłosej.-Dlatego musimy się przygotować na każdą ewentualność.
-W takim razie bierzmy się do pracy, nie ma czasu do stracenia.
-Ostatnia szansa aby zrezygnować- Powiedział Loki rzucając na nastolatkę kilka zaklęć.
-A co boisz się? Przygotowywaliśmy ten plan dwa tygodnie, oni nie mają o nim zielonego pojęcia.- Brooke poprawiła swoją kurtkę i przejrzała się w lustrze aby sprawdzić czy na pewno nie widać broni, która jest pod nią schowana. Odwróciła się i zobaczyła, że przyjaciel przypatruje się jej z troską wymalowaną na twarzy.- Jeśli cokolwiek pójdzie źle zwinę się stamtąd.
Czarnowłosy pokiwał głową i spojrzał w stronę otwierających się drzwi. W wejściu do jej pokoju stanął Barnes. Asgardczyk wyszedł z pomieszczenia bez słowa a Bucky podszedł do dziewczyny. Nie odzywając się sam jeszcze raz sprawdził czy broń pod kurtką jest zabezpieczona aby nie wypadła. Sprawdził także czy noże w cholewkach butów są przymocowane w odpowiedni sposób. Wszystko było jak trzeba więc stanął przed nastolatką i patrzył jej w oczy. Ona uśmiechnęła się lekko i mocno go przytuliła.
-Dam radę.-Jej głos był stłumiony przez ubranie Barnesa.
-Wiem. Ale i tak się martwię. Wszyscy się martwią.- Odpowiedział opierając brodę na jej głowie.
Stali tak jeszcze chwilę jednak Bucky musiał już jechać, ich plan zakładał to, że wszyscy poza Brooke i Tonym będą tam szybciej. Stark miał zawieźć córkę jak gdyby nigdy nic i dołączyć do przyjaciół obserwujących sytuację.
Z Pariciem miała się spotkać za pół godziny. Napisała mu o tym jakieś dziesięć minut temu by nie miał czasu na przygotowanie czegokolwiek. Największy problem mieli z wyborem miejsca. Nie mogli wybrać kawiarni na przedmieściach bo byłoby to zbyt podejrzane. Nie mogli też wybrać miejsca, w które dziewczyna poszłaby normalnie. Ostatecznie padło na niewielką knajpkę, która robiła jednemu z agentów Tarczy za przykrywkę. Znajdowała się przy jednej z mniej uczęszczanych ulic Nowego Yorku.
Nadszedł czas gdy Brooke musiała pojechać na spotkanie z chłopakiem. Razem z Tonym wsiadła do wcześniej wybranego samochodu. Pojazd też był odpowiednio przygotowany. Dodatkowo go wzmocnili, w każdym schowku znajdowała się broń i wyposażenie apteczki. Wszelkiego rodzaju bandaże, leki przeciwbólowe, czy antyseptyki. Wszystko co mogło się przydać do udzielenia pierwszej pomocy.
Podjechali pod budynek,w którym miało się odbyć spotkanie i dziewczyna wysiadła z pojazdu. Przez okna widziała już Patrica siedzącego przy jednym ze stolików. On również ją zauważył i pomachał do niej. Tony otworzył okno i krzyknął za nią aby zadzwoniła jak skończą to ktoś po nią przyjedzie. Kilka godzin wcześniej z wieży wyleciał ich samolot, który niby miał na pokładzie resztę drużyny lecącej na jakieś bardzo ważne spotkanie.
Czarnowłosa weszła do budynku i skierowała się to stolika, przy którym siedział znajomy jej brunet. Skinęła mu głową na powitanie i spojrzała na kawy stojące już na blacie.
-Cześć, zamówiłem ci już kawę, mam nadzieje, że dobrze pamiętałem. Czarna bez cukru.-Uśmiechnął się w jej stronę szeroko. Dziewczyna spojrzała na napój i zastanowiła się chwilę. Nie mogła wzbudzać żadnych podejrzeń więc objęła kubek dłońmi.
-Dzięki. To o czym chciałeś pogadać? Wydawało mi się, że wtedy w szkole wszystko sobie wytłumaczyliśmy.- Odchylali się do tyłu na krześle patrząc na niego. Zauważyła, że nerwowo zerka na kubek, który trzymała. Czyli tak jak się spodziewali dodał czegoś do napoju zanim przyszła.
-Chciałbym wiedzieć na czym stoimy. Wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek ale nie chciałbym cię stracić.- Kolejne zerknięcie na kubek.- Coś nie tak z kawą? Zazwyczaj pijesz ją litrami.
Upiła kilka łyków napoju. Nie wyczuła w smaku nic dziwnego jednak to o niczym nie świadczyło.
-Na czym mamy stać. Zdradziłeś mnie bo ktoś inny odebrał mój telefon jak leżałam nieprzytomna. Nie licz na to, że od tak uśmiechnę się i ci wybaczę. Straciłeś moje zaufanie i nie wiem czy istnieje cokolwiek co by sprawiło, że możesz je odzyskać.
Zaśmiała się w swoich myślach mówiąc to. Było jasne, ze nigdy nie odzyska jej zaufania. Nie kiedy dowiedziała się z kim współpracuje. Rozejrzała się nieco po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Do budynku weszła dość spora grupa mężczyzn. Od właściciela lokalu wiedziała, że nigdy się nie zdarzyło aby w kawiarni było tyle osób.
Potem wszystko zadziało się szybko. Zauważyła, jak tętno Patrica przyspiesza. Widziała jak żyły na jego szyi zaczęły szybciej pulsować. Kropelka potu spłynęła po jego czole. Brooke zrobiło się słabo a grupa, która chwilę wcześniej weszła do budynku skierowała się w ich stronę i chciała wyprowadzić na ulicę, na której stała czarna furgonetka. Tam pojawili się Avengers i jeszcze więcej agentów Hydry.
Z każdą sekundą dziewczyna czuła się coraz gorzej. Teraz nie była już w stanie stać. Jedyne co wyłapywała z otoczenia to dźwięki. Słyszała, że ktoś ją woła jednak nie potrafiła dopasować głosu do konkretnej osoby. Poczuła jak ktoś ją podnosi z chodnika jednak po chwili znowu upada na ziemię. Sekundy po uderzeniu o płytki traci przytomność i dalej jest tylko ciemność.
Ocknęła się z ogromnym bólem głowy kiedy ktoś oblał ją lodowatą wodą. Chciała wstać jednak uniemożliwiły jej to metalowe obręcze przytrzymujące ją na krześle. Rozejrzała się gwałtownie po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Pokój wyglądał jak piwnica. Kamienne ściany, po których ciekła woda. Żadnych okien i tylko jedna żarówka wystająca z sufitu. Zdecydowanie coś poszło nie tak jak powinno.
Przed nią stało trzech mężczyzn w mundurach z czerwoną czaszką. Kiedy upewnili się, że odzyskała przytomność wyszli z pomieszczenia i nastolatka została sama.
***
Chciałabym jeszcze raz wam wszystkim podziękować. Gdyby nie wy, nie osiągnęłabym takiej liczby nigdy <3
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...