Specjal na 50k

416 46 50
                                    

-Stark, przynajmniej kilku ma wytrzymać do końca szkolenia. Kolejny złożył dziś rezygnację.-Warknął Fury wchodząc do gabinetu w którym młoda kobieta układała kolorystycznie noże w szufladzie.

-Nie moja wina, że przyjmujesz miękkie faje na służbę. Wolę żeby teraz zrezygnowali jakby mieli się pozabijać na pierwszej akcji. Za dużo papierkowej roboty.-Odpowiedziała przesuwając jedno z ostrz.

Fury jedynie machnął na nią zrezygnowany ręką i wyszedł z pomieszczenia mamrocząc coś o tym dziwnym pokoleniu.

Dziewczyna nie zrobiła sobie z jego wizyty nic i dalej zajmowała się swoją ulubioną czynnością czyli sprzątaniem w gabinecie. Jej własnym.

Ledwo zamknęły się drzwi za dyrektorem Tarczy a do pomieszczenia wparowała Natasha.

-Cholerny zamek, znowu się zepsuł.- Powiedziała ruda siłując się z zasuwakiem w kombinezonie.

-Choć tu, pomogę ci z tym.- Odezwała się czarnowłosa i wzięła coś z półeczki.- Nie wierć się, nie ułatwiasz mi roboty.

-Co to w zasadzie jest?-Zapytała agentka patrząc na poczynania przyjaciółki.

-Mydło. Jak potrzesz kostką o zamek to łatwiej chodzi.-Odpowiedziała i bez problemu zapięła jej kombinezon.-Widzisz?

-Dzięki. Musisz nam kiedyś opracować takie bez tych wszystkich zasuwaków, guzików i innych.-Zaśmiała się Nat przytulając dziewczynę.  Odsunęła się on niej i skierowała do wyjścia z pomieszczenia.

-Już je szyje, jutro będą gotowe.-Odpowiedziała jej zielonooka na odchodne.

-Jesteś wielka!-Krzyknęła ruda zamykając za sobą drzwi.

-Oby nie!-Odkrzyknęła jej ze śmiechem.

Dziewczyna opadła na najwygodniejszy fotel w jakim kiedykolwiek siedziała i westchnęła głęboko. Takiego życia właśnie chciała. Zabiegane ale wypełnione tym co lubi robić i jej najbliższymi. Jednak coraz bardziej doceniała chwile kiedy mogła podelektować się ciszą. Dokładnie tak jak teraz.

-Gotowa do wyjścia?-Usłyszała od drzwi.

Otworzyła oczy i zerknęła na zegarek.

-Tak wcześnie? Nie ma nawet siódmej.- Zdziwiła się.

-Mamy kolację, zapomniałaś?

I olśnienie spadło jak grom z jasnego nieba.

-Czy dzisiaj naprawdę jest już dwudziesty szósty?-Poderwała się z krzesła.

-Dokładnie to dwudziesty szósty września.- Odpowiedział jej brunet i zajął jej wcześniejsze miejsce.

-Ale chwila moment, Natasha tu była chwilę temu ubrana jak na misję.

-Rutynowe sprawdzenie sprzętu. Przebiera się właśnie, powiedziała, że zaczekają na nas na dole.- Odpowiedział jej niebieskooki.

-W takim razie daj mi pięć minut.-Spojrzała w lustro na to jak wyglądała.-No może siedem.

Otworzyła jedną z szafek i jej oczom ukazały się przeróżne stroje, które trzymała tam na wszelki wypadek. Wzięła jedną z sukienek a z dolnej półki złapała jakieś buty i schowała się za parawan aby się przebrać.

"Zalety bycia firmową projektantką i szwaczką" pomyślała sobie i uśmiechnęła się sama do siebie.

Zrzuciła z siebie roboczy kombinezon i szybko się przebrała. Z półki wzięła szczotkę i ogarnęła włosy.

-I jak? Ujdzie?-Zapytała wychodząc na środek pomieszczenia.

-Jest świetnie, jak zawsze z resztą.- Odpowiedział i złożył na jej ustach pocałunek.-Chodźmy bo się spóźnimy.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz