*3*

2K 93 21
                                    

Następnego ranka dziewczyna wstała wcześniej niż zwykle przez promienie słoneczne padające na jej twarz. Pewnie zapomniała opuścić rolety jak się kładła. Uznała, że wykorzysta dodatkowy czas. Kiedy się ogarnęła i zjadła śniadanie zeszła do swojego warsztatu aby zabrać to co wczoraj uszyła. Jeden komplet wraz z notką informującą co z tym zrobić zostawiła u Rogersa w pokoju, teraz pewnie biegał. Drugi taki sam zestaw z karteczką położyła w pokoju Bucky'ego. Zadowolona z siebie wyszła z wieży i skierowała się do szkoły. W budynku jak zwykle nikt nie zwracał na nią uwagi a jej to pasowało. Nie miała w szkole jakiś bliskich znajomych, kontakt utrzymywała tylko z ludźmi, z którymi miała jakieś zajęcia a i te kontakty były ograniczone do gadania o szkole. Nie było jej z tego powodu źle, miała przyjaciół z którymi była bardzo blisko, byli jak rodzina i to jej wystarczało.

Pierwsze lekcje mijały spokojnie i dziewczyna nieco się na ich nudziła. Matematyka i fizyka były dla niej banalne ze względu na to, że cały ten materiał ma już od dawna przerobiony. Uwielbiała spędzać czas z ojcem przez co bardzo szybko łapała wszystkie zagadnienia a nawet jeśli czegoś nie rozumiała to Tony bardzo dobrze to tłumaczył.

Kiedy wybiła jedenasta dziewczyna wyszła przed szkołę aby zabrać swoich przyjaciół do klasy. Kiedy ich zobaczyła była z siebie dumna. Mundury pasowały idealnie a oni sami bardzo dobrze w nich wglądali. Stali na uboczu aby nie rzucać się w oczy. W końcu byli Avengersami, wszyscy ich znali dlatego bez ciemnych okularów nie mogli się nigdzie pokazać bo rozpoznano by ich od razu i zaraz zlecieli by się fani.

Brooke podeszła do nich i przywitała się krótkim uściskiem.

-Mówiłem ci już, że masz niesamowity talent? Te mundury są wspaniałe, identyczne jak wtedy ale wygodniejsze- Bucky złapał ją jedną ręką a drugą poczochrał jej włosy mówiąc to. Dziewczyna odepchnęła go uśmiechając się.

-Pozachwycasz się później, teraz musimy iść zaliczyć historię. Ja was przedstawie a potem możecie opowiedzieć jak to wszystko wyglądało z waszej perspektywy.

-Ale mundur potem biorę.-tym razem to Steve wyraził swój zachwyt nad odzieżą.

-Nie ma problemu, są dla was jak chcecie coś zmienić to dawajcie znać.

Dziewczyna poprowadziła ich do klasy, w której odbywały się zajęcia historyczne. Weszła do pomieszczenia pierwsza a nauczycielka zmierzyła ją surowym wzrokiem.

-Spóźniłaś się panno Anderson. Można wiedzieć czym twoje spóźnienie jest spowodowane?

-Oczywiście pani profesor. Byłam przed szkołą odebrać osoby potrzebne do prezentacji mojego projektu.- uśmiechnęła się uprzejmie i w tym momencie do klasy weszli jej przyjaciele.- Chciałabym wam przedstawić moich przyjaciół. Steve Rogers przez niektórych znany jako Kapitan Ameryka i Bucky Barnes, Zimowy Żołnierz. Poprosiłam ich aby opowiedzieli nam jak czasy wojny wyglądały z ich perspektywy. Tylko ostrzegam są bardzo starzy i delikatni, lepiej nie kłaść ich obok zimnych rzeczy.- Po tych słowach uśmiechnęła się uroczo w stronę klasy i poczuła trzepnięcie w tył głowy więc oddała tym samym.

W klasie zrobiło się nie małe zamieszanie. W końcu nie co dzień bohaterowie przychodzą do twojej szkoły i opowiadają o swojej młodości.  Kiedy oni tak opowiadali Brooke siedziała z boku i przeglądała coś na telefonie. Słyszała tę historię już wielokrotnie. po jakichś trzydziestu minutach padły słowa, na które czekała.

-Czy ktoś ma może jakieś pytania? Chętnie odpowiemy.- Steve rozejrzał się po klasie. Każdy poza Brooke podniósł rękę w górę.  Wybrał jakiegoś dzieciaka z tyłu klasy.

-Czy Pan Barnes naprawdę ma metalowe ramię?- Dziewczyna parsknęła śmiechem słysząc to pytanie a Bucky spojrzał na nią marszcząc brwi.

-Co cię tak śmieszy Anderson?-Zadała pytanie nauczycielka.

-Mnie? nic, dziwię się tylko że przez te pół godziny ciągłego poprawiania przez niego włosów nikt nie zauważył kawałka metalu zamiast dłoni.- Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko w stronę starszej pani.- A i jeszcze jedno pani profesor, prosiłabym żeby zwracać się do mnie moim właściwym nazwiskiem.

-A brzmi ono?-To pytanie kobieta zadała niezwykle sarkastycznie nie biorąc jej na poważnie, w końcu w dzienniku jest wpisana jako Brooke Anderson.

-Brooke Stark.-zerknęła na telefon na którym wyświetlała się wiadomość od jej ojca- A teraz przepraszamy bardzo ale panowie bohaterowie mają pilne spotkanie Avengers a ja wykorzystam fakt, że przyjechali autem. Do widzenia.

Nie zwracając uwagi na resztę uczniów w klasie i minę nauczycielki dziewczyna złapała swój plecak i zabrała Barnesowi okulary wychodząc z klasy. Słyszała jeszcze jak mężczyźni się żegnają i wychodzą za nią.

-Co to miało być młoda- Steve z uśmiechem ją dogonił. Wiedział, że w szkole używała innego nazwiska by nie być kojarzoną z Tonym.

-Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio macie spotkanie z resztą a ja mam zamiar to wykorzystać żebyście mnie odwieźli bo nie mam zamiaru iść w deszczu, który właśnie zaczął padać.- Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

-Jaki ojciec taka córka, chociaż ty jesteś mniej sarkastyczna i bardziej upierdliwa.- Barnes oparł się o jej głowę kiedy czekali aż Steve znajdzie kluczyki .- Ale za to jesteś wygodnym podłokietnikiem.- Dziewczyna wywróciła oczami na jego słowa po czym dźgnęła go palcem w bok.

- Na mnie przynajmniej nie da się przyczepiać magnesów wielkoludzie. A teraz się ogarnij bo ludzie z klasy patrzą przez okna.

***
Koniecznie dawajcie znać jak wam się podoba!
Jeśli widzicie jakiś błąd też dawajcie znać
Przypominam również że każdy komentarz i gwiazdka są mile widziane❤

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz