Następnego ranka dziewczyna wstała wcześniej niż zwykle przez promienie słoneczne padające na jej twarz. Pewnie zapomniała opuścić rolety jak się kładła. Uznała, że wykorzysta dodatkowy czas. Kiedy się ogarnęła i zjadła śniadanie zeszła do swojego warsztatu aby zabrać to co wczoraj uszyła. Jeden komplet wraz z notką informującą co z tym zrobić zostawiła u Rogersa w pokoju, teraz pewnie biegał. Drugi taki sam zestaw z karteczką położyła w pokoju Bucky'ego. Zadowolona z siebie wyszła z wieży i skierowała się do szkoły. W budynku jak zwykle nikt nie zwracał na nią uwagi a jej to pasowało. Nie miała w szkole jakiś bliskich znajomych, kontakt utrzymywała tylko z ludźmi, z którymi miała jakieś zajęcia a i te kontakty były ograniczone do gadania o szkole. Nie było jej z tego powodu źle, miała przyjaciół z którymi była bardzo blisko, byli jak rodzina i to jej wystarczało.
Pierwsze lekcje mijały spokojnie i dziewczyna nieco się na ich nudziła. Matematyka i fizyka były dla niej banalne ze względu na to, że cały ten materiał ma już od dawna przerobiony. Uwielbiała spędzać czas z ojcem przez co bardzo szybko łapała wszystkie zagadnienia a nawet jeśli czegoś nie rozumiała to Tony bardzo dobrze to tłumaczył.
Kiedy wybiła jedenasta dziewczyna wyszła przed szkołę aby zabrać swoich przyjaciół do klasy. Kiedy ich zobaczyła była z siebie dumna. Mundury pasowały idealnie a oni sami bardzo dobrze w nich wglądali. Stali na uboczu aby nie rzucać się w oczy. W końcu byli Avengersami, wszyscy ich znali dlatego bez ciemnych okularów nie mogli się nigdzie pokazać bo rozpoznano by ich od razu i zaraz zlecieli by się fani.
Brooke podeszła do nich i przywitała się krótkim uściskiem.
-Mówiłem ci już, że masz niesamowity talent? Te mundury są wspaniałe, identyczne jak wtedy ale wygodniejsze- Bucky złapał ją jedną ręką a drugą poczochrał jej włosy mówiąc to. Dziewczyna odepchnęła go uśmiechając się.
-Pozachwycasz się później, teraz musimy iść zaliczyć historię. Ja was przedstawie a potem możecie opowiedzieć jak to wszystko wyglądało z waszej perspektywy.
-Ale mundur potem biorę.-tym razem to Steve wyraził swój zachwyt nad odzieżą.
-Nie ma problemu, są dla was jak chcecie coś zmienić to dawajcie znać.
Dziewczyna poprowadziła ich do klasy, w której odbywały się zajęcia historyczne. Weszła do pomieszczenia pierwsza a nauczycielka zmierzyła ją surowym wzrokiem.
-Spóźniłaś się panno Anderson. Można wiedzieć czym twoje spóźnienie jest spowodowane?
-Oczywiście pani profesor. Byłam przed szkołą odebrać osoby potrzebne do prezentacji mojego projektu.- uśmiechnęła się uprzejmie i w tym momencie do klasy weszli jej przyjaciele.- Chciałabym wam przedstawić moich przyjaciół. Steve Rogers przez niektórych znany jako Kapitan Ameryka i Bucky Barnes, Zimowy Żołnierz. Poprosiłam ich aby opowiedzieli nam jak czasy wojny wyglądały z ich perspektywy. Tylko ostrzegam są bardzo starzy i delikatni, lepiej nie kłaść ich obok zimnych rzeczy.- Po tych słowach uśmiechnęła się uroczo w stronę klasy i poczuła trzepnięcie w tył głowy więc oddała tym samym.
W klasie zrobiło się nie małe zamieszanie. W końcu nie co dzień bohaterowie przychodzą do twojej szkoły i opowiadają o swojej młodości. Kiedy oni tak opowiadali Brooke siedziała z boku i przeglądała coś na telefonie. Słyszała tę historię już wielokrotnie. po jakichś trzydziestu minutach padły słowa, na które czekała.
-Czy ktoś ma może jakieś pytania? Chętnie odpowiemy.- Steve rozejrzał się po klasie. Każdy poza Brooke podniósł rękę w górę. Wybrał jakiegoś dzieciaka z tyłu klasy.
-Czy Pan Barnes naprawdę ma metalowe ramię?- Dziewczyna parsknęła śmiechem słysząc to pytanie a Bucky spojrzał na nią marszcząc brwi.
-Co cię tak śmieszy Anderson?-Zadała pytanie nauczycielka.
-Mnie? nic, dziwię się tylko że przez te pół godziny ciągłego poprawiania przez niego włosów nikt nie zauważył kawałka metalu zamiast dłoni.- Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko w stronę starszej pani.- A i jeszcze jedno pani profesor, prosiłabym żeby zwracać się do mnie moim właściwym nazwiskiem.
-A brzmi ono?-To pytanie kobieta zadała niezwykle sarkastycznie nie biorąc jej na poważnie, w końcu w dzienniku jest wpisana jako Brooke Anderson.
-Brooke Stark.-zerknęła na telefon na którym wyświetlała się wiadomość od jej ojca- A teraz przepraszamy bardzo ale panowie bohaterowie mają pilne spotkanie Avengers a ja wykorzystam fakt, że przyjechali autem. Do widzenia.
Nie zwracając uwagi na resztę uczniów w klasie i minę nauczycielki dziewczyna złapała swój plecak i zabrała Barnesowi okulary wychodząc z klasy. Słyszała jeszcze jak mężczyźni się żegnają i wychodzą za nią.
-Co to miało być młoda- Steve z uśmiechem ją dogonił. Wiedział, że w szkole używała innego nazwiska by nie być kojarzoną z Tonym.
-Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio macie spotkanie z resztą a ja mam zamiar to wykorzystać żebyście mnie odwieźli bo nie mam zamiaru iść w deszczu, który właśnie zaczął padać.- Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Jaki ojciec taka córka, chociaż ty jesteś mniej sarkastyczna i bardziej upierdliwa.- Barnes oparł się o jej głowę kiedy czekali aż Steve znajdzie kluczyki .- Ale za to jesteś wygodnym podłokietnikiem.- Dziewczyna wywróciła oczami na jego słowa po czym dźgnęła go palcem w bok.
- Na mnie przynajmniej nie da się przyczepiać magnesów wielkoludzie. A teraz się ogarnij bo ludzie z klasy patrzą przez okna.
***
Koniecznie dawajcie znać jak wam się podoba!
Jeśli widzicie jakiś błąd też dawajcie znać
Przypominam również że każdy komentarz i gwiazdka są mile widziane❤
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...