*55.2*

662 60 42
                                    

Obydwoje wyszli z pomieszczenia odprowadzani wzrokiem nastolatka. Zamknęli drzwi i kiwnęli na strażnika, że może już zabrać chłopaka z powrotem do celi. Sami przeszli kawałek i przystanęli przy Nicku i Marii, którzy opuścili właśnie pokój połączony z tym, w którym przesłuchiwali Patrica, za pomocą lustra weneckiego.

-Czyli chłopak był tylko pionkiem w grze.-Podsumował Fury.

-Nie było to dla mnie specjalnym zaskoczeniem.- Odpowiedział Bucky obejmując dziewczynę ramieniem. Ona oparła głowę o jego rękę przymykając oczy.

-Wszystko w porządku?-Zapytała ja Maria.

-Pomijając fakt, że mam ochotę się tam cofnąć i co najmniej mu przywalić to tak, wszystko cacy. Jestem tylko zmęczona.- Odparła Brooke nie otwierając oczu.

-W takim razie wracajcie do wieży. My zajmiemy się szukaniem tego całego Ethana.- Chciał zakończyć ich rozmowę dyrektor. Odwrócił się by odejść jednak zatrzymał go głos czarnowłosej.

-Czekaj, powiesz mi po co była cała ta szopka w szkole?-Spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.

-Dowiesz się w odpowiednim czasie.-Powiedział tajemniczo i odszedł w sobie znanym kierunku a za nim podążyła Maria.

-Jeśli ktoś jeszcze mi to dzisiaj powie to nie ręczę za siebie.- Powiedziała kiedy odchodzili w przeciwnym kierunku.

Akurat otworzyły się drzwi od pomieszczenia, w którym przesłuchiwali Patrica. Chłopak szedł przodem co widzieli przez niewielką szybkę. Całkowitym przypadkiem czarnowłosa kopnęła w drzwi a on mając skrępowane ręce nie mógł się przed nimi osłonić.

-Upsi.

-Zachowaj przynajmniej pozory zmęczenia co?-Zaśmiał się jej do ucha Bucky gdy objął ją ramieniem.

-Na zwalczanie dupków zawsze mam siłę.- Odpowiedziała z uśmiechem.

Telefon mężczyzny zabrzęczał informując o nowej wiadomości. Podał jej teczkę z aktami i wolną ręką wyjął urządzenie z kieszeni.

-Steve pyta czy chcemy iść z nim i Sharon na miasto.- Powiedział czytając.-Co powiesz na podwójną randkę?

-Może innym razem. Dzisiaj jedyne o czym marzę to gorący prysznic i miękka pościel.- Odpowiedziała podając teczkę jakiemuś agentowi z archiwum.

-Przypilnuje żeby nikt ci nie przeszkadzał.-Pocałował ją w czoło kiedy wchodzili na pokład odrzutowca.


-Obudź się no.-Poczuła kolejne szturchnięcie.

-Spierdalaj, śpię.-Powiedziała zaspanym głosem nie otwierając oczu.

-Wiem, że śpisz. Ale masz przestać więc wstawaj.-I znowu ją szturchnął.

-Loki przysięgam, że jeszcze raz mnie szturchniesz a pożegnasz się z rękami.- Owinęła się szczelniej kołdrą.

-Skoro tak, to już cię nie dotykam.-Uśmiechnęła się sama do siebie i wtuliła się w pościel. Pewnie zasnęłaby dalej gdyby nie fakt, że ktoś bestialsko ściągnął z niej cieplutką kołdrę.

-Czy ty nie masz boga w sercu?-Wydarła się kiedy z jej nagrzaną skórą zetknęło się chłodne powietrze poranka.

-Ja jestem bogiem, to mi wystarczy.- Odpowiedział złośliwie.-Wstawaj, bo się spóźnimy.

-Gdzie się spóźnimy? W ogóle to czemu nic mi nie powiedziałeś, że gdzieś jedziemy? I czemu tak rano?-Zasypała go pytaniami.

-Niespodzianka. Bo to niespodzianka. Bo rano jest najlepiej tam jechać.-Wyliczył na palcach odpowiedzi na jej pytania.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz