Obydwoje wyszli z pomieszczenia odprowadzani wzrokiem nastolatka. Zamknęli drzwi i kiwnęli na strażnika, że może już zabrać chłopaka z powrotem do celi. Sami przeszli kawałek i przystanęli przy Nicku i Marii, którzy opuścili właśnie pokój połączony z tym, w którym przesłuchiwali Patrica, za pomocą lustra weneckiego.
-Czyli chłopak był tylko pionkiem w grze.-Podsumował Fury.
-Nie było to dla mnie specjalnym zaskoczeniem.- Odpowiedział Bucky obejmując dziewczynę ramieniem. Ona oparła głowę o jego rękę przymykając oczy.
-Wszystko w porządku?-Zapytała ja Maria.
-Pomijając fakt, że mam ochotę się tam cofnąć i co najmniej mu przywalić to tak, wszystko cacy. Jestem tylko zmęczona.- Odparła Brooke nie otwierając oczu.
-W takim razie wracajcie do wieży. My zajmiemy się szukaniem tego całego Ethana.- Chciał zakończyć ich rozmowę dyrektor. Odwrócił się by odejść jednak zatrzymał go głos czarnowłosej.
-Czekaj, powiesz mi po co była cała ta szopka w szkole?-Spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.
-Dowiesz się w odpowiednim czasie.-Powiedział tajemniczo i odszedł w sobie znanym kierunku a za nim podążyła Maria.
-Jeśli ktoś jeszcze mi to dzisiaj powie to nie ręczę za siebie.- Powiedziała kiedy odchodzili w przeciwnym kierunku.
Akurat otworzyły się drzwi od pomieszczenia, w którym przesłuchiwali Patrica. Chłopak szedł przodem co widzieli przez niewielką szybkę. Całkowitym przypadkiem czarnowłosa kopnęła w drzwi a on mając skrępowane ręce nie mógł się przed nimi osłonić.
-Upsi.
-Zachowaj przynajmniej pozory zmęczenia co?-Zaśmiał się jej do ucha Bucky gdy objął ją ramieniem.
-Na zwalczanie dupków zawsze mam siłę.- Odpowiedziała z uśmiechem.
Telefon mężczyzny zabrzęczał informując o nowej wiadomości. Podał jej teczkę z aktami i wolną ręką wyjął urządzenie z kieszeni.
-Steve pyta czy chcemy iść z nim i Sharon na miasto.- Powiedział czytając.-Co powiesz na podwójną randkę?
-Może innym razem. Dzisiaj jedyne o czym marzę to gorący prysznic i miękka pościel.- Odpowiedziała podając teczkę jakiemuś agentowi z archiwum.
-Przypilnuje żeby nikt ci nie przeszkadzał.-Pocałował ją w czoło kiedy wchodzili na pokład odrzutowca.
-Obudź się no.-Poczuła kolejne szturchnięcie.
-Spierdalaj, śpię.-Powiedziała zaspanym głosem nie otwierając oczu.
-Wiem, że śpisz. Ale masz przestać więc wstawaj.-I znowu ją szturchnął.
-Loki przysięgam, że jeszcze raz mnie szturchniesz a pożegnasz się z rękami.- Owinęła się szczelniej kołdrą.
-Skoro tak, to już cię nie dotykam.-Uśmiechnęła się sama do siebie i wtuliła się w pościel. Pewnie zasnęłaby dalej gdyby nie fakt, że ktoś bestialsko ściągnął z niej cieplutką kołdrę.
-Czy ty nie masz boga w sercu?-Wydarła się kiedy z jej nagrzaną skórą zetknęło się chłodne powietrze poranka.
-Ja jestem bogiem, to mi wystarczy.- Odpowiedział złośliwie.-Wstawaj, bo się spóźnimy.
-Gdzie się spóźnimy? W ogóle to czemu nic mi nie powiedziałeś, że gdzieś jedziemy? I czemu tak rano?-Zasypała go pytaniami.
-Niespodzianka. Bo to niespodzianka. Bo rano jest najlepiej tam jechać.-Wyliczył na palcach odpowiedzi na jej pytania.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...