*59.2*

602 63 4
                                    

Finał 3/5

-Cholera.-Warknęła sama do siebie. Przeskoczyła przez barierki i znienacka zaatakowała mężczyzn stojących na tym piętrze. Było ich trzech. Uporała się z nimi dość szybko jednak narobili niewyobrażalnego hałasu.

-No to nici z elementu zaskoczenia.-Mruknęła pod nosem. Musiała teraz uważać na siebie jeszcze bardziej niż do tej pory. Jej obecność tam nie była już sekretem a na dodatek nie miała kontaktu ze wsparciem. Nie wiedziała też co się z nimi stało. Kiedy wyrównała oddech postanowiła ponowić próbę porozumienia się z agentami.- Czy wy mnie słyszycie do cholery?

Nadal nikt nie odpowiadał. Chciała wrócić się na drugi dach żeby sprawdzić co się z nimi stało jednak wiedziała, że nie może. Jeśli teraz nie dopadnie Ethana to chłopak zapadnie się pod ziemię i długo z pod niej nie wyjdzie. Oni sobie poradzą. A przynajmniej tak sobie powtarzała.

Otarła noże o mundur jednego z pokonanych mężczyzn po czym schowała je. Wyciągnęła za to pistolet i naładowała go. Palec trzymała na spuście gotowa w każdej chwili wystrzelić. Była w budynku już za długo a nie sprawdziła nawet połowy.

Zaczęła szybciej chodzić. Kolejne piętra sprawdziła zdecydowanie szybciej. Dopiero na parterze natknęła się na ludzi. Tym razem było ich zdecydowanie więcej niż poprzednio. Cofnęła się za ścianę, zza której się wychylała.

-Nie ładnie tak podglądać.-Usłyszała przy uchy.

Natychmiast odsunęła się od tej osoby i wycelowała w niego swój pistolet. Dała się podejść dwóm rosłym facetom. Jeden z nich szybko zabrał jej broń i boleśnie wykręcił rękę. Poprowadzili ją do reszty ludzi. Okazało się, że otaczają oni biurko, za którym siedział znajomy jej chłopak.

-Miło cię znowu widzieć.-Powiedział patrząc na nią.- Dorosłaś.

-Nie mogę tego samego powiedzieć o tobie. Jesteś tylko większym chujem. Jak chcesz mnie zabić to rób to teraz i będzie po sprawie bo zaraz rzygnę.- Odpyskowała.

-Kto mówi coś o zabijaniu? Ja chcę porozmawiać. Bez przemocy dlatego oddaj broń miłemu panu po twojej prawej stronie.

Mężczyzna puścił jej rękę. Zaczęła wyciągać całą widoczną broń i podawać wspomnianemu facetowi. Wyciągnęła dwa noże, których rękojeści wystawały z jej rękawów.

-Powiedziałem całą. Łącznie z tym co masz pod kurtką i w butach.- Wskazał na nią długopisem.

Przewróciła oczami i spod kurtki wyciągnęła również pistolety i cztery dodatkowe noże. Zza cholewek butów również wyciągnęła kilka ostrzy. Rozchyliła kurtkę żeby pokazać, że nic więcej już nie ma.

-Siadaj. Napij się ze mną.-Podał jej butelkę piwa.

-Nie piję w pracy.-Odpowiedziała pewnie.

-Powiedziałem napij się ze mną.-Kiedy to mówił poczuła przy swojej skroni zimny metal pistoletu. Odebrała butelkę. Ethan wyciągnął w jej stronę otwieracz do piwa jednak ona przyłożyła kapsel do oparcia swojego krzesła i uderzyła w niego ręką tak, że praktycznie sam zeskoczył.

-Gadaj co chcesz i kończymy tą zabawę.- Powiedziała trzymając butelkę za szyjkę jednak nie pijąc z niej ani łyka.

-Jesteś bardziej rozmowna niż twoi towarzysze.- Odparł spokojnie. Oczy dziewczyny otworzyły się szerzej.- A tak, zapomniałem o nich. Może do nas dołączą co?

Machnął ręką na ludzi stojących za nim a oni wyszli przez jakieś drzwi po czym wrócili ciągnąc za sobą dotkliwie pobitych agentów.

-Zrobisz dokładnie to co ci powiem albo oni jeszcze dzisiaj będą wąchać kwiatki od dołu.- Powiedział celując w nią pistoletem.

-Nie rób niczego.-Wycharczał Joel.- Zrobisz co chce i zabije nas wszystkich.- Za swoje słowa został uderzony kolbą pistoletu w głowę.

-Zamknij się, załatwię to.- Powiedziała zerkając na niego.- A ty uderz któregokolwiek z nich jeszcze raz a przysięgam, ze znajdę cię choćby w piekle i wydłubie oczy po czym cię nimi nakarmię.

-Wystarczy tych pogawędek. Zadzwonisz do swojego szefuńcia. Każesz mu usunąć wszelkie informacje na mój temat z wszelkich baz. Załatwi mi nową tożsamość i pieniądze. Zmusisz go żeby przysiągł, że nigdy nie będzie mnie ścigał. Rozumiesz co mówię?

-Rozumiem. Ale musisz mi dać telefon. Mój został w bazie.-Powiedziała myśląc nad możliwymi rozwiązaniami w tej sytuacji. W jej głowie zrodził się plan kiedy odbierała komórkę od chłopaka.

-Bez kombinacji. Spróbujesz coś odwalić i oni dostają kulkę między oczy.

Nastolatka posłała mu mordercze spojrzenie. Wystukała swój numer na komórce chłopaka po czym przyłożyła telefon do ucha. Ethan wstał i podszedł do niej by słyszeć odpowiedzi dyrektora.

-Słucham.-Usłyszała po drugiej stronie słuchawki i odetchnęła z ulgą. Jednak odebrał. Obawiała sie, że nie odbierze jej telefonu kiedy będzie dzwonił nieznany numer.

-Zesrało się. -Zaczęła.-Musisz zrobić dla nas parę rzeczy.

-Mów.

-Usuń wszelkie informacje o naszym koledze Ethanie. I wyrób mu nowe papiery z nazwiskiem, którego nikt nie będzie znał. Musisz się też zobowiązać, ze nie będziesz go ścigać.-Powiedziała to co jej kazał.

-Za pół godziny przyjedzie człowiek z przesyłką. Możesz mu powiedzieć, że jeśli cokolwiek się wam stanie to zrównam jego i cały ten budynek z ziemią.-Odpowiedział Fury. Czyli ma plan.

Dziewczyna zerknęła na stojącego obok niej chłopaka i widząc wyraz jego twarzy poczuła jeszcze większą ulgę. Nie wiedział co oznaczała groźba, którą właśnie usłyszał.

-Słyszał. Pospiesz się bo słońce już dawno zaszło.-Kolejne zdanie, którego znaczenie zna tylko niewielka grupa, do której nikt poza Brooke w tym budynku nie należał.

-Nie martw się. Pół godziny i będzie po wszystkim.- Rozłączył się a nastolatka rzuciła telefon na biurko.

-Słyszałeś co powiedział. Trzydzieści minut.

-Wiec mamy czas na rozmowę.- Powiedział na powrót siadając po drugiej stronie biurka.

Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała tylko wpatrywała się niego.  Ethan zadawał jej pytania jednak ona jedyne co to wpatrywała się w niego. W pewnym momencie przestała nawet mrugać.

Dziękowała wszelkim siłom, które wyczuliły jej słuch bardziej niż zazwyczaj jest u ludzi. Usłyszała poruszenie nad nimi i kątem oka zauważyła ruch za oknem. Byli tam zdecydowanie dłużej niż planowali. Powoli robiło się jasno. Nie podobało się to Brooke, która na ósmą rano miała pojawić się na zakończeniu. Sądząc po wysokości na jakiej znajdowało się słońce, dochodziła czwarta. Czyli byli tam już jakieś sześć godzin. Zdecydowanie za długo.

Kiedy kątem oka zanotowała kolejny ruch za oknem. Złapała mocniej szyjkę butelki. W momencie kiedy ubrani na czarno mężczyźni wybili szyby w oknach przez które wskoczyli na linach, ona zamachnęła się piwem w głowę stojącego obok niej mężczyzny. Zabrała większość swojej broni, którą rozrzucił facet upadając na ziemię. Podbiegła między walczącymi do związanej grupy. Porozcinała więzy i rozdzieliła miedzy nich część swojej broni. Sobie zostawiła jedynie dwa noże.

Widziała, że Ethan zaczął uciekać razem z czterema osiłkami. Od razu ruszyła za nimi wymijając innych. Jeden z facetów pojawił się przed nią znikąd i już chciał strzelić kiedy sam został zastrzelony od tyłu. Kula przeszła na wylot a jego krew prysnęła na twarz nastolatki. Kiedy jego ciało opadło Brooke zobaczyła za nim Joela z wyciągniętym pistoletem.

-Dorwij go.-Powiedział do niej i rzucił się dalej w wir walki.

Tak jak jej powiedział tak zrobiła.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz