-Nie, nie, nie! Otwórz oczy! Nie zasypiaj mi tutaj słyszysz? Nie możesz umrzeć, nie teraz.-Jedyne co było słychać w pomieszczeniu to płacz osoby, której właśnie złamano sercem.
-Zostaw, już nic nie możesz zrobić.-Steve, próbował podnieść postać klęczącą przy martwym ciele.-On, nie żyje. Nie pomożesz mu.
Brooke nie dopuszczała do siebie takiej opcji. Bucky zasłonił ją własnym ciałem i przez to zginął. Tuż po wystrzale Tony i Thor zajęli się agentem, który do tego doprowadził. Ona natomiast padła na kolana przy swoim chłopaku. Chciała mu pomóc jednak nie wiedziała co ma robić. Natasha przytomnie sprawdziła mu puls. Jednak odsunęła się od ciała kręcąc przecząco głową. Nastolatka cały czas liczyła, że jeśli potrząśnie nic wystarczająco mocno on się obudzi, uśmiechnie się i wrócą razem do wieży. Kiedy Steve chciał odciągnąć ją od ciała ona się wyrywała bo nie chciała go zostawić. Nie mogła go tak zostawić.
-Uspokój się. Nie cofniesz już czasu.- Na te dziewczyna zamarła.
-No tak, czas. Zaczekajcie tutaj. Zaraz wracam.-Otworzyła szybko portal do bardzo dobrze znanego sobie miejsca.
Przeszła przez pomarańczowy krąg jednak wyczerpana walką i płaczem upadła na kolana. Rozejrzała się po znajomym pokoju. To tutaj ze Stephenen Strangem uczyła się panowania nad magią. Teraz szukała właśnie swojego nauczyciela. Podniosła się z ziemi i nie zważając na twarz mokrą od łez oraz krwi wyruszyła na poszukiwania mężczyzny. Biegła tak szybko jak tylko mogła przeszukując kolejne pokoju sanktuarium. Znalazła go dopiero w holu jak wchodził do budynku.
-Stephen! Musisz mi pomóc! Błagam, on... on.-Próbowała złapać oddech i jednocześnie mówić.
-Najpierw się uspokój, wdech i wydech. Spokojnie. Właśnie tak.-Pomógł dziewczynie w uspokojeniu oddechu. Posadził ją na jednym z foteli stojących pod ścianą a sam przykucnął przy niej.- Teraz powiedz mi co się stało. Wiesz, że pomogę.
Kiedy opowiadała mu co się stało znowu poczuła jak łzy płyną po jej policzkach. Głos załamał jej się kiedy mówiła o tym jak Bucky zasłonił ją własnym ciałem.
-Nie wiem jak mogę ci pomóc. Nie mogę nikogo wskrzesić.
-Ale możesz cofnąć czas.-Widziała, że chciał zaprzeczyć więc kontynuowała swoją wypowiedź.-I nie mów, że nie. Czytałam o tej twojej błyskotce. Błagam, zrobię wszystko żeby tylko on żył. Jeśli nie chcesz tego robić pożycz mi kamień a ja poniosę wszystkie konsekwencje jego użycia.-Wacha się, ale to dobrze. Bo to znaczy, że rozważa pomoc jej.- W przeciwieństwie do ciebie przeczytałam ostrzeżenia, które były na końcu księgi.-Postanowiła użyć przeciwko niemu historii, którą kiedyś jej odpowiedział.
Podniósł wzrok na jej twarz i spojrzał w oczy pełne łez. Ona już od dłuższego czasu wbijała w niego swoje błagalne spojrzenie.
-No dobrze.-Zdjął z szyi oko agamotto i podał jej.- Ale idę z tobą. Ktoś musi zareagować w razie gdyby coś poszło nie tak.-Poczochrał jej włosy jak starszy brat i wstał na równe nogi. Posłała mu słaby uśmiech.
Dziewczyna założyła wisior i otworzyła portal do miejsca, z którego tutaj przyszła. Obydwoje przeszli do ogromnej sali. Wszyscy Avengers nadal stali nad ciałem Barnesa. Widać było na ich twarzach smutek i zdezorientowanie. Brooke zauważyła, że Tony i Thor już wrócili. Kiedy ją zauważyli powstało nie małe poruszenie.
-Gdzie ty byłaś dzieciaku? Wiesz jak się martwiłem?-Tony przytulił córkę jednak ona się odsunęła.
-Nie teraz tato. Później zrobicie mi wykład na temat mojej nieodpowiedzialności i lekkomyślności. Teraz zamierzam pomóc Bucky'emu.
-Kochanie wiem, że nie dopuszczasz do siebie wiadomości, że on nie żyje. Ale tak jest i musisz się z tym pogodzić. Nie cofniesz już czasu.
-Tutaj się akurat mylisz. Może cofnąć czas ale o niewielki jego odcinek. Dlatego pogawędki zostawcie sobie na później. Ona musi się teraz skupić.- Do rozmowy włączył się Strange.
Dziewczyna podeszła do ciała swojego chłopaka i klęknęła przy nim. Odrzuciła do tyłu włosy by jej nie przeszkadzały i zamknęła oczy skupiając się na swoim celu. Kiedy zebrała myśli otworzyła oczy i wykonała dłońmi serię skomplikowanych ruchów, które kiedyś znalazła w jednej z ksiąg w sanktuarium. Wisior na jej szyi otworzył się i zaczął świecić zielonym blaskiem. Czarnowłosa ucieszyła się bardzo, ze jej się udało jednak nadal skupiała się na swoim celu. Zaczęła przesuwać powoli rękę i zauważyła, że plama krwi na jego koszulce maleje. Działało. Nie przerwała ruchu dłonią aż nie zobaczyła pocisku wychodzącego z klatki bruneta. Po chwili dziewczyna złapała kulę w dłoń i odrzuciła gdzieś na bok. Wyczerpana po raz kolejny tego dnia opadła na podłogę obok. Przed utratą przytomności zdążyła zobaczyć jak Bucky otwiera oczy i patrzy dookoła zdziwiony.
-Udało mi się.-Szepnęła do siebie, lekko się uśmiechnęła i zemdlała.
Kiedy Brooke otworzyła oczy musiała je bardzo szybko zamknąć.
-Co za debil wymyślił lampy nad łóżkiem.- Podniosła się do pozycji siedzącej by nie patrzyć prosto w źródło światła. Rozejrzała się po pomieszczeniu i rozpoznała salę medyczną w Stark Tower. W pokoju nie było nikogo więc dziewczyna wstała z łóżka. Nie była już ubrana w swój strój a jej reaktor leżał na stoliczku obok. Chwyciła przedmiot i wyszła na korytarz. Wjechała windą na piętro mieszkalne. W salonie siedzieli wszyscy Avengersi i Strange. Nikt z nikim nie rozmawiał.
-Co tu tak stypa. O ile dobrze pamiętam to wszyscy przeżyli.- Rzuciła się na kanapę obok Wandy.
-Dzięki tobie wszyscy przeżyli.-Odwróciła się i zobaczyła, że za nią stoi Bucky. Poderwała się i przeskoczyła przez mebel, na którym jeszcze chwilę wcześniej leżała. Wbiegła w niego z takim impetem, że obydwoje skończyli na ziemi śmiejąc się. Kiedy nieco się uspokoili dziewczyna pocałowała go mocno.
-Nigdy, ale to przenigdy więcej tak nie rób. Nie wiem co bym zrobiła gdyby Strange nie zgodził się mi pomóc.-Znowu przytuliła go mocno.
-Skoro już o mnie mowa. Zechcesz mi wyjaśnić z jakiego źródła wiedziałaś o oku agamotto?-Czarodziej założył ręce na piersi i przekręcił głowę w oczekiwaniu na odpowiedź. Dziewczyna zaśmiała się nerwowo.
-Wiesz, chyba jesteśmy bardziej podobni niż ci się wydaje. Po usłyszeniu twojej historii jak czytałeś książki, których ci zabraniali poszłam do biblioteki i wybrałam sobie parę do poczytania. A książka o tej błyskotce ma bardzo ładną okładkę.-Ostatnie zdanie wymamrotała w ramię Barnesa, który parsknął śmiechem na te słowa.
-Może i jesteśmy podobni, ale ty jesteś potężniejsza. Ja za pierwszym razem zdołałem zadziałać na jabłko. Nie na coś tak dużego jak człowiek. Mam nadzieje, że zechcesz kontynuować nauki.
-Czy zechce? Człowieku ja spełniam marzenie z dzieciństwa, zawsze chciałam być wróżką albo czymś w tym rodzaju. Jasne, że chce.-Wszyscy w pokoju zaśmiali się widząc jej entuzjazm.
-Ale dopiero jak skończy ci się szlaban.-Tony pogroził jej palcem.
-Jaki znowu szlaban?
-Za zniknięcie nie wiadomo gdzie i po co?-Stark uniósł brwi spoglądając na córkę, które nadal siedziała na kolanach Bucky'ego na podłodze.
-Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz. Żyjemy w demokratycznym kraju. Zagłosujmy. Kto uważa, że powinnam dostać szlaban ręka w górę.-Podnieśli wszyscy poza nią. Powoli odwróciła głowę w stronę swojego chłopaka i widząc jego uniesioną rękę uniosła jedną brew. Na ten gest Barnes powoli opuścił ramię. Znowu odwróciła się do reszty przyjaciół.-Wy tak na poważnie?
Odpowiedział jej jednogłośny pomruk. Dziewczyna tylko westchnęła z rezygnacją i uderzyła czołem w ramię Bucky'ego.
-Jak to mówią z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...