Kolejne dni mijały mieszkańcom wieży pod znakiem przygotowywania się do misji. Trenowali, sprawdzali sprawność sprzętu. Spędzali też dużo czasu wszyscy razem. Ich rutyną stały się wspólne posiłki w salonie. Brooke i Bucky znów spędzali ze sobą każdą możliwą chwilę. Razem robili psikusy innym przyjaciołom i razem uciekali przed ich złością. Dziewczyna znalazła także chwilę aby zdać egzamin na prawo jazdy. Teraz mogła w dowolnym momencie wsiąść w samochód i pojechać gdzie tylko chciała. Niby mogła otworzyć sobie portal ale co to by była za zabawa. Większość domowników dowiedziała się o ty, że zdała w dość interesujący sposób. Wychodzili z wieży by odebrać jedzenie z pobliskiej knajpki gdy przed nosami śmignął im samochód, z którego wychylali się Barnes i Loki. Jak się potem okazało chcieli uciec z pojazdu prowadzonego przez nastolatkę bo jak stwierdzili "I tak było to bezpieczniejsze wyjście niż z nią jechać".
W tym czasie kontakt dziewczyny z jej chłopakiem był także bardzo znikomy. Sam do niej nie pisał a na jej wiadomości odpowiadał lakonicznie. Pewnego środowego popołudnia chciała podjechać pod szkołę aby z nim porozmawiać jednak gdy miała wsiadać do windy wpadła na swojego ojca zwołującego właśnie spotkanie drużyny.
-Co jest tak ważne, że przerywasz mi trening?-Do salonu weszła nieco zła Natasha, po czym spojrzała na nastolatkę siedzącą na kanapie.-Wychodzisz gdzieś?
-Taki miałam zamiar ale coś czuje, że nic z tego nie wyjdzie.-Dziewczyna zdjęła kurtkę i odłożyła ją na oparcie mebla.
-Wybaczcie, że przerwę wam te jakże ciekawą rozmowę ale są w tej chwili ważniejsze rzeczy.-Powiedział w ich kierunku Stark. W pomieszczeniu byli już wszyscy.-Mamy już dokładny skan budynku, w którym chowa się nasz zombie i cała Hydra. Tym razem nie day rady sami. Rozmawiałem już z Fury'm, dostaniemy wsparcie Tarczy. I przydałby się też nasz przyjaciel pająk. Brooke zajmiesz się tym?-Zerknął na córkę. Ona tylko kiwnęła głową.-Świetnie, w takim razie plan.
I zaczęło się ustalanie. Każdy plan, który wymyślili miał wady, które mogły być tragiczne w skutkach. Siedzieli całą noc i za każdym razem gdy wymyślili coś nowego ktoś znajdował lukę. Ostatecznie nad ranem udało im się wymyślić coś co miało wady, ale uznali, ze nic lepszego już nie stworzą.
W czwartki ich klasa kończyła lekcje wcześnie dlatego Stark uznała, że położy się jak wróci do domu. Teraz jechała do szkoły nie tylko po ty by porozmawiać z Patriciem ale musiała również wtajemniczyć Petera. Wsiadła do samochodu w ubraniach z poprzedniego dnia i pojechała. Pod budynkiem wysiadła z pojazdu i oparła się o maskę. Wyciągnęła telefon i napisała wiadomość Parkerowi o tym, że zabiera go po szkole. Miała jeszcze chwilę do dzwonka więc zaczęła grać w jakąś głupią grę. Po paru minutach rozległ się dźwięk wyczekiwany przez każdego ucznia i ludzie zaczęli powoli wychodzić z budynku. Brooke schowała telefon do kieszeni i rozglądnęła się w poszukiwaniu swojego chłopaka. Dostrzegła go i szybkim krokiem do niego podeszła.
-Hej, możemy porozmawiać?-Zapytał nie zważając na to, że szedł w towarzystwie paru osób. On ich przeprosił i podeszli do samochodu młodej Stark.-Wszystko w porządku? nie pisałeś nic a twoje odpowiedzi ostatnio są bardzo krótkie. Zrobiłam coś nie tak?
-Nie, po prostu miałem sporo rzeczy na głowie. Z tego co wiem to ty też i nie chciałem ci przeszkadzać.
Wyglądał tak beztrosko gdy to mówił, że czarnowłosa prawie mu uwierzyła. Jednak mieszkała z grupą agentów i żołnierzy więc potrafiła rozpoznać gdy ktoś kłamie. Patrzył jej przez długi moment w oczy, książkę, którą wcześniej trzymał w dłoni złapał tak, ze znajdowała się między nimi. Ręce też go zdradziły, nerwowo poruszał knykciami. Uśmiech pojawił się na jego twarzy dopiero po skończeniu wypowiedzi. Typowe oznaki kłamstwa. Chciała coś powiedzieć na ten temat i spróbować wyciągnąć z niego prawdę jednak podszedł do nich Peter przerywając im.
-Hej, nie przeszkadzam? Pisałaś, że pan Stark ma do mnie jakąś sprawę w związku z tym stażem.- Uśmiechnął się miło do tej dwójki.
-Nie, nie przeszkadzasz. Miałem właśnie się żegnać. Muszę wracać do domu.-Cmoknął dziewczynę w policzek i szybko odszedł. Tak jakby tylko czekał na okazję do ucieczki. Brooke zmarszczyła brwi wiodąc za nim wzrokiem aż nie straciła go z oczu. Przed jej twarzą pojawiła się dłoń Parkera.
-Żyjesz?
-Tak, mamy akcję. Wsiadaj, wytłumaczę ci wszystko w wieży. -Sama wsiadła za kierownicę i odpaliła samochód. Szybko pokonała odległość dzielącą placówkę z jej domem. W garażu wsiedli do windy i wjechali na odpowiednie piętro. Na stoliku w salonie nadal leżały rozłożone plany więc to tam usiedli i dziewczyna wytłumaczyła mu cały plan.
-To w sumie wszystko, Happy załatwi wszystko z twoją ciotką. Oficjalnie jedziesz z ojcem na jakieś targi. Masz jakieś pytania?-Zapytała podnosząc wzrok z papierów.
-Nie na temat akcji. Co się dzieje między tobą i Patriciem?-Spojrzał jej w oczy.-I nie mów, że nic. Nie jestem ślepy.
-W zasadzie to naprawdę nic się nie dzieje. Nie mówi mi niczego. Ostatnio prawie nie odpisuje na moje wiadomości. Sam nie pisze i unika rozmowy czego byłeś świadkiem.-Wzruszyła ramionami jakby jej to nie obchodziło. Dostała jakiegoś smsa więc zerknęła na telefon.- Happy już czeka na dole. Zawiezie cię do domu żebyś mógł się spakować. Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wylatujemy dzisiaj w nocy.
Chłopak podniósł się i skierował się do windy by opuścić budynek. Brooke zaczęła składać plany na jedną kupkę tak by nic się nie zgubiło. Z szafki wyciągnęła pustą teczkę i gdy na nią spojrzała zamarła w pół kroku. Przecież jej chłopak zaczął się dziwnie zachowywać po rozmowie z jej ojcem i Buckym. Pochowała papierki do teczki i rzuciła na stolik po czym pobiegła do windy. Nacisnęła przycisk jednak nie chciała czekać więc pobiegła do schodów. Nie bawiła się w pukanie do drzwi do warsztatu ojca tylko weszła tam szybko. Jednak po wejściu przystanęła od razu gdyż ojciec miał gości. Wyglądali jak ludzie z Tarczy.
-To ja może wrócę później.-Chciała się odwrócić jednak zatrzymał ją głos Tony'ego.
-Czekaj, panowie właśnie wychodzili. -Pomachał agentom, którzy patrzyli się na nich z kamiennymi twarzami. Na gest Starka podnieśli się i wyszli z pomieszczenia.-No to o co chodzi?
-Chciałbyś mi powiedzieć co powiedziałeś Patricowi ostatnio? Od tamtego dnia zachowuje się jakoś dziwnie.-Usiadła na jednym z foteli i podkurczyła nogi.
Miliarder zastanowił się chwilę po czym usiadł na stole naprzeciwko córki.
-W zasadzie nie powiedziałem mu nic strasznego. Tylko typowa gadka: "Ty złamiesz jej serce my połamiemy ci kolana".-Wzruszył ramionami i spojrzał nią.- Nie wyglądał na tchórza, który przestraszyłby się czegoś takiego.
Czarnowłosa przygryzła dolną wargę myśląc o tym wszystkim. Po chwili potrząsnęła jednak głową i podniosła wzrok na ojca.
-Dzięki za informacje. Pomartwię się tym po akcji. A właśnie. Peter pojechał już Happym niedługo powinni wrócić.
-Jasne, leć trochę odpocząć. Wiem, że w samolocie nie będziesz spać więc korzystaj póki możesz.
***
Ja bym chciała tylko powiedzieć, że wstawienie rozdziału dzisiaj to decyzja grupki moich kochanych klusek, która niedawno powstała wiec jeśli chcecie do niej dołączyć zostawcie mi informacje a ja na pewno się do was odezwę!
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...