Bucky kłóci się w salonie z Natashą, Sam i Steve siedzą na kanapie śmiejąc się z nich. Brooke próbuje namówić Lokiego żeby jej tłumaczył co mówią bo nie zna rosyjskiego.
Dzień jak co dzień.
-Czy ktoś mi może przetłumaczyć o co oni się kłócą?-Czarnowłosa spojrzała o przyjaciołach.- Nie znam rosyjskiego albo jestem zbyt trzeźwa by zrozumieć co mówią.
-Jeśli naprawdę tak bardzo cię to interesuje to teraz się kłócą o to czy Peter może przyjść do nas na lekcje czy nie.- Odpowiedział Loki nie odrywając wzroku od książki, którą akurat czytał.
-Co? Coś mnie ominęło?-Zapytała skołowana.
-W szkole mają jakiegoś wirusa i przez to mają zdalnie a u Parkera internet nie wyrabia. Dzwonił jakieś dziesięć minut temu do twojego ojca pytając czy może u nas posiedzieć ten jeden dzień.- Odpowiedział jej tym razem Clint.
-No dobra a czemu oni się o to kłócą? Przecież wszyscy wiedzą jaka była jego odpowiedź. W końcu chodzi o Petera, którego traktuje jak drugie dziecko.- Czarnowłosa usiadła na kanapie przypatrując się nadal krzyczącym na siebie postaciom.
-Barnes uważa, że młody powinien siedzieć tutaj w salonie żeby mieć na niego oko a Nat upiera się, ze to zły pomysł i źle się to skończy.- Powiedział Steve ocierając łzę rozbawienia.
-Obydwoje mają rację. Powinien siedzieć tutaj ale źle się to skończy. Ale on nie musi o tym wiedzieć prawda?
-Usiądź sobie przy stole, wiesz gdzie co jest i znasz hasło do wi-fi.- Czarnowłosa przywitała się z nastolatkiem.
-Jasne, dzięki za pozwolenie. Wczorajsze lekcje to był koszmar ze względu na internet.- Powiedział Peter rozkładając na stole laptopa i wyjmując książki.
-Dobrze wiesz, że nie ma problemu. Już nie raz ci mówiliśmy żebyś przychodził kiedy tylko chcesz i czuł się jak u siebie.- Brooke usiadła naprzeciwko niego z kubkiem kawy.
-Wiem. Zmieniając temat, co ty będziesz robić w tym czasie?-Otworzył komputer i czekał aż się odpali.
-Jeszcze nie wiem, może potrenuje. A może posłucham z tobą, już nie pamiętam jak to jest mieć lekcje.- Zaśmiała się upijając łyk napoju z kubka.
W tym momencie do pokoju wszedł Thor głośno rozmawiając o czymś z Clintem. Peter właśnie zaczął lekcję więc wszedł na spotkanie włączając kamerkę, która była wymagana przez nauczycieli. Powinien również włączyć mikrofon jednak liczył na to, że nauczyciel nie zwróci na to uwagi. W tym pomieszczeniu było to zbyt ryzykowne.
Pierwsze dwie lekcje minęły bez problemu. Brooke razem z Peterem słuchała lekcji jednocześnie pilnując by do aneksu jej przyjaciele podchodzili drugą stroną stołu tak by nie pokazywać się na kamerce chłopaka.
Na historii dzięki Steve'owi, który siedział po drugiej stronie stołu pijąc kawę, chłopak odpowiedział dobrze na kilka pytań nauczyciela za co dostał dobrą ocenę. Na kanapie siedziało kilka osób przysypiając od słuchania tego co mówią nauczyciele.
Kiedy na matematyce nauczyciel wywołał Petera do odpowiedzi on włączył mikrofon i w momencie, w którym chciał odpowiedzieć rozległo się głośne chrapnięcie Thora siedzącego na kanapie. Loki rzucił w niego kilkoma chrupkami, które akurat jadł. Blondyn obudził się gwałtownie krzycząc coś o swoim młocie.
Wszyscy w salonie spojrzeli na niego rozbawieni a w komputerze nastolatka zaległa cisza. Peter szybko się ocknął i odpowiedział na wcześniejsze pytanie co wyrwało z transu również resztę klasy.
Kilka minut później Parker został znowu wywołany do odpowiedzi jednak tym razem kazał mu zostawić włączony mikrofon tak jak powinno to być od początku. I przez pierwsze kilkanaście minut było w porządku. Jednak do czasu.
-Thor debilu, znowu zostawiłeś ten swój młotek na kiblu!-Z korytarza było słychać głośny krzyk Sama a w tym samym momencie do pomieszczenia weszła Natasha i spojrzała na Clinta.
-Czy to moje pączki?-Zapytała agenta.
-Nie?-Powiedział przestraszony chowając to co miał w ręce za plecy.
-To co to jest to białe na twojej twarzy?-Założyła ręce na piersi.
-Kokaina.-Odparł bez zawahania a gdy dotarło do niego co powiedział zaśmiał się z sam z siebie.
-Przysięgam ci, że cię kiedyś zamorduje i zakopie pośrodku lasu.- Złapała się za nasadę nosa rudowłosa.
-Kobiecie nie wypada używać łopaty.-Próbował się bronić Barton.
-To wezmę różową.
Peter ogarnął, że nadal jest na lekcjach dopiero gdy z jego laptopa wydobyło się chrząknięcie nauczyciela. Chłopak momentalnie przestał się uśmiechać i zamknął komputer. To spotkało się z kolejną falą śmiechu w salonie.
-Matko, ja nie będę miał życia w szkole.-Peter walnął głową w stół.
-Jak cie będą za bardzo wkurwiać to zajeb odpowiednim osobom.-Brooke wzruszyła ramionami.
-Ej, nie można załatwiać wszystkich problemów siłowo.-Odezwał się z kanapy Tony.
-Sam mówiłeś, że jak ktoś mnie bardzo zdenerwuje to mam mu wpierdolić i wtedy przestanie.-Czarnowłosa spojrzała na ojca podnosząc brew.
-Wychowałem potwora.-Odpowiedział jej Stark łapiąc się za twarz.
-Ej, łamiesz mi serduszko.-Teatralnie złapała się za klatkę piersiową.
-Nie można łamać nikomu serca, każdy ma tylko jedno.-Za nastolatką wstawił się Bucky.
-Za to każdy ma około dwustu kości.-Odpowiedziała Natasha patrząc cały czas na Clinta, który wycierał się z cukru.
-Nie patrz się tak na mnie, boje się ciebie. I znowu pomimo naszej rozmowy ubrałaś się na czarno. Czemu?-Próbował zmienić temat Barton.
-Bo może będziemy dziś kogoś grzebać.-Odpowiedziała nie spuszczając z niego wzroku.
-Naprawdę? A kogo?-Zdziwił się łucznik.
-Zgaduje, że ciebie jeśli nie będziesz wystarczająco szybko.-Odpowiedziała za Natashę Wanda.
Agent podniósł się z miejsca i szybkim krokiem uciekł do windy na wejściu, do której zderzył się z wysiadającą Sharon.
-A dzień zapowiadał się tak pięknie.-Westchnęła Brooke opadając na kanapę obok Barnesa, który zamknął ją w swoich ramionach.
-Ja tylko mówię, że prawa kostka nigdy nie dotknie prawego kolana tak jak lewy nadgarstek nigdy nie dotknie lewego łokcia.- Powiedział Do Lokiego Bruce.
-Nie powiedziałbym, że nigdy nie dotknie. Raczej, że ZDROWY nigdy nie dotknie.- Odpowiedział mu Asgardczyk z podstępnym uśmiechem.
W międzyczasie do salonu wrócił Clint i usiadł na podłodze przy Brooke trykając ją w żebra. Po kilku razach zirytowało ją to na tyle, że sturlała się z objęć swojego chłopaka spadając na przyjaciela.
-Powinnaś schudnąć.-Powiedział próbując oddychać.
-I mówi mi to typ, którego nazwisko to Baton.-Prychnęła nastolatka i wróciła na swoje wcześniejsze miejsce.
-Właśnie Brooke, w dzisiejszej poczcie przyszły twoje wyniki egzaminów. Chcesz otworzyć?-Zapytał Sam wskazując na kopertę leżącą na jednej z szafek.
-Nie chce mi się wstawać.- Papier otoczyła czerwona poświata i doprowadziła go na kolana nastolatki.- Dzięki Wanda. To zobaczmy.-Rozdarła kopertę i rozwinęła kartkę.- Wszystko na maksa.
-W takim razie można świętować.- Zatarł ręce Tony.-Młody dzwoń do ciotki, że zostajesz na weekend. Młoda, Barnes, Barton, Romanoff, Maximoff i jeleń jadą po zakupy. Reszta zostaje na miejscu i ogarniamy miejsce.
***
Powodzenia wszystkim ósmoklasistą! Pamiętajcie wdech, wydech i lecicie z zadaniami. Jestem pewna, że napiszecie najlepiej jak potraficie. <3
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanficPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...