*23.2*

717 51 4
                                    

Maraton 3/4

Ocknęła się leżąc na czymś względnie miękkim. Usiadła na zużytym materacu i złapał się za głowę. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było niewielkie. Jedyne co się w nim znajdowało to materac, na którym siedziała, toaleta i umywalka oddzielone od reszty przestrzeni cienką ścianką. Jedynym źródłem światła było niewielkie zakratowane okno.

Kilkanaście minut po jej wybudzeniu drzwi pokoju otworzyły się i stanął w nich agent, którego kojarzyła. Był jednym z tych, którzy wlekli ją na czyszczenie pamięci. Podniosła na niego wzrok z obojętnością wymalowaną na twarzy. Rzucił w nią jakimiś ubraniami.

-Masz dwie minuty na przebranie się. Czekam przed drzwiami.- I wyszedł. Czarnowłosa podniosła się i szybko zmieniła ubrania na to co dostała. Tak jak się spodziewała wszystko było jak najbardziej praktyczne i proste. Nie dostała jedynie butów ale nadal miała na sobie swoje wojskowe zabrane z siedziby Tarczy. Sprawdziła wszystkie miejsca, w których miała wcześniej schowaną broń jednak tak jak się spodziewała wszystko zabrali. W czasie ubierania się przypomniała sobie wszystko co Bucky mówił jej o życiu w Hydrze. Dziękowała sobie w duchu za słuchanie go. Teraz przynajmniej wiedziała jak ma się zachowywać. Zero emocji czy ludzkich odruchów. Wykonywanie rozkazów i nie dawanie po sobie poznać, że potrafi myśleć samodzielnie.

Musiała wytrzymać aż znajdą ją Avengers.

Gotowa zapukała w drzwi. Mężczyzna, który jej otworzył kazał jej iść za sobą. Szła korytarzem z pozoru nie zwracając uwagi na nic dookoła. Zapamiętywała tak dużo jak tylko jej się udało. W późniejszym czasie każda informacja mogła mieć znaczenie.

Agent zaprowadził ją do dużego pustego pomieszczenia. Jedyne co się w nim znajdowało to lustro. Jak można się domyślić- weneckie. Zastała w pokoju sama jednak nie na długo. Stała nieruchomo pustym wzrokiem wpatrując się w swoje odbicie kiedy drzwi do pomieszczenia znowu się otworzyły. Wszedł przez nie rosły facet. Był zdecydowanie wyższy i lepiej od niej zbudowany. Przez głośniki padło polecenie walki więc Brooke przybrała pozycję do ataku.

Pomimo fizycznej przewagi nad nastolatką mężczyzna bardzo szybko skończył na ziemi niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Stark zdarła sobie kostki uderzając go jak robot. Zaprzestała czynności dopiero gdy usłyszała takie polecenie. Spojrzała na dłonie i otworzyła szerzej oczy. Widziała jak ranki zaczynają się goić. Po kilku sekundach jedynym śladem po otarciach była krew. Szybko opuściła ręce i wytarła je w spodnie.

Na salę weszło kilku agentów ze sprzętem strzeleckim. Rozstawili tor strzelecki i wyszli zabierając ze sobą swojego ledwo żywego towarzysza. Czyli teraz miała popisać się umiejętnościami strzeleckimi. Po usłyszeniu rozkazu podeszła żwawym krokiem do stolika z bronią i szybko wybrała najbardziej jej odpowiadającą. Padło na jakiś ciężko wyglądający pistolet. Oddała w stronę tarczy kilka strzałów po czym zabezpieczyła broń dokładnie tak jak uczyła ją tego Natasha. Zauważyła na stoliku kilka noży. Wcześniej nie zwróciła na nie uwagi jednak teraz wzięła jeden do ręki i podrzuciła go kilkukrotnie. Po tym nie odwracając się w stronę tarczy rzuciła nim. Kątem oka widziała, ze trafiła w sam środek. Nóż przeleciał przez kartkę w tym samym miejscu co pociski po czym wbił się w ścianę za nią.

Zgodnie z następnymi rozkazami odsunęła się od broni. Ci sami agenci co poprzednio zabrali znowu wszystko z pomieszczenia. Po ich wyjściu na salę weszło dwóch mężczyzn. Jeden z nich był ubrany w elegancki mundur a drugi w strój podobny do jej.

-Dobra robota Telum. To jest agent Rydyl. Będziesz z nim trenować i w przyszłości będziecie partnerami na misjach. Zrozumiano?

-Tak jest.- Odezwała się po raz pierwszy od dawna i sama się zdziwiła tym jak obojętnie brzmiał jej głos.

Po jej słowach ten w mundurze wyszedł zostawiając ich samych.

-Może zacznę od wyjaśnienia ci zasad. Jak mniemam nikt nie pofatygował się żeby ci je przedstawić?- Rydyl krążył wokół stojącej na środku sali dziewczyny.

-Nie.-Nie patrzyła na niego. Ponownie wbijała spojrzenie w lustro wiszące przed nią.

-A więc zaczynając od początku. Codziennie o piątej rano widzimy się tutaj na treningu. Możesz poruszać się po całym budynku z wyłączeniem kilku pomieszczeń. Nie będę wymieniać których. Jeśli jakieś drzwi są zamknięte, nie wchodzisz tam. Posiłki jadasz ze wszystkimi agentami na stołówce. Dostęp do broni na ten moment masz tylko na treningach. I ostatnia zasada. Zwracasz się do mnie Joel. Czy wszystko jasne Telum?

-Tak Joel.

-Świetnie, w taki razie przejdźmy do treningu. Widziałem twoją walkę z tamtym typem ale jego jedynym atutem była wielkość. Zobaczymy jak poradzisz sobie ze mną.- Uśmiechnął się do niej wyzywająco.

Ta walka trwała zdecydowanie dłużej. Wymieniali się uderzeniami i kopnięciami. Nie zwracali uwagi na ból. Brooke chciała kopnąć go w klatkę piersiową jednak udało mu się zatrzymać jej nogę. Wybiła się z ziemi i kopnęła go drugą nogą. Upadł na podłogę puszczając ją i próbując złapać oddech.

-Nieźle, kto nauczył cię tak walczyć?-Zapytał gdy już normalnie oddychał.

-Nie wiem, nic nie pamiętam z mojej przeszłości. Najstarsze wspomnienie jakie mam to jak ocknęłam się na jakimś metalowym fotelu i ktoś mi coś wstrzyknął. Potem obudziłam się w pokoju i przyszłam tutaj. Może ty wiesz coś więcej?

-Niestety, jedyne co o tobie wiem to, ze jesteś najlepszym żołnierzem jaki kiedykolwiek został wyszkolony. Bronią idealną Telum.

-Skoro tak mówisz.- Wzruszyła teatralnie ramionami. Kłamstwa przychodziły im wszystkim z niewyobrażalną łatwością.

Poćwiczyli jeszcze chwilę w ciszy po czym poszli na stołówkę aby zjeść obiad. Dopiero wtedy Brooke uświadomiła sobie jak bardzo jest głodna.

Wyminęli kolejkę agentów czekających na swoja kolej i podeszli do okienka odebrać swoje porcje. Dziewczyna cały czas miała tę samą obojętną minę. Ignorowała ciekawskie spojrzenia mężczyzn na sali. Zauważyła, że była jedyną dziewczyną. Po wzięciu tacek z posiłkiem udali się do jakiegoś stolika pod ścianą. Po czasie dosiedli się do nich znajomi Joela. Mężczyzna wdał się w rozmowę z nimi a nastolatka w ciszy zjadła. Po skończeniu wstała i odniosła do odpowiedniego okienka pustą tackę.

Z wysoko uniesioną głową wyszła ze stołówki i najpierw odnalazła drogę do swojego pokoju. Tam na materacu znalazła niewielki zegarek z budzikiem. Od razu ustawiła go na czwartą trzydzieści. Jeśli miała udawać aż Avengers jej nie znajdą musiała sprawiać dobre wrażenie. Potem udała się na salę, w której trenowała od rana. Wcześniej zauważyła tam dodatkowe drzwi i postanowiła sprawdzić co się za nimi znajduje. Okazało się, że jest to siłownia. Natychmiast podeszła do wiszącego w kącie worka. Jak zwykle przy uderzaniu wyłączyła się całkowicie.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz