-Nie idziesz tam.-Powiedział stanowczo Bucky.
-Właśnie, że idę. On mnie postrzelił do cholery!-Uniosła się Brooke.
-I właśnie dlatego nie idziesz. Jesteś jeszcze ranna.-Odpowiedział jej brunet.
-Już dawno by tego nie było gdyby ojciec nie zabronił mi używać kołyski za "bezsensowne narażanie się".- Westchnęła nastolatka robiąc w powietrzu cudzysłów palcami.
-Niech ci będzie, możesz pojechać ale nie będziesz wchodzić na salę.-Ustąpił Barnes.
-Przecież będzie przykuty, nic mi nie zrobi.-Zdziwiła się czarnowłosa.
-I dlatego tym razem to nie o ciebie się martwię.-Uśmiechnął się do niej.
-Obiecuje, że będę się słuchać i nie zrobię niczego głupiego.-Podniosła prawą rękę do góry a ranną lewą przyłożyła do serca. Spojrzała na niego maślanym wzrokiem. Bucky przewrócił oczami i szerzej się uśmiechnął. Nie potrafił jej odmawiać widząc jak bardzo jej na czymś zależy.
-Dobrze, ale jeśli coś odwalisz to zamknę cie w schowku i będziesz tam czekać aż ktoś cie znajdzie.- Złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie po czym zamknął w szczelnym uścisku.
-Zgoda.-Pocałowała go krótko.- Szybko pójdę po Nat i Batona i możemy lecieć.
Po drodze spotkała Petera, który zapytał czy może lecieć z nimi. Podobno miał jakąś sprawę do kogoś z Tarczy. W samolocie mieli dużo miejsca więc powiedziała mu tylko żeby czekał na nich na pokładzie.
Pobiegła na salę treningową gdzie ćwiczyła Natasha i Clint. Dwójka agentów miała przesłuchać mężczyznę, którego złapali na Hawajach. Wchodząc do pomieszczenia musiała uchylić się przed lecącą w jej stronę butelką. Jej przyjaciele bili się jednak tym razem nie wyglądało to na trening.
-Miałam po was przyjść ale widzę, że jesteście zajęci więc może wrócę później?-Nastolatka ze śmiechem wskazała na drzwi znajdujące się za nią. Pozostała dwójka odwróciła się w jej stronę.
-Nie ma potrzeby, już kończymy.- Natasha mocniej przycisnęła kolanem szyję Bartona i gdy ten odklepał jej zwycięstwo wstała. Otrzepała spodnie z niewidzialnego kurzu i z uśmiechem skierowała się do Brooke.- Pospiesz się Legolasie. Nie będziemy na ciebie czekać.
Powiedziała rudowłosa w stronę swojego przyjaciela i razem z czarnowłosą opuściła salę. Stark spojrzała na nią rozbawiona.
-O co poszło tym razem?-Zapytała zaciekawiona. Romanoff trudno było zdenerwować ale łucznikowi udawało się to zadziwiająco często. Przez lata ich przyjaźni zdołał poznać Rosjankę jak nikt inny.
-Zaczął sobie robić żarty w zły dzień.-Spojrzała na Brooke wymownie.
-Rozumiem, w razie czego mogę go wrzucić w portal. I tak muszę zacząć ćwiczyć.-Uśmiechnęła się do przyjaciółki ciepło na co ona odpowiedziała tym samym.- A tak z innej beczki to Bucky w końcu się zgodził żebym weszła tam z wami. Mam tylko nie robić niczego głupiego bo zamknie mnie w schowku.- Ostatnie zdanie wypowiedziała głosem ociekającym sarkazmem na co rudowłosa parsknęła śmiechem.
-Zrozumiałam. Jeśli znikniesz przeszukam wszystkie schowki w bazie.
W czasie ich rozmowy dogonił je zdyszany Clint, który mamrotał coś pod nosem na temat kobiet i ich hormonów za co oberwał od nich w głowę. Przed samolotem czekał na nich Bucky oraz Peter rozmawiający z Tonym. Nastolatek nie wyglądał na do końca przekonanego to tego co Stark mówi.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.-Mówił Parker.
-Nie przesadzaj, dasz sobie radę. O, Brooke. Jutro idziemy we trójkę do jakiejś telewizji na wywiad. Idźcie na zakupy czy co wy kobiety robicie przed takimi rzeczami.- Machnął na nich ręką i odszedł do swoich zajęć.
-Co wy w zasadzie robicie, ze przyszykowanie się zajmuje wam tyle czasu?-Zapytał głupkowato Barton.
-Składamy ofiarę z jakiegoś debila i przyzywamy demona żeby wszystko poszło po naszej myśli.- Odpowiedziała mu Natasha nadal na niego zła. Wyminęła go i weszła na pokład samolotu. Clint natychmiast ruszył za nią żeby jakoś ją udobruchać.
Reszta wsiadła za nimi i po chwili znajdowali się już w powietrzu. Dwójka agentów pilotowała maszynę a reszta grupy siedziała na skrzynkach i rozmawiała sobie luźno. Brooke podkurczyła jedną nogę i oparła na niej brodę obejmując kolano rękami. Kopnęła lekko Petera, który znacząco pobladł po obwieszczeniu Starka.
-Nie zemdlej.-Powiedziała patrząc mu w oczy. On lekko się otrząsnął i przeniósł na nią spojrzenie.
-Przepraszam, zawiesiłem się trochę.-Odpowiedział jej słabym głosem.-Nie wiem czy to dobry pomysł żebym szedł tam jutro z wami.
-Daj spokój, jesteś częścią rodziny. Poradzisz sobie.- Wspierała go nastolatka.
-Jak ja i Loki sobie poradziliśmy to ty tym bardziej dasz radę.-Dodał Barnes.
-Ale to nie was kilka tygodni temu adoptował miliarder, który w dodatku jest Avengerem.-Wymamrotał Parker.
-Masz rację. Ja jestem jego dzieckiem od urodzenia a też dopiero niedawno świat się o tym dowiedział.- Uśmiechnęła się do niego czarnowłosa.-Jak to mówią "miej wyjebane a będzie ci dane". Poważnie, my też tam będziemy i jeśli coś będzie szło w złą stronę to zareagujemy.
-Jakieś rady?-Zapytał już nieco spokojniejszy.
-Przygotuj się na najbardziej absurdalne pytania. Nie udawaj, że się nie stresujesz jeśli tak nie jest. Bądź sobą i nie przejmuj się ojcem.-Wyliczała na palcach dziewczyna.- Jak coś jeszcze przyjdzie mi do głowy to dam ci znać. A teraz powiedz po co z nami lecisz. Mówiłeś, ze masz do kogoś jakąś sprawę.
-Mam zadanie z Hiszpańskiego ale za żadne skarby go nie rozumiem. Kapitan poprosił jakiegoś swojego znajomego żeby mi pomógł.- Odpowiedział i pokazał jej książkę oraz zeszyt, które leżały obok niego.- Ma na mnie czekać na mostku.
-Jak się zgubisz albo skończysz to napisz do mnie.- Uśmiechnęła się do Petera gdy wysiadali z samolotu.
Jeszcze przed tym jak się rozeszli Clint udając odpowiedzialnego walnął Parkerowi gadkę na temat odpowiedniego zachowania i tego typu rzeczach. Odpuścił sobie dopiero gdy Natasha przypomniała mu granie z Brooke w berka na mostku i wszystkich innych ważnych miejscach łącznie z gabinetem Nicka. Brązowowłosy poszedł na spotkanie z osobą, która miała mu pomóc a reszta zeszła od razu na piętro więzienne.
Białe cele odgrodzone jedynie pancernymi szybami wydawały się sterylnie czyste. Oni z kolei ubrani prawie całkowicie na czarno idealnie odcinali się od otoczenia, w którym się znaleźli. Natasha i Brooke udały się do pomieszczenia znajdującego się na końcu korytarza, którym szli a męska część poszła po mężczyznę, którego mieli przesłuchać. W tej alejce był jedynym więźniem. Inni zatrzymani przez Tarczę ludzie znajdowali się w następnym rzędzie pokoi.
Romanoff usiadła na jednym z krzeseł znajdujących się przy stoliku na środku sali a czarnowłosa podskoczyła żeby przysiąść na jednej z szafek stojących pod ścianą. Rudowłosa otworzyła przed sobą akta, które wręczył jej jeden z agentów po drodze. Nastolatka wyjęła telefon aby go wyciszyć. Od samego rana przychodziły jej miliony powiadomień bo przez gapiostwo Peter oznaczył ją na zdjęciu na Instagramie. Nie wrzucała tam prawie żadnych zdjęć. Konto służyło jej głównie do obserwowania tego co dzieje się w internecie. Od wrzucenia pechowej fotografii obydwoje zyskali kilkadziesiąt milionów obserwujących. Nadal było to mniej niż posiadał Tony na swoim sporadycznie używanym profilu ale dla nich były to niebotyczne liczby. Tego dnia postanowiła, że przekona jak największą ilość domowników do założenia sobie kont na tym portalu.
***
Jeśli ktoś jest po dzisiejszym Lokim i chce podyskutować to zapraszam na pv bo nie chce spojlerować dziewczynom z grupki xd
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...