*49.2*

679 57 25
                                    

-Nie wiem co mój wiek i płeć ma do tego czy sobie poradzę. Wydaje mi się, że powinno się zwracać uwagę na wiedzę i doświadczenie.- Powiedziała zakładając nogę na nogę.

-Tak powinno być jednak w biznesie ludzie mogą nie brać cie na poważnie. Nie przeszkadza ci to?

-Oczywiście, że przeszkadza. Ale jeśli już na starcie pokażę, że to nie jest dla mnie zabawa tylko normalna praca to wszyscy raczej to zrozumieją. Jestem pewna siebie i zamierzam to pokazywać.

-Odnośnie pewności siebie. Wasza praca zdecydowanie należy do niebezpiecznych. Czy nie boisz się, że blizny, które mogą ci się przytrafić, wpłyną w jakiś sposób na postrzeganie cie przez płeć przeciwną?

-Co to jest w ogóle za pytanie? Już dzisiaj mam wiele blizn i wiem, ze będę mieć ich jeszcze więcej. Nie obchodzą mnie i nic z nimi nie robię bo to część mojej historii. Dlaczego miałabym się nimi przejmować. Jeśli jestem w twoim typie podnieś rękę, jeśli nie jestem w twoim typie podnieś swoje standardy.- Odparła patrząc na niego jak na ufo.

-Ludzi często odrzucają ślady z przeszłosci.- Zauważył Allen.

-Bardziej przejmowałabym się tym, że może ich odrzucić moja osobowość. Mam blizny i tego nie ukrywam. A co do odrzucenia przez płeć przeciwną to nie bardzo mnie obchodzi co o mnie myślą oni wszyscy. Poza jednym, który mnie akceptuje i ja doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Kiedyś nie interesowało mnie co inni sobie o mnie pomyślą. A dzisiaj nadal mnie nie interesuje.- Powiedziała wbijając w niego wzrok.

Każdy kto ją znał wiedział, że nastolatka nie polubiła swojego rozmówcy. Czarnowłosa nawiązała kontakt wzrokowy z Lokim i przekazała mu w myślach, że ta rozmowa zmierza w złym kierunku i może w końcu nie wytrzymać. Wyrwała się ze stanu zawieszenia kiedy usłyszała po raz kolejny swoje imię. Jednak tym razem pytanie nie było skierowane do niej.

-Tony, czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że Brooke jest swego rodzaju maskotką Avengers?

Stark spojrzał na niego zszokowany pytaniem jakie zostało mu właśnie zadanie a nastolatkowie prychnęli na słowa Allena.

-Większej głupoty w życiu nie słyszałem. Brooke nigdy nie była, nie jest i nie będzie żadna maskotką. Jest pełnoprawnym członkiem drużyny z ogromnymi zasługami. Skąd ci to przyszło do głowy?

-Takie głosy pojawiają się w internecie.- Powiedział na swoją obronę.- Przejdźmy może do waszego codziennego życia. Mieszkacie razem z dość dużą grupą ludzi. Czy do obowiązków domowych macie jakiś grafik czy zatrudniacie od tego odpowiednich ludzi?

-Staramy się pilnować na bieżąco żeby sprzątać po sobie ale do takiego większego sprzątania mamy ludzi.- Odpowiedział Stark.

-Kto z waszej grupy najbardziej pilnuje tego sprzątania albo sprząta po innych?-Zapytał Hatch.

-Chyba kapitan.-Odpowiedział Peter a Starkowie pokiwali głowami przyznając mu rację.

-A gotowanie? Dla tylu osób to na pewno nie małe wyzwanie.- Allen spojrzał na Brooke jednak odpowiedź nadeszła od jej ojca.

-Zazwyczaj coś zamawiamy albo wychodzimy. Jak coś gotujemy to raz na ruski rok i wtedy wszyscy siedzimy w kuchni gotując.- Powiedział.- No chyba, że ktoś kogoś przeprasza to wtedy jest pozostawiony sam sobie.

-Czyli w kwestii domu nie rządzą tak jak zazwyczaj kobiety?-Dopytywał dziennikarz.

-Mamy dwudziesty pierwszy wiek a ty naprawdę pytasz nas o średniowieczne stereotypy?-Zdenerwowała sie nastolatka.- Dbanie o miejsce, w którym się mieszka jest obowiązkiem wszystkich domowników. Nie kobiet.

-Nie chciałem cię w żaden sposób urazić. Rozumiem, że mając w domu silnych mężczyzn nie wykonujecie pewnych czynności.- Te słowa przelały czarę goryczy gromadzącej się w jej wnętrzu od momentu poznania Allena.

-Rada na przyszłość. Nigdy nie sugeruj kobiecie, że jest za słaba żeby coś zrobić.- Spojrzała mu w oczy i wstała. Wychodząc z kadru zaczęła odpinać swój mikroport. W studiu zapanowała cisza po to by po chwili została przerwana wiwatami kobiet znajdujących się na sali. Oraz jej przyjaciół.

Oddała sprzęt jednemu z ludzi od nagłośnienia i poszła po swoje rzeczy do garderoby. Usłyszała jak drzwi się za nią otwierają więc odwróciła się. Tuż przed nią stały Natasha i Wanda uśmiechając się szeroko. Od razu zamknęły nastolatkę w uścisku. Reszta drużyny również stała tam patrząc na nią z szerokimi uśmiechami. Brakowało jedynie Petera i Tony'ego jednak i oni po chwili dołączyli do przyjaciół.

-Ładne wyjście młoda.-Zaśmiał się jej ojciec.

-Daj spokój. Jestem pewna, że już nazywają mnie rozpieszczoną, narcystyczną córką.- Powiedziała przewracając oczami.- Przepraszam, powinnam się powstrzymać.

-W zasadzie to się mylisz.-Powiedział Sam podnosząc wzrok z nad telefonu.- Ludzie cię popierają. Zwłaszcza młode kobiety. Wszyscy mówią, że dobrze zrobiłaś nie dając mu rzucać takimi komentarzami.

Nastolatka została już wypuszczona z objęć przyjaciółek, które teraz stały po jej dwóch stronach. Natasha szturchnęła ją lekko w żebra zwracając na siebie jej uwagę.

-Ile?-Zapytała z uśmiechem.

-Dwadzieścia sześć.-Mruknęła pod nosem czarnowłosa na co uśmiech rudowłosej zdecydowanie się poszerzył.

-Nie wiem czy chcę wiedzieć o co chodzi.-Powiedział Tony patrząc na nie.- W każdym razie, jaki dalszy plan na dzisiaj? Sądziłem, że trochę dłużej nam tu zejdzie.

-Plan taki jak zwykle. Wymyślić plan, wykonać go. Spodziewać się, że wszystko się posypie. Rzucić plan w cholerę i iść na żywioł.-Wyliczyła na palcach Wanda.

-Proponuje się najpierw przenieść do jakiegoś innego miejsca.-Powiedział Barnes obejmując ją ramieniem.

-W zasadzie to chciałabym was poprosić wszystkich o przysługę.-Odezwała się Brooke gdy szli korytarzem w stronę wyjścia z budynku.-Mam już ciuchy, ale nie mam jak porobić fajnych zdjęć. Chcielibyście pobawić się w modeli? Proszę.

Kilka osób się zgodziło więc gdy dotarli do wieży, wszyscy poszli się przebrać w coś, co będzie zdecydowanie wygodniejsze. Było jeszcze jasno dlatego zabrali kartony z ubraniami, sprzęt do zdjęć i kilka innych potrzebnych rzeczy. Wsiedli do samochodów i pojechali do parku.

Zaparkowali niedaleko i znaleźli sobie jakąś ławkę w otoczeniu zieleni. Bucky, Wanda, Natasha, Steve, Sam, Peter, Clint i Thor ubierali ciuchy znajdujące się w kartonach, które przywieźli. Brooke sprawnie robiła im zdjęcia choć nie obyło się bez robienia głupkowatych min czy rozśmieszania kogoś zza jej pleców.

Po skończeniu swojej części Barnes objął od tyłu nastolatkę i nie chciał puścić pomimo jej próśb.

-Puść mnie, musimy to dokończyć.-Śmiała się odwracając głowę by na niego spojrzeć.

-Nie.-I pocałował ją krótko.

-Proszę?-Zapytała robiąc słodką minkę.

-Nie.-I znowu ją pocałował.

Wanda, Natasha i Clint po raz kolejny dostawali jakiegoś ataku fangirlu i robili im mnóstwo zdjęć zabranym od czarnowłosej aparatem.

-Moja kolej.- Powiedział Sam wychodząc z samochodu po przebraniu się.-Gdzie mam stanąć, przy jakim świetle wyglądam najlepiej?-Zapytał.

-Przy zgaszonym.-Odpowiedział mu Bucky.-Tak, zdecydowanie przy zgaszonym.

***
Zgaduje, że większość z was jeszcze śpi więc korzystając z przerwy wrzucam rozdział😊
Nie wyszedł do końca taki jak chciałam ale uznałam, że jest dobrze tak jak jest i nie będę go pisać od początku.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz