-Nie wierzę w to co zrobiłaś.-Powiedziała Sharon wchodząc do pomieszczenia robiącego im za salon.-Nie wierzę, że wepchnęłaś mnie do wody.
-Nie dramatyzuj, woda jest ciepła, na zewnątrz jest ciepło. Zaraz będziesz sucha.-Odpowiedziała Brooke nie podnosząc na nią wzroku z szachów, w które grała ze swoim chłopakiem.
-Steve, może byś jej coś powiedział?-Zwróciła się do blondyna, który przypatrywał się ich rozgrywce.
-Obydwie macie racje, Brooke nie powinna cię wpychać a ty za bardzo dramatyzujesz.- Powiedział nie chcąc się żadnej narazić.
-To może ja tylko tak nieśmiało przypomnę, że to wy chcieliście z nami jechać. My dostaliśmy ultimatum.- Dodał Barnes przestawiając swoją figurę i zbijając czarnowłosej pionka.- Szach.
-Otóż to.-Spojrzała po planszy po czym ruszyła swoim pionkiem do przodu.-Szach mat.
Odchyliła się z uśmiechem do tyłu. Mężczyźni patrzyli na szachownicę szeroko otwartymi oczami.
-Przypomnij mi żebym nie zaczynał z tobą wojny. Kiedy ty się stałaś takim taktykiem?-Zapytał nadal zszokowany Bucky.
-Jak miałam za dużo wolnego czasu to wbijałam na losowe szkolenia dla agentów w Tarczy.- Wzruszyła ramionami.- Zaraz zgasną światła.-Dodała spoglądając na zegarek. Z karty informacyjnej, którą znaleźli na stole dowiedzieli się, że światło jest tylko przez kilka godzin po zachodzie słońca. Wytłumaczone to było tym, że domek zasilany jest energią słoneczną, która zasila tam wszystko i jest podzielona na kilka urządzeń. Nie przeszkadzało im to specjalnie.
Po kolei szli do łazienek aby się ogarnąć jeszcze ze światłem. Udało im się na styk i gdy Steve wyszedł z pomieszczenia wszystkie światła zgasły. Wszyscy położyli się do swoich łóżek.
Czarnowłosa przytuliła się do swojej poduszki jednak sen nie chciał przyjść. Starała się nie kręcić żeby nie przeszkadzać swoim towarzyszom. Po kilkunastu minutach mogła dosłyszeć równomierne oddechy z drugiej strony pokoju. Jednak z łóżka obok nie dochodził żaden dźwięk. Po chwili poczuła jak materac obok niej się ugina.
-Co ty robisz?-Zapytała lekko rozbawiona.
-Cicho bądź i się posuń trochę. Przecież słyszę, ze nie możesz spać.- Wyszeptał.
Przesunęła się na łóżku i odrzuciła poduszkę, którą przytulała a zamiast niej wtuliła się w Bucky'ego. On objął ją metalowym ramieniem, które przyjemnie ją chłodziło.
-Zawsze mnie zastanawiało czemu przyjęłaś mnie tak ciepło, pomijając oczywiście wątek z dywanem. Przecież wiedziałaś kim jestem i co robiłem.-Powiedział Bucky po chwili ciszy.
-Nie wiem w sumie. Może to przez to w jakim środowisku się wychowywałam. Wiesz ci wszyscy bogaci ludzie udający wspaniałych a tak naprawdę okropni i zapatrzeni w siebie.- Powiedziała szczerze.-Ty byłeś ich przeciwieństwem, Znajdowałeś w sobie tylko wady a nie dostrzegałeś zalet. I byłeś jak taki zagubiony szczeniaczek, który nie potrafi się odnaleźć w świecie.-Zaśmiała się delikatnie.
Powspominali jeszcze początki ich znajomości aż obydwoje nie zasnęli.
Rano obudził ich dźwięk aparatu. Brooke otworzyła oczy jednak jedyne co zobaczyła to klatka piersiowa Barnesa. Zauważyła, że jej noga jest przerzucona przez jego biodra wiec od razu ją zabrała. Odwróciła się aby zobaczyć co ich obudziło. Bucky leżący obok niej właśnie podnosił się do pozycji siedzącej a jego mina mówiła, że zabije osobę, która przerwała im odpoczynek.
-Sory, nie chciałem was budzić ale tak słodko wyglądaliście, że nie mogłem się powstrzymać.-Powiedział Rogers odkładając aparat na szafkę.
-Gościu, mówisz o dwójce ludzi, którzy mieszkają z grupa niestabilnych emocjonalnie bohaterów. Naprawdę myślałeś z dźwięk aparatu przy samym uchu nas nie obudzi?-Zapytał Barnes.- Czy któreś z nas wygląda jak Barton?
Po skończeniu wypowiedzi opadł na poduszki i pociągnął za sobą czarnowłosą, która zaśmiała się lekko.
-Wstawaj, nie będziemy leżeć w łóżku cały dzień. Nie dzisiaj, jest za ładna pogoda. Trzeba trochę pozwiedzać.-Teraz to ona go pociągnęła. Mężczyzna zakrył się cały kocem, pod którym spali.- Oj nie zachowuj się jak małe dziecko. Będzie fajnie.
-Jak ja z tobą wytrzymuje?-Westchnął ale ostatecznie wstał i wyciągnął rzeczy do ubrania.
-Zadaje sobie to pytanie codziennie od kilkunastu miesięcy.-Zaśmiała się kucając przy swojej walizce. Ostatecznie wyciągnęła z niej strój kąpielowy i krótkie spodenki.- Chcesz iść pierwszy do łazienki?
-Przecież mamy dwie. Ja skorzystam z drugiej.- Uśmiechnął się i minął ją składając na jej ustach krótki pocałunek.
Dziewczyna szybko się uszykowała i wyszła do salonu połączonego z kuchnią. Tam zrobiła dwie kawy i usiadła z telefonem przy wyspie kuchennej. Zaczęła przeglądać w internecie miejsca, które warto odwiedzić na wyspie, przy której mieszkali. Nie znalazła nic porywającego więc sprawdziła sobie serwery Tarczy, które są dużo bardziej dokładne niż internet. Wyczytała tam, że niedaleko znajduje się jedna z ich baz operacyjnych. Zawsze chciała odwiedzić inną niż ta główna ale nigdy jakoś nie miała okazji. Postanowiła, że któregoś dnia zaproponuje to Bucky'emu.
-To jaki plan na dzisiaj?-Zapytał brunet wchodząc do pomieszczenia i biorąc z lady kubek przeznaczony dla niego.
-Dzisiaj zwiedzamy wyspę, Warto znać swoje otoczenie prawda?-Uśmiechnęła się patrząc na niego.
-W takim razie idziemy.-Odwzajemnił uśmiech.
-Nie idziecie. My nie jesteśmy jeszcze gotowi.-Powiedziała Sharon przerywając ich rozmowę.-Jeśli teraz wyjdziecie to my nie będziemy mieli jak dostać sie na brzeg.
-Ty naprawdę jesteś taka tępa czy tylko udajesz?-Brooke zmarszczyła brwi patrząc na nią.- Mam ci przypomnieć, ze my nie stosujemy czegoś takiego jak łódka? Nie po to przyjechaliśmy na Hawaje żeby unikać wody jak ognia. To pierwsza sprawa. Po drugie nie rozkazuj mi jakbyś była nie wiadomo kim.-Złapała Barnesa za rękę i pociągnęła w kierunku wyjścia.- Chodźmy już bo zaraz nie wytrzymam i złamie obietnicę.
Za drzwiami Bucky objął ją ze śmiechem i pocałował na co rozluźniła napięte mięśnie. Kiedy przymknęła oczy żeby się uspokoić Barnes niebezpiecznie odchylił sie do tyłu i obydwoje wpadli do wody. Ze śmiechem wynurzyli się nad powierzchnię.
-Lepiej?-Zapytał odgarniając włosy z twarzy
-Nienawidzę cię.-Zaśmiała się wypluwając wodę.
-Kochasz mnie.-Odpowiedział podpływając do niej. Ona splotła ręce na jego karku.
-Punkt dla ciebie.
-Mówiłem, że będą płynąć wpław.-Usłyszeli nad sobą głos Steve'a
-Też byś mógł spróbować, jest bardzo przyjemnie.-Powiedział Bucky spoglądając w górę.
-W sumie, czemu nie.-Ściągnął koszulkę i wskoczył do wody parę metrów od nich.- Faktycznie miło.
-A co ze mną?-Zapytała blondynka stojąca na tarasiku.
-Masz wybór, możesz do nas dołączyć albo popłynąć łódką. No jest jeszcze trzecia opcja czyli zostać tutaj aż nie wrócimy. - Powiedziała Brooke unosząc się na wodzie na plecach.- Twoja decyzja.
Zaczęła powoli płynąć w stronę brzegu a za nią Steve i Bucky. Słyszeli jeszcze przez chwilę jak blondynka obraża ją pod nosem ale ostatecznie wskakuje do wody.
***
Coraz bliżej końca, zostało nam jakieś 20 rozdziałów :((
Ale nie smućcie się, od jakiegoś czasu pracuję nad drugim ff, które zdecydowanie różni się od tego jednak wydaje mi się, że spodoba wam się.
Buziaki<3
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...