Finał 2/5
-Chciałeś się ze mną widzieć?-Zapytała Brooke wchodząc do gabinetu Nicka bez pukania. Przed biurkiem siedzieli jacyś ludzie.
-Tak ale jestem w trakcie spotkania.-Powiedział Fury machając głową na swoich rozmówców.
-Dzień dobry. W takim razie zaraz wracam, idę po kawę. Chcesz też?-Rzuciła swoją kurtkę i torbę na kanapę stojącą pod ścianą. Nick kiwnął głową więc nastolatka opuściła gabinet.
Postanowiła skoczyć do pobliskiej kawiarni gdzie była bardzo smaczna i tania kawa. Wyszła z budynku i nałożyła okulary na nos. Przebiegła przez dość ruchliwą ulicę i przeszła między stolikami. Uśmiechnięta baristka przyjęła od niej zamówienie i już po chwili dziewczyna dostała dwa kubki z logiem kawiarni. Przeszła z nimi do siedziby Tarczy. W holu przywitała się z kilkoma osobami i już miała przejść przez bramki dla pracowników gdy ktoś ją zatrzymał.
-Przepraszam skarbie ale tutaj mogą wchodzić tylko pracownicy.- Kobieta zagrodziła jej ręką drogę.
-Wiem, skarbie.-Powiedziała lekko zirytowana.
-W takim razie zawróć.-Odparła recepcjonistka.
-A dasz mi iść do pracy? Fury na mnie czeka.
-Wątpię żeby dyrektor czekał na nastolatkę.
-Przytrzymasz?-Podała jej jedną kawę i wolną rękę wyciągnęła przed siebie. Skupiła się i już po chwili na jej dłoni znajdowała się jej legitymacja agenta, na której znajdowało się wiele informacji o niej. Przypięła ją sobie do kieszeni spodenek i odebrała kawę od zdziwionej sekretarki.- A tak na przyszłość to patrz też kto stąd wychodzi, bo nie zawsze wchodzę głównym wejściem. Wychodzę trochę częściej.
Puściła jej oczko i bez dalszych problemów doszła do biura Fury'ego. Tym razem przed wejściem tam sprawdziła na telefonie widok z kamer aby upewnić się, że jego goście już sobie poszli. Weszła i postawiła kubki na biurku.
-To o czym chciałeś rozmawiać?
-Znaleźliśmy tego całego Ethana. Problem jest taki, że nie możecie tam wejść wszyscy. Musisz iść sama. Tylko ty wejdziesz tam bez zwracania na siebie uwagi. Mogę dać ci wsparcie ale wejdą dopiero w ostateczności.-Wytłumaczył jej Nick.
-Ojciec się nie zgodzi. Żadne z nich się nie zgodzi.- Zauważyła Brooke.
-Nie muszą wiedzieć na jaką akcje idziesz.
-W takim razie musisz mi załatwić bardzo dobrą wymówkę.-Powiedziała popijając kawę.
-Coś się wymyśli. Tutaj masz plan budynku, do którego wejdziesz i wszystko co zdobyliśmy na jego temat. Twoim wsparciem będzie grupa uderzeniowa "Burza".- Odparł podając jej szarą teczkę.
-Wspaniale, kiedy mam to zrobić?-Zapytała niechętnie biorąc akta do ręki.
Następny czwartek nadszedł niezwykle szybko. Dziewczyna koło południa dotarła do Tarczy aby się przygotować do misji pod pretekstem dodatkowego szkolenia. Chciała uporać się z zadaniem jak najszybciej ze względu na to, że następnego dnia miała oficjalnie zakończyć liceum. Liczyła też, że wszystko pójdzie gładko. Nie chciała na zdjęciach wyglądać jakby przebiegło po niej stado nosorożców.
W tym tygodniu większość czasu nastolatka również spędzała w siedzibie. Nick sprzedał jej przyjaciołom jakąś bajeczkę o tym, że musi mu w czymś pomóc przed szkoleniem wiec nikt nic nie podejrzewał. Ona w tym czasie studiowała dokładnie plany budynku i zapamiętywała możliwe drogi ucieczki. W przerwie od siedzenia nas papierami trenowała z grupą, która miała zapewnić jej wsparcie. Okazało się, że Joel wrócił już do jednostki i również będzie brał udział w akcji. Mężczyzna przedstawił ją wszystkim agentom, którzy przyjęli ją nad wyraz ciepło. Wszyscy razem opracowywali taktykę i dogadywali szczegóły.
Raz na ich spotkanie wszedł Clint, który miał jakąś sprawę do załatwienia ale zwalili to na przypadkowe spotkanie się Brooke i Joela więc Barton niczego się chyba nie domyślił.
Wszyscy razem zjedli popołudniu posiłek po czym rozeszli się aby każdy mógł przygotować się do akcji. Do wyjazdu zostało czarnowłosej około dwóch godzin. W tym czasie ubrała się w swój strój. Nie rezygnowała z maski ani z okularów ochronnych. Wszystkie miejsca, w których mogła schować noże były tym razem zapełnione. Pod kurtkę założyła dodatkowe szelki z kaburami na broń, która również znalazła swoje miejsce w wyposażeniu nastolatki.
Nie spodziewała się jakiś szczególnych kłopotów jednak jeśli życie ją czegoś nauczyło to zdecydowanie tego, że jeśli coś może się zjebać to prawie na pewno się zjebie. Dlatego chciała być przygotowana na każą ewentualność. Poza standardowym wyposażeniem i dodatkową bronią wraz z zapasowymi magazynkami zaopatrzyła się również w rękawiczki. Nie wiedziała czy nie będzie musiała uciekać a przy schodzeniu po murkach były one nieopisaną pomocą.
Na sam koniec podłączyła swój telefon do komunikatora Tarczy. Na wypadek gdyby ktoś z przyjaciół do niej zadzwonił Nick miał powiedzieć, że śpi. A jak chcieliby porozmawiać z nią mimo to, miał przełączyć do niej.
Byli przygotowani na praktycznie każdą możliwość.
Kiedy wybiła odpowiednia godzina, nastolatka zjechała do garażu i wsiadła do busa razem z resztą grupy. Po drodze wszyscy przypominali jej, że będą słuchać wszystkiego co się u niej dzieje i gdy tylko zajdzie taka potrzeba to wejdą od razu. Zapewniali, że będą tuż obok.
Ona jedynie przytakiwała im ruchem głowy. Chciała już tam wejść, zgarnąć człowieka odpowiedzialnego w dużym stopniu za to co ją spotkało i wrócić do domu.
Zatrzymali się pod tylnym wejściem sąsiedniego budynku. Wysiedli z samochodu i szybko weszli na dach. Brooke miała sprawdzać po kolei wszystkie piętra zaczynając od góry.
Jeden z agentów wystrzelił małą kotwicę, która wbiła się w ścianę docelowego budynku. Czarnowłosa ostatni raz sprawdziła czy wszystko jest na swoim miejscu i czy komunikatory działają bez zarzuty po czym zjechała po linie. Zgrabnie wylądowała na dachu i odpięła się od zabezpieczeń. Spojrzała w miejsce, z którego zjechała i kiwnęła głową, że wszystko w porządku.
Rozejrzała się jeszcze po dachu i nie widząc na nim niczego niepokojącego otworzyła drzwi od klatki schodowej. Wyciągnęła zza paska dwa noże i zeszła powoli po schodach. Po kolei sprawdziła wszystkie pomieszczenia na piętrze. Jedyne żywe stworzenie jakie tam zastała był rudy kot siedzący na oknie. Kiedy się spłoszył napędził jej niezłego stracha. O mały włos zwierzak skończyłby przybity do ściany długim srebrnym nożem.
Na sprawdzaniu jednego pietra spędziła ponad dwadzieścia minut. A zostało jej ich jeszcze kilkanaście. Musiała trochę przyspieszyć.
Następne kondygnacje były całkowicie puste. Brooke była w budynku już ponad półtorej godziny.
-Jak sytuacja?-Usłyszała w słuchawce głos jednego z agentów.
-cztery piętra od góry są kompletnie puste nie licząc rudego kota. Idę dalej.-Odpowiedziała tak cicho jak tylko umiała.
Cisza jaka panowała w budynku była niezwykle przejmująca. Nie było nawet słychać dźwięków z ruchliwej ulicy, przy której stał.
Nagle piętro niżej usłyszała jakiś dźwięk. Coś jakby kroki. Szybko skierowała się do schodów. Na ich szczycie przystanęła i wychyliła się prze barierkę.
-Piętro pode mną jest kilku uzbrojonych typków. Ale nie widzę wśród nich Ethana.- Wyszeptała. Nikt jej nie odpowiedział. Coś było nie tak.-Halo, jest tam ktoś? Co się dzieje?
Znowu nikt jej nie odpowiedział.
-Cholera.
CZYTASZ
Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||Marvel
FanfictionPRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak ktoś dodał by dwa do dwóch więc wolałam zrobić to sama żeby wynik na pewno był dobry. Na dodatek serio...