025 × scena XIV część II

153 19 16
                                    

fucking feelings

- 🍁 -

Po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Kiedy rodzicielka chłopca poszła otworzyć, on sam usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Jak bardzo zdziwił się, kiedy usłyszał tak dobrze znany głos za swoimi plecami. 

- Przyniosłem twoje klucze, kochanie - odezwał się Chenle, a Jisung na te słowa przetarł swoje szklące się oczy.

- Nie nazywaj mnie tak - odburknął, odbierając od niego swoją własność. - Możesz już iść.

- Jisung-ah, co się stało? - spytał zbliżając się do niego i chciał ułożyć dłonie na jego biodrach. Tylko do Parka chyba w końcu dotarło, że tak nie powinno być, dlatego je odepchnął.

- Przestań i wyjdź - Koreańczyk wskazał dłonią w kierunku drzwi, zawieszając swój wzrok na tęczówkach starszego.

Jisung naprawdę zobaczył w nich zmartwienie, czy tylko mu się to ubzdurało, żeby się dowartościować?

- Nie chcę cię widzieć, okej? Wpuść tą informację do swojego mózgu i wypierdalaj z mojego życia - młodszy z nich miał ochotę wpaść w śmiech. Dopiero kiedy powiedział te słowa na głos, zdał sobie sprawę z własnej głupoty.

- Najpierw ze mną porozmawiaj i powiedz o co ci do cholery chodzi - Chenle podniósł swój głos o oktawę, ponownie zmniejszając przestrzeń między nimi.

- Całowałeś się z nim, Chenle - rzekł cicho Jisung, odsuwając się od niego, czując zwyczajne obrzydzenie.

Zhong przerwał jego nić zaufania i jakim prawem śmiał nazywać go kochaniem na wejściu, w jego własnym domu, zaledwie kilka godzin po tym, jak zdradził go niczym ostatnia szmata.

- Sungie, to nie tak. To było tylko wyzwanie - Chińczyk spuścił z tonu, śmiejąc się pod nosem, a Jisung zastanawiał się co z nim jest nie tak i jak w ogólne może śmiać się w takiej chwili.

Park nie wiedział, czy Chenle znowu go okłamuje. Jego wymówka miała sens i mógł spytać innych, czy faktycznie zaistniała sytuacja wyszła w wyniku głupiego wyzwania, a sam Koreańczyk mógł to puścić luzem.

Mógł.

Jednak w ostatnim czasie za bardzo cierpiał przez starszego i miał dość tego stanu. Chciał się uwolnić od tej toksycznej relacji, która mimo jego uczuć, nie miała prawa bytu.

Chociaż każda miłość potrafi przynieść cierpienie i może to jest nawet nieuniknione. Może Jisung faktycznie reagował zbytecznie, aby tylko wyrzucić z siebie emocje z ostatnich dni. Może powinien wtulić się w chłopaka i pozwolić mu głaskać się po włosach, bo w końcu starszy tak bardzo lubił nawijać sobie jego kosmyki na palec. Może powinien przeprosić go za swoje zachowanie i powiedzieć, że Harvey Cantwell jest osobą, która wzbudza w nim niewiarygodnie ogromne pokłady zazdrości.

- Wyjdź - powiedział w końcu. Czuł, że jak starszy tylko opuści pomieszczenie to on sam zwyczajnie rozsypie się doszczętnie, a wszystko między nimi się skończy i gdzieś tam podświadomie chciał, żeby tamten go nie posłuchał.

Jednak Chenle widząc katem oka rozbitą ramkę z ich zdjęciami zdał sobie sprawę, że naprawdę coś jest nie tak. Sam zaczął czuć się zagubiony w tym co robił i chyba zaczęły do niego docierać wszystkie słowa Renjuna. Dlatego chwilę później odwrócił się na pięcie, nawet nie patrząc na Jisunga.

A kiedy drzwi od jego pokoju się zamknęły padł na podłogę, uderzając kolanami o panele.

Przecież Jisung dalej kochał Chenle.

- 🍁 -

a/n: taki mały plot twist u sunga.

jak dzisiaj uda mi się napisać zapas to będzie dobrze.

19/08/03

˚habromania˚ ᶻᶜˡ⁺ᵖʲˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz