018 × scena XI

163 17 10
                                    

liar

- 🍁 -

Tego dnia Jisung umówił się z Chenle. Przerwy między lekcjami spędzał z nim, więc miał pewność, że jego chłopak nie wymiga się od rozmowy po szkole. Nie chciał rozmawiać z nim o ich sprawach przy znajomych, dlatego to wydawało mu się rozsądnym wyjściem, a przy tym mogli spędzić więcej czasu razem i wybrać się na ich ulubione bubble tea.

Jednak Chińczyk ponownie go zawiódł, kiedy napisał do młodszego krótką wiadomość, że niestety Harvey nie czuje się najlepiej i musi z nim wracać do domu.

Kiedy tak stał samotnie przed bramą szkoły, łzy zebrały się w jego oczach. Sam nie rozumiał powodu, przecież to normalne, że ktoś mógł się poczuć gorzej.

Jednak Jisung znowu poczuł się potraktowany przez niego jak śmieć, kiedy widział ową dwójkę wychodzącą ze szkolnego budynku w nieszczególnie słabych humorach.

Park odwrócił się na pięcie, zaciągająć czarną maskę na twarz. Pohamował słoną ciecz w swoich oczach, a przynajmniej się starał. Nie chciał wracać do domu. Wiedział, że jego mama wyczuje jego humor, w końcu mieli bardzo dobre relacje, a nie chciał jej martwić. W końcu sama tak bardzo lubiła Chenle.

Nogi przyprowadziły go do mało zaludnionej dzielnicy Szanghaju, którą znał bardzo dobrze. Od razu poszedł do ulubionego opuszczonego budynku, który na dobrą sprawę był już ruiną. Pokaleczył sobie troszkę ręce, przechodząc przez wysokie chaszcze, ale nie przejmował się tym. Był nawet dziwnie usatysfakcjonowany tym faktem.

Wszedł na piętro, po całkiem solidnych betonowych schodach, a chwilę potem osunął się po ścianie. Jego plecak leżał obok niego, kiedy ten przyciągnął swoje kolana po samą brodę i pozwolił łzom swobodnie spłynąć po jego policzkach.

Chyba zaczynało do niego docierać, że ta relacja naprawdę się psuje.

Sięgnął po swój telefon. Nadal miał otwarte okienko rozmowy z Chenle, któremu tak bardzo chciał wygarnąć to całe olewanie, ale słowa, które chciał napisać po prostu zniknęły.

Włączył muzykę, której echo rozbrzmiewało po pustym pokoju i wstał z zakurzonej podłogi przecierając oczy.

Jego jedyną ucieczką był taniec, a musiał zacząć coś robić, żeby zwyczajnie odreagować. Zaczął tańczyć wymyśloną przez siebie  jakiś czas temu choreografię.

Nie dbał o to, że podłoga może nie być tak stabilna jak schody. Nie dbał o to, że to nieodpowiedzialne. Nie dbał o to, że może mu się coś stać.

A może zwyczajnie powinien.

- 🍁 -

a/n: zatrudnię betę, bo to jakie ja w tym literówki robię to jakiś hit.

19/07/30

˚habromania˚ ᶻᶜˡ⁺ᵖʲˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz