101

158 10 96
                                    

one of those nights

- 🍁 -

Czuł się niepewnie wchodząc do szkoły. Chciał do niej wrócić, a nawet jeśli byłoby inaczej to po prostu musiał do niej chodzić, jednak bał się. Rok szkolny zaczął się sześć tygodni temu i udało mu się nadrobić większość zaległości, ale to nie w nauce był problem. Obawiał się rówieśników; ich spojrzeń, ich szeptów, ich myśli. Może nie przejmowałby się tym aż tak bardzo, ale dręczył się tym, że tak naprawdę nie ma nikogo obok siebie.

Jeszcze stojąc pod bramą szkoły powtarzał sobie w myślach, że da radę i wcale nie będzie tak źle, jednak już w połowie drogi do swojej szafki miał ochotę stamtąd uciec, albo wtopić się w ścianę. Chciał to zrobić, ale nie mógł wiecznie żyć w ukryciu i prędzej czy później musiało to nadejść, a Chenle chciał zmienić swoje życie jak najprędzej. Musiał przeinaczyć jego bieg, a do tego potrzebował jakiegoś wykształcenia, żeby nie skończyć jako młody żebrak na ulicy.

Starał się nie patrzeć na twarze rówieśników. Głowę miał skierowaną na wprost, wbijając spojrzenie w jakiś nieokreślony punkt. Nie mógł im pozwolić myśleć, że jest słaby, dlatego unikał też oglądania podłogi i swoich butów. Piosenka grająca w jego słuchawkach była ustawiona na maksymalną głośność, ale to nie wyciszyło szeptów ludzi, których mijał. Myśli próbował skupić na ostatnim temacie z chińskiego, bo właśnie tą lekcją miał zacząć dzień, ale wszystkie słowa, które słyszał, były nadwyraz intensywne i przesiąkały go całego.

Zastanawiał się, dlaczego wszyscy w kółko powtarzają, że jest beznadziejnym i nic nie wartym śmieciem, skoro sam doskonale o tym wiedział. Wiedział też, że postara się być innym Chenle, ale poza Szanghajem. Gdzieś, gdzie nikt nie będzie znał jego przeszłości i będzie mógł zacząć lepszy rozdział w swoim życiu.

Chociaż może tylko łudził się tymi słowami, bo dlaczego coś miało pójść po jego myśli? Dlaczego tym razem miałby czegoś nie schrzanić?

Po kolejnej chwili znalazł się przy szafce, którą otworzył z łatwością. Co ja co, ale ta data zdawała się być wywiercona w miejscu niegdyś posiadanego serca i nawet jeśli Jisunga nie było w jego teraźniejszości, to Chenle nie potrafił zapomnieć o ich wspólnej przeszłości.

Zdjął z siebie wiatrówkę i schował ją do środka, a kiedy już miał zamykać szafkę jego wzrok wyłapał zdjęcie wiszące na niewiekich drzwiczkach. Zaczął skanować wzrokiem każdą osobę znajdującą się na nim i przejechał suchą dłonią po fotografii, aby zetrzeć zebrany na niej przez ostatnie miesiące kurz. Wtedy ktoś na niego wpadł i zdjęcie spadło na podłogę. Chenle nie przejął się tym, że sam uderzył o szafkę, a jedyne co zrobił to podniósł ten nieszczęsny kawałek papieru i złapał go mocno w dłonie.

Pamiętał okoliczności robienia owego zdjęcia. Wygrali wtedy mecz koszykówki z drużyną z Shenzen i ich drużyna trafiła do finałów. Cała drużyna się uśmiechała, skandując imię Yuty, który wbił ostatnią piłkę. Obok stały cheerleaderki i na twarzy Chenle pojawił się smutny uśmiech, kiedy zauważył rozpromienioną buzię Yeri. Byli tam też najwięksi kibice drużyny, w tym Renjun, który postawiłby cały swój majątek na zakłady, ale nie był hazardzistą. Zresztą to były czasy, w których jeszcze żaden z nich nie łamał prawa. Chenle w końcu skupił wzrok na Jisungu. Jeszcze wtedy nie chodził do tej szkoły, jednak nie opuścił żadnego meczu, odkąd Yiren zaciągnęła go tam pewnego razu. Wtedy jego uwagę przyciągnął niesforny, rudy koszykarz, którego dłoń trzymał właśnie na tym zdjęciu. Chińczyk zatęskił przez chwilę nad tamtym kolorem włosów, wtedy pasowały do jego energicznej osobowości, teraz, jego włosy były czarne, jak smoła wylewająca się w jego organiźmie. Ale wracając do Jisunga, nie byli wtedy jeszcze parą, ale oboje wiedzieli w tamtym momencie, że niedługo nią zostaną. Chenle pamiętał doskonale, że zdjęcie zrobił Dejun, przez co Yangyang starał się wyjść jak najlepiej na obrazku, ale wygladał po prostu komicznie.

˚habromania˚ ᶻᶜˡ⁺ᵖʲˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz