076 × scena XXI

112 13 73
                                    

autodestructive

- 🍁🍁 -

- Po prostu chciałem przestać wszystkich ranić. Nikt by na tym nie ucierpiał - powiedział, nawet nie patrząc na kobietę. - Jak stałem nad jej trumną i wpatrywałem się w bezwładne ciało wyobraziłem sobie przez moment siebie na jej miejscu. Nie wiem skąd pojawiła się ta wizja, ale poczułem wtedy lekki spokój, nie potrafię wyrzuć tego z głowy.

- Poza spokojem czułeś coś jeszcze? - spytała kobieta, bacznie notując jakieś słowa w notesie.

- Pewnego rodzaju szczęście - odpowiedział, w końcu kierując na nią wzrok. - Chwilę później gdzieś tam pojawił się Jisung. Był uśmiechnięty jak kiedyś, dawno nie widziałem jego uśmiechu.

- Myślisz, że nie przejąłby się twoją śmiercią? - kobieta spojrzała prosto w spojówki Chenle, który nie czuł już żadnego skrępowania w rozmowie. Nawet jeśli z tyłu głowy miał zakodowane to, że jest po prostu żenującym człowiekiem, to w tym pokoju przestawał się tym przejmować. Jakby rozmawiał z równie żenującą osobą, chociaż szczerze podziwiał rozmówczynię.

- Dlaczego miałby? - odezwał się, a kobietę przeszedł dreszcz. Młody Chińczyk powiedział to z taką obojętnością, że najchętniej nie wypuściłaby go ze swojego gabinetu, żeby ten nie zrobił sobie krzywdy. - Nie musi pani odpowiadać. Na niektóre pytania nie istnieją odpowiedzi - nastolatek poprawił się na fotelu, ponownie odwracając wzrok i znów zaczął skanować dobrze znane pomieszczenie.

- O czym teraz myślisz? - spytała, bacznie obserwując chłopca, który przez chwilę nie dawał odpowiedzi.

- O tym, czy jest jej tam dobrze - odparł, a w jego oczach łatwo można było dostrzec zbierające się łzy. - I o tym, czy mi wybaczy - wyszeptał, po czym nastąpiła kolejna chwila ciszy.

Czuł się naprawdę fatalnie i z jednej strony chciał już wrócić do domu, żeby zamknąć się na resztę dnia w ciemnym pokoju, jednak z drugiej sam bał się siebie. Bał się swoich myśli i tego co w nim siedzi, bo naprawdę chciał żyć.

- Może gdybym nie był tak egoistycznym dupkiem, to może dalej by żyła. Może spotkalibyśmy się tamtego dnia i do niczego by nie doszło. Może gdyby miała lepszego "przyjaciela" to byłaby teraz szczęśliwa i przede wszystkim żywa - Chenle rozpłakał się. Nawet nie próbował zatrzymywać słonej cieczy, potrzebował wyrzucić z siebie całe płyny, żeby nie rozkleić się w domu, gdzie z pewnością natknąbły się na swoją rodzicielkę. Jeszcze brakowało mu tego, żeby ta zaczeła cokolwiek podejrzewać.

- To był wypadek, nie miałeś na to wpływu. Pod wpływem impulsu zdecydowała się uratować czyjeś życie, nie myśląc o własnym - odpowiedziała spokojnie. - Teraz spróbuj jej pokazać, że warto było.

- 🍁🍁 -

a/n: rzucam tą robotę.

19/12/15

˚habromania˚ ᶻᶜˡ⁺ᵖʲˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz